O końcu świata i ludzkości – słów kilka o powieści pt. „Rozkaz zagłady”
James Dashner, Rozkaz zagłady (tom 0,5 lub, jak kto woli, tom 4)
Nie
meteor, nie asteroida, ani nawet wojna tylko Słońce okaże się naszym
przekleństwem. Pewnego razu dwójka nastolatków, Mark i Trina, zostaje uwięziona
w metrze, dlatego że burza słoneczna siała spustoszenie na powierzchni ziemi. W
krótkim czasie ludzkość została zdziesiątkowana, a u tych, co przeżyli,
instynkty przetrwania przebiły się przez etyczny pancerz. Uczono nas, że nie
kopie się leżącego, ale czym jest ta nauka, gdy walka toczy się o życie, nawet
jeśli to życie jest tylko namiastką, wegetacją.
Nastoletni
i też by umarli, gdyby nie pomoc weteranów wojennych – Aleca i Lany. W krótce
cała paczka trafia do w miarę bezpiecznej strefy i układa sobie życie na nowo.
Myśleli, że najgorsze mają już za sobą. Nic bardziej mylnego. Okazuje się, że
ludzi jest więcej niż zasobów żywności. I na co wpadają przywódcy…? W imię
dobra ludzkości trzeba tych ludzi… zdziesiątkować. Po raz kolejny. Tylko,
niestety, metoda pozbawiania życia ocalonych wymyka się spod kontroli. Grupę
bohaterów również spotyka to nieszczęście i trudna walka z czasem, z ludzką
nienawiścią i najgorszymi instynktami, jakie w nas drzemią.
Tak
się złożyło, że Mark i Alec zostają rozdzieleni od Lany i Triny, jak i małej
dziewczynki DeeDee, która najprawdopodobniej nie cierpi na wirusa odbierającego
ludziom rozum. Ich walka o odnalezienie dziewczyn jest pełna niebezpieczeństw,
gonitwy z czasem, w prawdziwym ogniu i w ogniu walki. Ogień jest tu kluczowy –
zaczyna i kończy akcję.
Po
przeczytaniu pozostałych części, bez dwóch zdań, uważam, że jest to najlepiej
napisany tom całej serii. Akcja jest przemyślana nieco bardziej – choć
momentami absurdalna, męcząca z powodu wciąż powtarzających się sytuacji, to,
mimo wszystko, ma ręce i nogi. Myślę, że to poprzez retrospekcje – najlepiej napisane,
z których dowiadujemy się, co się stało, zanim został wydany tytułowy rozkaz
zagłady. Ale tak jak napisałam wcześniej, akcja obfituje w powtórzenia,
nawalanki, a te nieraz są absurdalne.
Niemniej,
obraz postapokaliptycznej wizji przyszłości jest przerażający, tym bardziej, że
to nie kataklizm, ale człowiek dobija drugiego człowieka. Ta książka stawia
pytania, czy to my dla siebie jesteśmy największym zagrożeniem? Czy władza ma
prawo decydować o losach ludzkości? Jak żyć w świecie wynaturzonym? I czy jest
w nim jeszcze miejsce na sumienie, miłość… Lektura gorzka w przemyśleniach, ale
o wartkiej akcji. Amerykańska. Na szczęście nie jest jeszcze tak groteskowa jak
seria Scary movie, ale nie jest też najwyższych lotów.
Komentarze
Prześlij komentarz