„Chłopak taki, jak ty” – książka dla młodzieży o problemach młodzieży
Na książkę trafiłam przypadkiem. Widząc chłopca na okładce, pomyślałam: „O! Wreszcie coś dla chłopaków...” I kupiłam do szkolnej biblioteki. A wystarczyło zadać sobie więcej trudu i przeczytać informacje na tyle okładki. Bo książka jest, jak zwykle, o miłości. Ale nie tylko.
Ginger Scott, Chłopak taki, jak ty
Rzecz dzieje się w Ameryce na prowincji. Prolog wprowadza czytelnika w główną problematykę utworu – odrzucenia, wymierzania sobie kary, popadania w nałogi. Rozpad rodziny jest tu przedstawiony jako gwóźdź do trumny ojca i córki. Czytelnik, natomiast, patrzy, jak bohaterowie ten gwóźdź przybijają coraz mocniej i mocniej. Ich ringiem jest nie tylko dom, ale i szkoła, ponieważ ojciec jest trenerem baseballa a córka gra w drużynie softballa. Kłócą się, zachowując jednocześnie granice, jak na boisku.
I byłaby to kolejna powieść o buncie nastolatki wyrażanym w alkoholu i imponowaniu za wszelką cenę rówieśnikom (dlaczego zawsze ludzie – bez względu na wiek – wyżywają się na sobie za coś, czego nie zrobili?...), gdyby nie pojawienie się tajemniczego chłopaka, takiego podwórkowego supermana.
Tu mam problem. Taka niedopracowana historia z tym Chrisem czy Wesem, a może młodszą wersją Clarka Kenta... Chłopak pojawia się znikąd i dysponuje szybkością i siłą. Nie jest jednak dość szybki, aby trafiać w piłki rzucane przez Joss. Cechuje się jeszcze maniakalnym uporem ratowania Josselyn Winters z opałów.
Muszę o tym napisać. Akcja powieści ma słabsze miejsca (takie wiecie, stereotypowe, jak, np. koleżanka chcąca podkraść ci chłopaka), ale najsłabsza jest końcówka. Na finiszu, który żegna trwający 9 lat mecz obrzucania się winami, dochodzi do tragedii. Tu – moim zdaniem – powinna paść ostateczna z ostatecznych kropek. Skończyło się, trudno. Autorka, niestety ze szkodą dla całości, dodaje „supermańskości” i tak już mało realnemu Weso-Chrisowi. Nie wiem, po co... Czy chodzi o pogoń za marzeniami? Mrzonkami? Czy to powieściowy „Dotyk Anioła” (był taki serial, kiedyś tam....). Mam bardzo mieszane uczucia co do najsłabszej postaci w tej powieści i jej wątku.
To tylko moja opinia. Może Wasza będzie inna. Jedno jest pewne – żeby wyrobić sobie zdanie, trzeba przeczytać książkę. A czyta się szybko. No chyba, że się nie lubi młodzieżowych „szturm-und-drangów.”
Komentarze
Prześlij komentarz