Dokąd na wakacje? Może... w stronę stepów akermańskich.
Jeśli podróżowanie po tych samych kurortach już nie wystarcza, a przeglądanie kolejnych katalogów pokazujących te same zdjęcia plaż i mórz już nudzi, to czas (najwyższy!), by poszukać inspiracji dla wakacyjnej podróży w... poezji! Otóż każda książka - cienka czy gruba, dobra czy kiepska - zabiera czytelnika w podróż po odległych morzach i lądach. Tak samo jest z krajobrazem malowanym słowem, ukazującym liryczną stronę widoków. Czasem zachwyt nad pięknem panoram przysłania to, co najważniejsze, a poezja, wykorzystując swój liryczny arsenał, potrafi subtelnie zwrócić uwagę na hierarchię wartości w chaosie, skłonić do refleksji... Zaczynamy podróż. Kierunek: stepy akermańskie i Krym.
Adam Mickiewicz, Sonety krymskie
Jak poeta przedstawia stepy, góry i miasta położone na Krymie? "Katalog turystyczny" Mickiewicza, a trzeba dodać że poeta opuszczał Litwę ze świadomością braku powrotu do ukochanej ojczyzny - przyda się ta informacja do interpretacji sonetów - zaczyna się malowaniem stepów akermańskich: przestrzeni zielonych, bezbrzeżnych, bezkresnych. Szelest łąk, kojarzy się z szumem morza, burzany z koralowymi wyspami. Poeta przyrównuje ukwiecone łąki stepowe do wód oceanu, a swój powóz do łodzi. Czy potrzebne lepsze porównanie do wyobrażenia sobie ogromu i majestatu stepów? Bo kim jest człowiek znajdujący się na morzu... samotnikiem, zdanym tylko na siebie marynarzem unoszonym przez fale. Dokąd? "Nigdzie drogi ni kurhanu". Tylko gwiazdy mogą pomóc wyznaczyć kurs lub lampa Akermanu - latarnia. Na stepie człowieka przygniata pustka i cisza, wśród której słychać "jak motyl kołysa się na łące", "wąż śliską piersią dotyka się zioła", ale głosu z Litwy nie słychać. Nawet, jeśli się ucho ciekawe wytęża. Kto zatem mógłby wybrać stepy akermańskie? Ktoś, kto szuka wytchnienia od miejskiego natłoku, ktoś kto szuka ciszy, ale wśród niej ukojenia nie zazna. Nawet ogrom natury, jej piękno, nie powstrzyma myślenia, ba, może jeszcze przytłoczyć.
Wybierając się na Krym, nie można pominąć atrakcji turystycznych takich, jak podróż morska. Czasem morze emanuje ciszą, leniwością, biernością, a jego wody błyszczą beztrosko w słońcu. Czasem dmący w żagle wiatr zaraża energią i największy malkontent próbuje porzucić łańcuchy znudzenia, marazmu. Okręt "wznosi kark, zdeptał fale i skróś niebios leci,/Obłok czołem sieka, wiatr chwyta pod skrzydła". Gna przed siebie, pozostawiając za sobą przeszłość. I choć krzyk miesza się ze śmiechem, strach z radością, to wygrywa w tej mieszaninie uczuć... wolność i niezależność: "Lekko mi! rzeźwo! lubo! wiem, co to być ptakiem". To nic, że czasem tę sielankę przerwie burza... "ryk wód, szum zawiei,/głosy trwożnej gromady, pomp złowieszcze jęki,/Ostatnie liny majtkom wyrwały się z ręki,/Słońce krwawo zachodzi, z nim reszta nadziei". Śmierć staje przed oczyma, wiatr łodzią obraca. Cóż pozostaje człowiekowi? Modlić się, żegnać się, zwariować. Tylko samotnik nie skorzysta z żadnej z tych opcji. Natura pokazuje swoją niszczycielską twarz, zmieniając się w jednej chwili z oazy spokoju w krainę śmierci. A człowiek? Człowiek jest niczym ważnym.
Nie można pominąć na mapie Krymu Czatyrdahu - górskiego masywu. Tu lodowiec góry płonie w zachodzącym słońcu. Tu zieleń lasu przerywana jest srebrem potoków. Tu jest dach nieba. Tu wreszcie jest droga pomiędzy Bogiem a człowiekiem. Boskość, majestat przyrody owiane są nieprzystępną mgłą. Tu może człowiek odkrywać tajemnice.
