Koniec ze snami! Albo dopiero początek... - "Silver. Trzecia Księga Snów" Kerstin Gier
To już ostatnie spotkanie z Liv Silver, w którym wyjaśnią się wszystkie tajemnice. Myślę, że będziecie zaskoczeni! Mnie trochę zatkało... na szczęście czytałam na jawie, nie w śnie.
Kerstin Gier, Silver. Trzecia Księga Snów
Pamiętacie, na czym stanęła fabuła w drugiej księdze? Nie chcę za wiele zdradzać - zupełnie na odwrót do Secrecy - ponieważ, ktoś może nie dokończył Silver II albo nawet nie zaczął. Niemniej, napiszę tylko tyle, że rodzinne dramaty na jawie stają się "miłym" przerywnikiem prawdziwych dramatów, choć w śnie.
Liv zmierzy się z ostatecznie z wrogami i pewnie nawet nie śniła (!), kto przyjdzie jej z pomocą. Będzie dużo napięcia, "nerwówki", jak i chwytów rodem z komedii romantycznej. Ogólnie - fajnie, ciekawie, ok.
Mam jednak kilka zastrzeżeń. Postaci męskie, które miały swoje "charaktery", do których czytelnik się przyzwyczaił, trochę się rozmyły na tle toczącej się akcji. Grayson, Henry - zmienili się, tylko Arthur pozostał sobą. Może gdyby czytało się części powieści w dłuższym odstępie czasu - dłuższym niż kilkanaście godzin - to nie byłoby to aż tak rzucające się w oczy. Mnie się rzuciło i... trochę mi to przeszkadzało.
A chyba najgorsze jest to, że główny "motor" finiszującej fabuły znika. Ten, który doprowadził do końca historię, nie wziął w końcu udziału... nie wiem, jak to wyjaśnić. Główna bohaterka również nie jest główną, ponieważ zastępują ją ktoś inny, kto zdradził się z innymi talentami. Zdrad tu będzie sporo, ale nie miłosnych tylko... towarzyskich.
Trochę to wszystko zawikłane, trochę bzdurne, trochę nielogiczne... jak sen. Może tak to trzeba wyjaśnić.
Komentarze
Prześlij komentarz