Co się nie śniło filozofom... - "Silver. Druga Księga Snów" Kerstin Gier
Przyznam szczerze, że słabo pamiętam pierwszą księgę. Co pewnie oznacza, że nie wciągnęła mnie historia nastolatków zakradających się w nocy do cudzych snów. Przyznać jednak muszę, że drugą księgę pochłonęłam jak rogaliki pocieszenia Lottie - w mig, a trzecią - chyba jeszcze szybciej. Ale najpierw o drugiej.
Kerstin Gier, Silver. Druga Księga Snów
Pomijając nieco "babciową" szatę graficzną książki, napiszę, co mnie najbardziej zaangażowało do czytania, a właściwie nie-odrywania-się od fabuły.
Tym razem była to atmosfera mającej się wydarzyć tragedii, a której bohaterką była zamknięta w zakładzie psychiatrycznym Anabel - jak pamiętamy z części pierwszej, chciała złożyć ofiarę (ludzką) dla Pana Cieni i Mroku. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego - ot kolejne tragiromansidło z wątkiem fantastycznym, czy raczej demonicznym, dla nastolatków, gdyby nie fakt, że fabuła dzieje się w snach. To ocaliło cały ten "gotycki" temat.
A w snach, jak wiadomo, może wydarzyć się wszystko - przyjaciel staje się wrogiem, wróg przyjacielem, wróg zostaje wrogiem, a przyjaciel przyjacielem. Może się również okazać, że sen stanie się jawą, a jawa snem. To kolejny czynnik, który nadał tempa akcji i sprawił, że wsiąkało się w treść.
Dalsze czynniki wsiąkania w fabułę mają wiele wspólnego z zagadkami, zemstą i... skandalami. Nastolatkom powinna powieść przypaść do gustu. Nie jest taka szablonowa, a porusza - mimo wszystko - wątki miłosne, przyjaźni rówieśniczej, patchworkowej rodziny, akceptacji i wybryków młodzieży, a także hejtu. Jeśli tylko przebrnie się przez pierwszy tom...
Komentarze
Prześlij komentarz