
Frances Hodgson Burnett, Tajemniczy ogród
Książka wydana w 1911 roku skłania i dziś do refleksji o życiu i znaczeniu przyrody dla ludzi. Bogata w opisy budzącej się do życia krainy wrzosowisk jest jednocześnie opowieścią o budzących się do życia dzieci (o zgrozo!) i dorosłego okaleczonego fizycznie i psychicznie. Autorka trafiła w sedno, uzmysławiając wszystkim to, co właściwie każdy wiedział od zawsze - świeże powietrze i praca wpływają pozytywnie na ludzi zmęczonych, zagubionych, strapionych. Przekonali się o tym bohaterowie i my się o tym przekonujemy, kiedy wracamy zmęczeni ze spacerów lub biegania albo prac w ogrodzie; kiedy wysiłek fizyczny jest powodem do radości wypływającej z satysfakcji, że zrobiło się kawał dobrej, pożytecznej, roboty. Człowiek przecież odwraca się od czarnych myśli, skupia na prostym celu, który - właściwie - nie wymaga tęgiego wysiłku umysłowego.
Gdyby nie przyroda w postaci gila i ogrodu, Mary i Colin nigdy nie odzyskaliby wigoru i chęci życia. Ich myśli na zawsze skierowane byłyby na czubek własnego nosa i zadręczaliby siebie i swoje otoczenie. Łopatka, grabki i nasionka sprawiły, że dzieci nie tylko odkrywały przyjemność z pracy, obserwacji odradzającej się po zimie przyrody. Dzieci poczyniły dużo głębsze obserwacje - swojej duszy. To dość wnikliwa psychoanaliza, dość aktualna, zważywszy że domeną dzieci było onegdaj bieganie na podwórku, a dziś siedzenie przed komputerem. Fabuła wręcz wykrzykuje, aby porzucić "domowe" rozrywki, siedzący tryb życia, kanapę i wynurzyć się na dwór, pobiegać, porobić coś prostego, ale pożytecznego; poznać świat, zaobserwować przyrodę. Wówczas wszystko zmieni się na lepsze - od kondycji fizycznej do psychicznej. Tak rodzi się też dobro - owa magia uskuteczniana przez Colina. Chociaż również dobrze można to nazwać pozytywnym nastawieniem do życia, proekologicznym wyborem, w którym człowiek zdaje sobie sprawę, że natura daje siłę, że w niej jest moc i mądrość.
Autorka dobrze to sobie przemyślała. Dlatego dla Mary i Colina uczyniła antagonistę w postaci Dicka, a ponuremu ojcu - Archibalda Cravena, przeciwstawiła radosną, kochającą i troskliwą matkę - Zuzannę Sowerby. Czytelnik sam przekonuje się, czyje nastawienie do życia jest lepsze, kto jest wartościową postacią. Okrasza te wybory wnikliwymi opisami przyrody, komentarzami prostego filozofa. Jak dla mnie książka się niepotrzebnie przeciąga do jesieni, skróciłabym. Ale... to kwestia gustu.
Takich wartościowych książek jest zdecydowanie za mało. Zdaję sobie sprawę, że czytanie głównie opisów nie musi spotkać się z entuzjazmem dziecka przyzwyczajonego do krótkich, rozrywkowych treści. Mimo to chętnie przekonuję dzieci do czytania "Tajemniczego ogrodu", ponieważ może dzięki książce i historii dwójki małych tetryków, ktoś wreszcie zejdzie z kanapy i odkryje świat wokół siebie, swoją duszę i będzie miał z tego wielką radochę!
Komentarze
Prześlij komentarz