Adam Mickiewicz - losy niedoszłego powstańca i permanentnego pielgrzyma cz. IV
Ponoć wyrzekł: "Nieszczęście", gdy usłyszał o klęsce powstania listopadowego. Ale sam nie zrobił nic... Hibernacja trwała ok. pięciu miesięcy, kiedy poeta wyruszył do Paryża, oczekując cudu ze strony polskiej emigracji oraz francuskich polityków. Pisze proroczy wiersz "Do Matki Polki", który na wiele lat stanie się sztandarowym stereotypem matki w kulturze polskiej. Mickiewicz zachowywał się, jakby chciał a nie mógł jednocześnie wziąć udziału w powstaniu listopadowym. Jego chorowity przyjaciel - Stefan Garczyński - rzucił wszystko i pojechał walczyć. Jego kaleki brat Franciszek zapomniał o sobie i też... poszedł walczyć. Na szczęście spotkał brata w Poznańskiem i od niego usłyszał: "A słowo ciałem się stało, a Wallenrod - Belwederem". Tylko gdzie był autor "Wallenroda"? Gdzie był przewodnik duchowy młodych powstańców?
Adam Mickiewicz i niedokończona historia powstańca
Faktycznie można tak powiedzieć o Mickiewiczu jako powstańcy. Co mu ostatecznie dało przedarcie się aż do poznańskich lasów, skoro prowadził żywot bawidamka i celebryty w towarzystwie szlachty polskiej. Próbował chociaż myślami wspierać walczących rodaków. I swoimi wierszami, choć nie pisywał ich za wiele. Na jeden wszak warto zwrócić uwagę. "Reduta Ordona". Wiersz powstał z relacji powstańca, którą słyszał Mickiewicz. Tym powstańcem był nie kto inny, jak przyjaciel Mickiewicza Stefan Garczyński, walczący u boku Umińskiego. Ordon walczył pod dowództwem Bema, ale obie komendy walczyły blisko siebie. Z jego opowiadań poeta chciał złożyć hołd generałowi Umińskiemu za dzielną obronę, "który w sprawie naszej nie rozpaczał i do końca chciał walczyć". Wiersz "Reduta..." ukazał się w tomiku Garczyńskiego w 1833 roku. Poeta jednak zmienił zakończenie, uśmiercając Ordona. Wiersz podkreślał waleczność i beznadziejne położenie powstańców, ale tragiczny finał umocnił przekonania o nieustępującym heroizmie polskiego wojaka. Historia tak się jednak poukładała, że Mickiewicz miał możliwość spotkania Ordona w Burgas, w Bułgarii. Przy podawaniu rąk obrońca reduty najprawdopodobniej powiedział: "Jestem Ordon, któregoś pan na tamten świat wyprawił", po czym wpadli sobie w objęcia.
Nowa filozofia - mesjanizm
Do Paryża powrócił 31 lipca 1832 roku. Nawiązał bliskie stosunki ze śmietanką artystyczną, ale kategorycznie odmówił przyjaźni Juliuszowi Słowackiemu (!). Jednak echo powstania... Mickiewicz nigdy nie mógł sobie tego darować. Wpadł w depresję, bardzo ciężko przeżywał i własną niemoc i bezustanne spory polskich polityków. Spowiedzią z tego nieszczęśliwego, wręcz tragicznego okresu z życia Mickiewicza, jest właśnie III część "Dziadów", w której Mickiewicz proponuje inną metodę walki, a nawet rewolucji. Może po oskarżeniach o brak etyki, co miało miejsce w makiawelicznej postawie Konrada Wallenroda, poeta obrał inny kierunek - poświęcenie, męczeństwo. Dowodem na ten mesjanistyczny okres w jego życiu są pisane w Paryżu "Księgi narodu i pielgrzymstwa polskiego". Utrzymane w stylizacji biblijnej dzieje narodu nadwiślańskiego kraju operują wielokrotnie porównaniami do dziejów samego Mesjasza. Do tego podniosły styl, uduchowiony ton, tendencyjność bijąca po oczach tworzą "coś" w rodzaju podręcznika - duchowego przewodnika, instruktażu "jak zmienić naród" pracą dla ogółu, prototypem pacy u podstaw. W końcu nie przypadkiem pierwotny tytuł "Ksiąg..." brzmiał "Katechizm".
Mickiewicz mówi wyraźne "nie" dla fałszu polityków, dla bałwochwalstwa, które rozumie jako wierne i bezrefleksyjne służenie nowym bóstwom: Katarzynie Wielkiej, Marii Teresie i Fryderykowi II. Chwali natomiast chrześcijan jako tych, którzy kierują się w życiu zasadami, miłosierdziem i dobrem wspólnoty, a także bezinteresownością. Przykładem jest Kolumb, ponieważ przemierzał morza i oceany nie dla siebie, ale szukając nowych ziemi dla chrześcijan. W "Księgach..." czuć wyraźnie filozofię ojca Lamennais. Uważał on, że władzę powinno się oddać ludowi, ponieważ ten jest nośnikiem i adresatem wiary. Ponadto lud rozumie najlepiej swoje potrzeby i będzie dążył do ich realizacji. Ktoś, kto się z tym ludem nie identyfikuje, nie będzie potrafił zrozumieć jego potrzeb. A Europa się zbliża do katastrofy, a Polska nie ma sił się bronić.Polska jest dla Mickiewicza krajem bardzo potrzebującym i pozostawionym na pastwę losu, również przez Polaków za granicą. Wobec tego, przyrównując ojczyznę do Mesjasza, który padnie, ale w przyszłości powstanie, Polacy już teraz powinni być jak apostołowie moralności. Skąd takie myśli? Analizując historię Polski, Mickiewicz - co prawda przesadzając lekko - stwierdził, że my przecież podnosiliśmy się nieraz z katastrofy, jesteśmy więc uodpornieni na klęski. Szkoda jednak, że nie przypomniał sobie, kto do tych katastrof doprowadzał... Swoje poglądy głosi na lewo na prawo, pogodziwszy się już z brakiem akceptacji ze strony polskiej emigracji. "Ja tu żyję niemile wśród żywiołów obcych. Jedni mnie tu nienawidzą, drudzy krzywo na mnie patrzą, doktrynerzy mają za wariata: wszyscy głupi solennie, krzykliwi i niedołężni" - tak pisał Odyńcowi 28 stycznia 1833 roku.
Nie poddawał się wszak i robił odczyty w Towarzystwie Literackim, Towarzystwie Litewskim i Ziem Ruskich, Towarzystwie Pomocy Naukowej, Komitecie Narodowym Lelewela, na łamach gazet, w odezwach do polityków i Rosjan. Na nic. Przez co Mickiewicz popadł w jeszcze większą depresję.
Komentarze
Prześlij komentarz