Siedem dni Kess i Jess. Trudna historia o nastolatkach
Spóźniony post, niestety, i to o kilka dni! Dlaczego przyznaję się do takiego niedociągnięcia?! Ponieważ w piątek - 10 listopada - był obchodzony Dzień Młodzieży, a książka, którą właśnie co skończyłam czytać, jak najbardziej pasuje do tego wydarzenia, szkoda że w ogóle nie nagłaśnianego.
Trudny temat, lecz mam nadzieję, że się jeszcze nie przejadł. Zaczynamy?
Eve Ainsworth, 7 dni
Książka, obok której nie można przejść obojętnie
Bohaterkami fabuły, ułożonej w dziennik trwający tydzień, są dwie nastolatki Kess i Jess. Pierwsza jest piękna, smukła i lubiana przez rówieśników. Kess dostaje to, co zechce; jest silna i nie ma co ukrywać - to ona rządzi w szkole. Jess jest zakompleksiona, zapracowana i zahukana. Jest przede wszystkim ofiarą hejtu - trzeciego bohatera tej książki. Za co "podpadła" Kess i jej bandzie? Jess nie wpisuje się w kanon "szkolnej urody", nie wpisuje się w kanon "szkolnej megagwiazdy", za jaką uchodzi Kess i jej spółka, jest poza wszelkim wyobrażeniem nastolatki lansowanym przez magazyny, seriale i internety. Niestety, dziewczynę spotykają ciągłe upokorzenia, wyzwiska, o których autorka przypomina w "chmurach" za każdym razem, kiedy rozpoczyna rozdział poświęcony jednej z bohaterek.
Jak już wspomniałam fabuła przypomina dziennik wydarzeń. Każdy dzień opisany jest z perspektywy najpierw jednej, a za chwilę drugiej bohaterki. Dzięki temu otrzymujemy i zsubiektywizowaną wersję wydarzeń, a w sumie - obiektywizację. Poprzez ten "sprytny" zabieg autorka powieści młodzieżowej ukazuje nie tylko relacje ofiara-kat, ale mechanizm powstawania hejtu, jego "panoszenie się" i krzywdę, jaką wyrządza... właściwie obu stronom. Karty z dziennika ukazują myśli, działania dziewczyn, ale też ukazują źródło hejtu, przyczyny konfliktów w ogóle.
Nie ukrywam, że powieść jest tendencyjna i zmierza do oczywistego końca. Jednak akcja jest udramatyzowana, czytelnik czyta w napięciu, nie mogąc oderwać się od lektury. Przyczyna? Chce wiedzieć, czy Kess zostanie ukarana. W pewnym momencie dochodzi do katastrofy... (nie bez powodu używam terminologii związanej z dramatem). Ale to nie będzie tak, jak teraz myślicie, ponieważ autorka, może za szybko i to jest ten maleńki błąd, wyjaśnia całą sytuację i jasno zmierza do rozwiązania.
Opowieść zmusza do głębokich refleksji. Czy naprawdę tak ma wyglądać komunikacja między ludźmi? Czy rzeczywiście musimy się lansować przez brutalizację, upokarzanie innych? Do czego jesteśmy gotowi posunąć się dla polepszenia nastroju? Czy zawsze słaby to ten, co dostaje "w ciry"? Wreszcie, skąd się bierze zło w tak młodych ludziach? Jak temu zapobiec? Książka ta była pozycją propagowaną przez polskiego Rzecznika Praw Dziecka, ja żałuję bardzo, że nie weszła w kanon lektur szkolnych i wciąż trzeba czytać obce już powieści Sienkiewiczów i innych klasyków. Aktualnie młodzież ma inne problemy niż Zbyszko czy Jagienka. Bliższe są, niestety, problemy Jess i Kess tym bradziej, że w kwestii hejtu Polacy wciąż jesteśmy w czołówce Europy.
Komentarze
Prześlij komentarz