Wojna w oczach zuchwałej nastolatki
Nie ma co ukrywać, że Polacy z okresu wojny i okupacji tworzą pewnego rodzaju mity o bohaterstwie, odwadze, czasami mylonej z brawurą, ale także demonizują w nich okupantów i najeźdźców. Tymczasem coraz częściej pojawiają się publikacje, które chcą wojnę zobiektywizować. Jak ma się do tego niedawno wydany pamiętnik pewnej nastolatki, z pochodzenia łomżanki? Ile w nim prawdy? Myślę, że to nie prawdy należy w nim szukać, lecz wołania, czy wręcz krzyku, o wolność, normalność i... miłość.
Pięknie wydana książka, opatrzona komentarzami i fotografiami dopasowanymi do treści lektury wspomnień nastoletniej Hanki, zawiera również autograf i to, co najważniejsze - publikacje pamiętnika pisanego od roku 1940. Z początku zabiera się do tego wspomnieniowego projektu z wielkim zaangażowaniem. Czego się tu nie znajdzie - od ciastek (dużej ilości ciastek) i związanej z nimi kawiarnianej topografii Warszawy, przez jazdy na rowerze (ulubione zajęcie Hanki), aż po naukę tajną i praktyki (mniej lubiane zajęcie, ale przynajmniej znała jego wartość). Informacji o wojnie jest bardzo mało. Jeśli ktoś by szukał, oczywiście, brawurowych akcji polskiego podziemia, akcji sabotażowych czy dywersyjnych. To się rozczaruje. Pamiętnik jest bardzo "dziewczyński", czyli zawiera typowe dla ówczesnych nastolatek zajęcia: flirty z nauką, gotowaniem, kawiarniami, ale też i z chłopcami.
Idąc tym tropem, czytelnik znajdzie jednak dużo informacji o okupacji. Skąd ludzie brali jedzenie, gdzie mogli spokojnie spędzać czas, jakie filmy puszczano w kinach, jak wyglądała ówczesna nauka, jakimi priorytetami kierowali się zwykli mieszkańcy okupowanej stolicy i, przede wszystkim, co o wojnie myśleli pokrzywdzeni nastolatkowie. Nie każdemu w głowie pogoń z bronią za "Niemcem". Tym bardziej nie w głowie Hanki.
Do wspomnień dziewczyny należy podejść podejrzliwie. Niektóre informacje brzmią kontrowersyjnie, burzą stereotyp "Wandy, co nie chciała Niemca", ponieważ Hanka trafiała na samych niemieckich absztyfikantów. Czy w Warszawie nie było gentelmeńskich Polaków? Czy Helmut, Gunter i inni nie mogli być zastąpieni jakimś Władkiem czy Bronkiem? Otóż nie. Dziewczyna, dla której najważniejsza była wolność (a ta przebija nie tylko przez wspomnienia jazdy rowerowej), lubiła zagrać na nosie temu, co akurat wprawiało ją w złość. Niemożność normalnego dorastania, flirtowania, malowania się, strojenia, tańcowania, to wszystko czyniło wojnę w oczach Hanki jakimś koszmarem, jakimiś potwornymi kajdanami. Stąd pewnie fantazjowanie na przekór wszystkim i wszystkiemu. Niektóre historie brzmią jak melodramat, inne jak tani romans. Nie można jednak spodziewać się czegoś lepszego, po młodej dziewczynie, niesystematycznej, która łatwo się zapala i szybko gaśnie.
Czy da się ją lubić wobec takiej "skazy moralnej"? Oczywiście, że tak, choć czasami ma się ochotę... Hanka, trzpiotka ceniąca najwyżej wolność, nie jest do końca zepsuta. Stawia ważne pytania swojemu sumieniu, aktualne do dziś. Nie jest to tylko kwestia romansów prawdopodobnych czy wyimaginowanych, lecz kwestia etyki, honoru, patriotyzmu. Bycie sobą... czy zawsze musi nas drogo kosztować? Czy wszystko da się posegregować na dobre-złe, białe-czarne? Pamiętniki Hanki Zach rzucają nowe światło na zachowanie się cywilów, młodzieży, Polaków wreszcie w czasach tak dla nas ważnych. Uświadamiają, że wojnę można (a nawet trzeba było) przeżywać inaczej, co nie znaczy gorzej niż bohaterscy harcerze, żołnierze i inne "kamienie na szaniec".
Komentarze
Prześlij komentarz