Posty

Wyświetlanie postów z 2021

„Pajączek na rowerze” – wybuchowa mieszanka charakterków

Obraz
  Ilekroć uczniowie czytali fragmenty „Pajączka...” w podręczniku, zawsze przychodzili do biblioteki pytać się, czy książka jest na półkach. Z ciekawości sama przeczytałam tę dość krótką powieść dla dzieci, choć – moim skromnym zdaniem – dla starszych dzieci-już-prawie-nastoletnich. I muszę przyznać, że mnie miło zaskoczyła. Książka, oczywiście.   Ewa Nowak, Pajączek na rowerze Jest to historia dwójki jedenastoletnich dzieci, o kompletnie odmiennych temperamentach, z których los po trosze zadrwił. Dzieci nie pałają do siebie sentymentami, choć są na siebie skazane. Ola jest jak wstrząśnięta butelka oranżady, natomiast Łukaszek to ciapa i kujonek. Przez większość partii fabuły czytamy o antypatii, która pod wpływem różnych okoliczności zaczyna się zmieniać o 180 stopni. Jaki będzie finał przyjaźni Oli z Łukaszem? Przeczytajcie koniecznie, ponieważ nie raz zawita na Waszych twarzach uśmiech, a nawet się uśmiejecie, zwłaszcza w scenach „rzeczowo” intymnych. Gdyby ktoś z Was pomyśl

„Serafina i siedem gwiazd” – powrót, ale czy konieczny...?

Obraz
Uwielbiam Serafinę! Czwarta część mnie rozczarowała... niedopracowaniem.   Robert Beatty, Serafina i siedem gwiazd   Nie będę ukrywała, że po przeczytaniu noty od autora w trzeciej części, w której wyjaśniał, że to ostatnia część przygód Serafiny, poczułam zawód. Druga i trzecia, a zwłaszcza druga część opowiadająca o losach młodej strażniczki Biltmore, zauroczyła mnie nieoczywistą akcją, mądrze przemyślaną kompozycją, świetnymi opisami i wspaniałym językiem narracji. To był dla mnie geniusz baśni współczesnej. Gdy tylko dowiedziałam się o części czwartej, zaraz zakupiłam ją do szkolnej biblioteki. I zanurzyłam się w lekturze. Całość czytało się dość szybko, chociaż akcja nie toczy się proporcjonalnie. Przez większość fabuły mamy do czynienia z przeczuciami, co spowolnia akcję, mimo licznych zabójstw, a   dopiero końcowa partia przyspiesza, wyjaśnia wszystko i jak zwykle Serafina ma ręce i łapy pełne roboty. Tu jest ciekawe jedno rozwiązanie autora – czytelnik nie jest do koń

„Pestka, drops, cukierek. Ekonomia dziecinnie prosta”... gdyby tylko tak było w istocie

Obraz
Refleksje poniższe zaczyna nadgryzać ząb czasu, ponieważ nikłe są wspomnienia z lektury tej krótkiej, acz ładnie ilustrowanej, książeczki. A może owa książeczka sama była nikła... nijaka?   Grzegorz Kasdepke, Pestka, drops, cukierek Na regałach w bibliotece dzieci znajdą wiele książek autorstwa Grzegorza Kasdepki, którego wprost uwielbiają. I słusznie. Sama jestem fanką detektywa Pozytywki. Nie opuszcza mnie jednak wrażenie, że pojawienie się pana Grzegorza wywołało wielki entuzjazm wydawców, którzy z udziałem tegoż pisarza produkowali wszystko i o wszystkim. Ilość nie zawsze idzie w parze z jakością... Teraz o „Pestce...”. Zamysłem książki była edukacja ekonomiczna dla dzieci. Temat karkołomny. Ekonomia ma wiele trudnych pojęć, które nie każdy pojmie w lot. Historyjka, a właściwie historyjki, opowiedziane w „Pestce...” nie wniosą zbyt wiele wiedzy w tej materii, jeśli nie będzie odpowiedniego komentarza z ust czytającego dziecku. Pierwsze opowiadanie dotyczy zakompleksionego c

„Dynastia Miziołków” – polska alternatywa Mikołajka...?

