Conan czy Wiedźmin? Kogo przypomina Jakub Wędrowycz?
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku, aby przyniósł wszystkim miłośnikom czytania nowych wspaniałych lekturkowych wrażeń, ciekawych odkryć, niebanalnych refleksji i w końcu - przyjaciół,z którymi można się dzielić polekturowymi wrażeniami!
Noworoczny post to nie będą tylko życzenia dla moli książkowych, booktropicieli czy dla tych jeszcze niezdecydowanych; będzie o "polskiej odpowiedzi na Conana Barbarzyńcę" - jak czytam na okładce jednej z powieści Andrzeja Pilipiuka.
Andrzej Pilipiuk, Homo bimbrownikus
O powieściach Pilipiuka dowiedziałam się od Kacpra, który startował w pierwszej edycji booktalkingu organizowanego przeze mnie w gimnajzum. Chłopiec tak barwnie opowiadał o Jakubie Wędrowyczu, że nie sposób było przejść obojętnie. Gdy spytałam, którą część poleca, odpowiedział, że wszystkie są tak samo zabawne i tak samo ciekawe, a przede wszystkim przemycają taki sam obraz Polski. Jaki? Zamierzam Wam o tym nieco napisać.
"Homo bimbrownikus" składa się z czterech części ("rozdziałów"?) - trzy pierwsze stanowią krótkie wstępne opowiadania. Jak dla mnie są czymś w rodzaju zaproszenia - wchodzisz czy wychodzisz ze świata egzorcystów, pijaczynów, szubrawców, kpiarzy i warchołów. Konstrukcyjnie są dość ciekawe. Nawiązują do kabaretów, legend... i - jakby nie było ze względu na tytuł - czuć procenty: śmiechu, czy wręcz dowcipu (bardzo polskiego), stereotypów, pomysłowości (typu "Polak potrafi"), warcholstwa (wiem, powtórzyłam się) i wielu jeszcze innych cech, które z nas - Polaków - wyłażą, gdy jesteśmy trzeźwi lub nie.
Czwarte opowiadanie jest suto zakrapiane procentami, ponieważ akcja wykracza poza logikę. Pełno zwrotów akcji, czasami zbyt łatwych rozwiązań, ale sytuację ratuje naprawdę dowcipny język obu bohaterów: Jakuba Wędrowycza i Semena Korczaszki. Fabuła osadzona jest w Warszawie, w której walkę o prym toczą różne religie - katolicyzm, pradawne wierzenia słowiańskie, religie egipskie oraz paraneandertalskie. Bowiem z ludźmi żyją zaadaptowani homo sapiens fossilis, czyli pośrednicy między neandertalczykami a ludźmi. Jakub, oczywiście, musi zaprowadzić porządek. Jaki obraz Polaków, czy ludzi w ogóle, się tu wyłania? Nie ważne jak się nazwiemy, zawsze będziemy podzieleni czy ze względu na wiarę, na wygląd; zawsze będziemy dążyć do władzy i realizacji własnych korzyści; bez względu na czas i miejsce jesteśmy nastawieni wrogo i wykorzystujemy innych do cna. Życie w Polce - sen wariata... albo i sen Jakuba Wędrowycza.
Dla laika Pilipiukowej prozy, którym na pewno jestem, Jakub Wędrowycz jawi się jako egzorcysta walczący z diabłami Smoluchami - tymi, co to podpisują cyrografy na ludzkiej skórze i czyhają na śmierć podpisujących ludzi; walczy z sympatykami religii innych niż katolicyzm; Jakub ma kontakty z Inkwizycją i wiedźmami; zna się na magii i potrafi podróżować w czasie; jest przy tym niepoprawnym pijaczyną, dla którego procenty w krwi są jak vis vitalis (siła życiowa); brak mu kultury osobistej, tężyzny fizycznej - jest stary i zmizerniały. Mimo wszystko gołym okiem widać podobieństwo do Wiedźmina - walka z istotami, które dla zwykłych ludzi uchodzą za potwory i inne demony, nadnaturalne zdolności. Różnica polega trochę na dowcipie - Wiedźmin uskutecznia sarkazm, Wędrowycz woli prosty i dosadny język; jak i na sposobie pokonywania wrogich gadzin - Wędrowycz najpierw zażywa swój eliksir siły (czyli alkohol, stąd homo bimbrownikus), by później unicestwić wroga sprytem i cwaniactwem.
Co z Conanem? Przyznaję - nie wiem. Może muszę przeczytać wcześniejsze tomy z przygodami zwieśniaczałego starca, którego wyrzekło się i piekło i niebo.
Reasumując, powieść Pilipiuka aż tak bardzo jak wypowiedź Kacpra mnie nie przekonała, ale być może trafiłam na spadek formy autora przygód nietuzinkowego egzorcysty.
Komentarze
Prześlij komentarz