Przejdź do głównej zawartości

Gra o tron


George R.R. Martin, Gra o Tron



Mam nadzieję, że nie jestem jedyną czytelniczką, która liczyła, patrząc na blisko tysiącstronicową książkę, że przeczyta całą sagę bez oznak znudzenia. Ups, „Gra o tron” to przecież tytuł pierwszej części... Wyszedł na jaw mój laicyzm w zakresie cieszącej się wielką popularnością sagi Martina.

Szczerze pisząc, trudno wchodziło mi się w fabułę przez zastosowany sposób narracji. Punkty widzenia lepiej sprawdzają się na krótszych dziełach. Przy blisko tysiąca stron czytanie po kolei: Tyrion, Arya, Eddard, Catelyn itd. staje się nudne i, przynajmniej mnie, zmusiło do przerzucania stron, aby dowiedzieć się dalej o losach poszczególnych bohaterów. Jeśli pozostałe tomy pisane są w ten sam sposób, to nie wiem, jakich argumentów użyję, żeby się przekonać do czytania. Bo nie ukrywam – chcę wiedzieć, jak potoczą się dalsze losy bohaterów, ale ponowne czytanie: Tyrion, Catelyn itd. studzi mój zapał.

Tysiąc stron intryg, zdrad, wizji grożącego niebezpieczeństwa, prób uratowania bliskich przed zagrożeniem... to trochę za dużo. I za dużo, żeby zachwycać się kunsztem pisarskim Martina. Dla mnie jest on takim amerykańskim Sienkiewiczem, ponieważ nasz rodak tak samo umiał przez tysiące stron pisać o jednym i tym samym, stosując od czasu do czasu zwroty akcji. W „Grze o tron” zwrotów jest znacznie mniej, ale widzę jeszcze jedno podobieństwo do polskiej tradycji literackiej, mianowicie w kreacji jednego z głównych bohaterów tej części – Eddarda Starka. Człowiek z Północy postępował w zgodzie ze swoim honorem – honorem rycerza, władcy, ojca i męża. Był tak kryształowy jak bohaterowie Sienkiewicza skoro „pierwszorzędny wśród drugorzędnych pisarzy” został już przeze mnie wywołany. Ned – potężny jak Podbipięta, o nieskazitelnym honorze jak Skrzetuski, poświęcający się dla bliskich i królestwa jak Wołodyjowski... Niestety, zabrakło mu przebiegłości Zagłoby. Szkoda, że kiedy Eddard Stark wreszcie zrozumiał zasady tytułowej gry o tron i zmusił się do krakania jak pozostałe wrony, czytelnik musi się z tą postacią pożegnać, albowiem ginie on podczas egzekucji od własnego miecza.

Konstrukcja fabuły również nie jest niczym nowym, ale jak twierdził Michał Bachtin – wszystko już zostało powiedziane. Co innego sposób powtarzania po kimś. Tu opowieść dzieli się na dwie równoległe wątki: gry o tron Siedmiu Królestw oraz ostatniej ze smoczego rodu Targaryenów – Daenerys Zrodzonej w Burzy. Trochę przewidywalne te historie, ale coś jednak pcha ciekawość czytelnika, żeby przewracać strony...
PS chciałam napisać coś miłego o „Grze o tron”, ale przeczytałam dużo książek podobnych i trochę więcej książek lepszych.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Sienkiewicz - celebryta i pięć razy Maria

Henryk Sienkiewicz zawsze podobał się kobietom i on wybierał te szczególnie piękne i urocze. Pierwszą była Maria Keller, z którą już prawie miał się ożenić, gdyby nie zbytnia szczerość w listach. Niepotrzebnie Sienkiewicz użalał się bogatej narzeczonej, że skąpi sobie w uzdrowisku w Ostendzie. Rodzice Kellerówny obawiali się, że przyszły zięć - bez porządnego fachu - nie zdoła utrzymać córki. Więc dostał pierwszego kosza. Po powrocie z Ameryki Sienkiewicz nie umiał usiedzieć na miejscu. Warszawa mu obrzydła, a ponieważ końskim zdrowiem też się nie cieszył, miał usprawiedliwienie. We Włoszech - druga ojczyzna - spotkał rodzinę Szetkiewiczów z córką Marią. Podchody trwały około roku. Obawy rodziców te same - brak stałej posady, brak pieniędzy. Pomocni okazali się przyjaciele, zwłaszcza Godlewscy, którzy „wychodzili” Sienkiewiczowi piękną i uroczą żonę. Małżonkowie uzupełniali się idealnie, rozumieli się wspaniale. Marynia, która też przejawiała talenty literackie, była surow...

Siostrzana miłość w baśniowej scenerii i legendarnym czasie

Juliusz Słowacki, Balladyna Jak zachęcić uczniów do czytania tekstów kompletnie im obcych? Zwłaszcza tak zawiłych jak "Balladyna" Słowackiego... Sprawa wydaje się z góry przegrana, ale... "Balladyna" jest dobrym przykładem literatury fantastycznej (tak jest!), a także dotyczy problemu siostrzanej miłości/zazdrości. Ta uczennica, która ma siostrę, "Balladynę" powinna dobrze zrozumieć. Utwór ten napisał Juliusz Słowacki, autor dość trudnych liryków, poematów, dramatów. Trudność ta polega głównie na zawiłym języku naszpikowanym metaforami, symbolami, dowcipem, który w obecnych czasach nie musi być koniecznie zrozumiały. Niemniej, "Balladynę" - jeśli przerobi się ją na współczesny grunt - zaczyna się doceniać, zwłaszcza za wykreowanie głównej bohaterki, nie do końca typowego szwarccharakteru. Od czego zacząć? Słowacki, swoją wielką tragedię, stanowiącą część kronik historycznych Polski, umieszcza w odległych czasach. Tropem jest obecno...

Pomysł na kreatywne lekcje biblioteczne

Czołem! Dzisiaj nie będzie czystej recenzji książki. Będzie pomysł na zajęcia biblioteczne. Kilka lat temu dowiedziałam się od uczniów o pierwszym (?) polskim gamebooku. Zaczęłam szperać w internetach co to jest gamebook - sprawa okazała się banalnie prosta. Gamebook to rodzaj książki, który pozwala czytelnikowi utożsamić się z bohaterem i kierować akcją. Każdy paragraf daje kilka alternatyw. Co daje to uczniowi? Uczy się dokonywać wyborów, analizując sytuację. Ostatnio na zastępstwach zapoznaję uczniów z historią Janka, małego powstańca. Gamebook autorstwa Macieja Słomczyńskiego i Beniamina Muszyńskiego odznacza się zawrotną akcją i dość trudnymi wyborami - pozostać człowiekiem czy służba "żołnierska"? Uczniowie wczuli się w postać młodego Zawiszaka i udało im się tak pokierować jego losami - żywo przy tym dyskutując - że doszedł do finału żywy, choć nieco poobijany. Sami byli zaskoczeni, jak bardzo dali się "wkręcić" w powstańcze klimaty. Mieli tylko jedn...