Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2018

"Nawałnica mieczy"

George R.R. Martin, Nawałnica mieczy Przeczytałam. Niech licho porwie końcówkę! Choć ten tom nie był tak wściekle intrygujący jak poprzedni, to finał jest... nie tylko karykaturalny (śmierć lorda T.), co multiplikujący wcześniejsze pytania, które i tak składają się na jedno: co będzie dalej? Śmierć goni śmierć. Straszna jest śmierć Młodego Wilka i jego matki, straszne jest to, że za śmierć Joffa obwinia się Tyriona (ale ten zawsze jest obwiniany, co też jest straszne), straszna jest śmierć Oberyna Martella, straszna jest naiwność i głupota co niektórych bohaterów. Natomiast Littlefinger bije na łeb na szyję wszystkich intrygantów. To istny książę Machiavellego! Zaczynam się go bać... W tym tomie dochodzi również do czegoś jeszcze – zmiany bohaterów. Chodzi głównie o Jaime’a, ponieważ Tyrion zmienił się w „Starciu...”. Taka dynamika jest na plus, podczas gdy inni tkwią dalej w swoim szale gry o tron. Czytam te tomiska trochę po łebkach, przeskakując nudnawe popisy, prze

"Starcie królów"

George R.R. Martin, Starcie królów Kusiło mnie i w końcu uległam. Przeczytałam drugi tom Sagi Pieśni i Lodu, ale na moich warunkach. A były one takie: czytałam sobie rozdziały dotyczące konkretnych bohaterów. Na pierwszy ogień poszła Arya. I to był trafny wybór, ponieważ wciągnęły mniej jej losy i Lommiego Zielonej Łapki i Gorącej Bułki. Szkoda dzieciaków. No właśnie – dzieciaków. Czy stałoby się coś złego, gdyby Arya i reszta dziecięcych bohaterów była nieco starsza? Dziecko to dziecko i bez względu na to w jakiej epoce występuje – myśli jak dziecko, czuje jak dziecko, rozumie jak dziecko. Tu Martina poniosła wyobraźnia i z dzieci zrobił – starych malutkich... Kolejny był Tyrion, Catelyn i Sansa. Jak dla mnie to całą sagę pociągnął Tyrion – jego dowcip, dystans i geniusz. Skoro ostatnio porównywałam „Grę o tron” do prozy Sienkiewicza i pisałam o braku Zagłoby, tu w „Starciu królów” kunszt intrygowania i dowcip Tyriona wynagrodził wszelkie braki. Ale też mi go szkoda. Dale

Gra o tron

George R.R. Martin, Gra o Tron Mam nadzieję, że nie jestem jedyną czytelniczką, która liczyła, patrząc na blisko tysiącstronicową książkę, że przeczyta całą sagę bez oznak znudzenia. Ups, „Gra o tron” to przecież tytuł pierwszej części... Wyszedł na jaw mój laicyzm w zakresie cieszącej się wielką popularnością sagi Martina. Szczerze pisząc, trudno wchodziło mi się w fabułę przez zastosowany sposób narracji. Punkty widzenia lepiej sprawdzają się na krótszych dziełach. Przy blisko tysiąca stron czytanie po kolei: Tyrion, Arya, Eddard, Catelyn itd. staje się nudne i, przynajmniej mnie, zmusiło do przerzucania stron, aby dowiedzieć się dalej o losach poszczególnych bohaterów. Jeśli pozostałe tomy pisane są w ten sam sposób, to nie wiem, jakich argumentów użyję, żeby się przekonać do czytania. Bo nie ukrywam – chcę wiedzieć, jak potoczą się dalsze losy bohaterów, ale ponowne czytanie: Tyrion, Catelyn itd. studzi mój zapał. Tysiąc stron intryg, zdrad, wizji grożącego niebezpi

"Asiunia"... jedna z moich ulubionych książek o wojnie

Obraz
Rok temu, po wielkich i wyjątkowych zakupach książkowych, w ręce mojej małej czytelniczki wpadła książka Joanny Papuzińskiej pt. "Asiunia". Nie ukrywając się z tym, uczennica wypeplała później, że pożyczyła książkę, ponieważ była "cienka". Ale nawet "cienkie książki" mogą wywrzeć silne wrażenie. Bo na niej "Asiunia" właśnie takie zrobiła... Dziewczynka wypożyczyła ją jeszcze kilka razy, a po niej jej koleżanki. Joanna Papuzińska, Asiunia Książka wchodzi "w skład" serii książek o wojnie opowiedzianej dla najmłodszych odbiorców. Zatem są to historie chwytające za serca, gardła, mimo że pisane prostym językiem - językiem dziecka. Utwór przedstawia historię kilkuletniej Asi, czyli autorki wielu książek i wierszy dla dzieci, której dzieciństwo przypadło na wojnę. Jest tam mowa o powstaniu warszawskim, o Żydach, o aresztowaniach, o głodzie, o tułaczce i o tym, jak cenny jest własny kubek na zupę czy ciepły sweter. To historia