Obraz
Nie powiem, żebym przeczytała Miziołków szybko, bo trochę mnie nudzili. Uczniowie podzielają moje wrażenia. Co jest nie tak? Chyba ta dynastia...   Joanna Olech, Dynastia Miziołków Powieść dla dzieci w formie dziennika to miła odmiana, zwłaszcza dla pożeraczy książek, jak i dla tych czytających same lektury. Pokazuje to, że książki mogą przybrać różną postać, a narracja pierwszoosobowa przybliża czytelnika do bohatera i na odwrót. Dobrze, że dzieci poznają i takie oblicza literatury. Niemniej, co mi nie odpowiada to chyba brak... akcji. Dziennik zawiera nieraz ciekawe, nieraz dowcipne przemyślenia dojrzewającego Miziołka o rodzinie – Mamiszonie, Papiszonie, Kaszydle i Potworze, oraz o szkole i kolegach. Fabuła trwa mniej więcej rok. Nie można więc powiedzieć, że nic się nie dzieje, wręcz przeciwnie – poznajemy zawiłe stosunki małżeńskie, trudne relacje między rodzeństwem, a także z kolegami walczącymi o tę samą Beatę. Mi jednak brakuje jakiegoś wydarzenia, które miałoby ciągłoś

„Magiczne drzewo. Czerwone krzesło” – czyli o tym, jak wpakować się w kłopoty

Obraz
Uczniowie często pytają mnie o powieści przygodowe. „Czerwone krzesło” jest godne polecenia, ponieważ dużo się tam dzieje. Ale czy jest to książka mądra? Coś tam się na pewno znajdzie, jednak...   Andrzej Maleszka, Magiczne drzewo. Czerwone krzesło Powieść przygodowa z elementami baśniowymi – tak bym to zakwalifikowała. Bohaterami jest trójka rodzeństwa, w ręce której wpada magiczny przedmiot. W baśni zawsze bohaterowie kojarzeni byli opozycyjnie – mądry i głupi, dobry i zły. Rodzeństwo pakuje się w same przygody (czyt. problemy) z racji nieumiejętnego korzystania z tytułowego krzesła. Oj, dzieci miały wiele okazji dokonać lepszych wyborów, ale nie zrobiły tego, co chyba dowodzi, że nie są z tych „lepszych” i nagradzanych baśniowych postaci. Może autor chciał ukazać dzieci takie, jakie są? Tylko po co, skoro można dać przykład. Jest w książce postać, która ma niecne plany wykorzystania magicznego krzesła i... ten wątek jest mądrze pociągnięty. Co do dzieci... tu musiałaby wkroczy

„Ikabog” – powrót baśni w smakowitej oprawie

Obraz
Jedynym minusem, jaki znajduje w „Ikabogu” jest to, że za szybko się kończy. Że się kończy w ogóle. Pierwszorzędnie opowiedziana baśń trzyma w napięciu od pierwszej strony, dzięki prostym – „fatycznym” – zabiegom narratora. Geniusz! Gratulacje dla tłumaczy, którzy wykonali kawał dobrej roboty z przekładem.   J.K. Rowling, Ikabog Po przeczytaniu „Syna wiedźmy” wydawało mi się, że nie znajdę utworu przebijającego tę właśnie baśń. Obecna literatura dla dzieci i młodzieży jest – jak dla mnie – zbyt postmodernistyczna albo nachalnie obyczajowa, przez co traci na wartości. A tu nagle powraca baśń, gatunek jak najbardziej słusznie kojarzący się z dziećmi i rozwijaniem wyobraźni, ale też i etosu człowieczeństwa. „Syn wiedźmy” był dla mnie geniuszem, dorównał (jeśli nie przebił...) swych wielkich duńskich i niemieckich przodków. I nagle podczas pandemii pojawia się „Ikabog” autorstwa pisarki kojarzącej się z murowanym sukcesem literatury dla dzieci i młodzieży. Czy nowe dzieło J.K. Rowl