Wyjeżdża się przecież nie tylko dla widoków lasów, dolin i gór, ale również dla zwiedzania. Zatrzymajmy się wraz z Mickiewiczem w Bakczysaraju - niegdysiejszej stolicy krymskich chanów Girajów. Czuć w ruinach dawny raj: "zmiatane czołem baszów ganki i przedsienia,/Sofy, trony potęgi, miłości i schronienia", świetne budowle porosłe już tylko różnobarwnym kwiatem. Głuche ściany, puste sklepienia i tylko marmurowa fontanna haremu "dotąd stoi cało/I perłowe łzy sącząc woła przez pustynie" słowa skargi: "Gdzież jesteś, o miłości, potęgo i chwało?". Złowróżbna ręka napisała słowa: "menel, tekel, fares" i stało się. Wielkość upadła, a wraz z nią wielkie słowa. Raj na ziemi przeminął, pozostał żal, wstyd i tęsknota. A nad tym niegdysiejszym miastem unosiło się szafirowe niebo, przetykane złotem gwiazd i rubinem zachodzącego słońca. Niegdyś chmury jak łabędzie na jeziorze żeglowały po pustyniach błękitu. Nikt nie zauważał wówczas i dziś złowrogich cieni...
Ałuszta - miasto bizantyjskie, tatarskie, tureckie i rosyjskie - położone u stóp gór, otoczone lasem i łąkami porośniętymi różnobarwnym kwieciem. To nie koniec uroków miasta, albowiem kwiaty zdają się unosić nad trawami. To motyle "niby tęczy kosa,/Baldakimem z brylantów okryły niebiosa". Tu żyją wspólnie ludzie i łabędzie, las i morze, miasto i łąka. I znowu leniwy dzień dobiega końca, a zsuwająca się po górach noc przynosi ciszę i tajemnicę: spadające gwiazdy!
Są miejsca niepospolite, którymi może poszczycić się każdy zakątek Ziemi. Na Krymie jest to miasteczko Czufut-Kale położone nad przepaścią. Ale nie to przesądza o jego osobliwości. Wyjątkowość stanowią domy podobne do jaskółczych gniazdek. Znów natura odkrywa niebezpieczną i tajemniczą twarz, odkrywa władzę nad człowiekiem, bo cóż może człowiek w obliczu przepaści? Zdać się na instynkt konia-przewodnika, zmówić pacierz, odwrócić lica. Nawet myśl nie jest bezpieczna: "bo myśl jak kotwica,/Z łodzi drobnej ciśniona w niezmierność głębiny,/Piorunem spadnie, morza do dna nie przewierci,/I łódź z sobą przechyli w otchłanie chaosu".
Krym - miejsce styku okcydentu z orientalizmem, miejsce wspaniałych panoram, monumentalnych pomników przyrody, legend smutniejszych i piękniejszych, dawnej świetności. Sterczące twierdze świecą pustkami, noszą ślady bohaterów, ale nie są to widoki zapierające dech w piersiach. Ruiny uświadamiają przemijalność, nikczemność i małość narodu ludzkiego.
Mickiewicz zamyka swój krymski katalog turystyczny widokiem z góry Ajudah. Ze stepów, poprzez miasta i góry, wzbija się nad lądy i podziwia świat z góry. Patrzy na morskie fale rozbijające się o brzeg. Zdaje się mu, że fale raz tańczą, raz szturmują piasek i skały, zabierając ze sobą łupy: muszle, perły, korale.
Co z ptej podróży pozostało w sercu poety-pielgrzyma? Z opisów przyrody i odwiedzanych miejscowości trudno stwierdzić, że nakreślony został tylko podziw. Bo czym wytłumaczyć częste w sonetach złowrogie błyskawice, nawiązania biblijne, ponure refleksje? Orientalny krajobraz miał ukoić ból wygnańca, rozproszyć nostalgię, zająć uwagę i czas. Niestety, tęsknotę i zranioną miłość nie mogły zastąpić rajskie klimaty, tańce motyli i kwiatów, szafiry, granaty i złota. Fale rozbijają się o skały, jak nadzieje na powrót do ojczyzny; cisza, spokój i leniwość potęgują wyobcowanie i bezradność pielgrzyma; dawna świetność pogrzebana w ruinach pogłębia smutek i rozczarowanie ludźmi; majestatyczna przyroda odkrywa co prawda swe tajemnice, ale nie pozwala człowiekowi przejąć steru, człowiek jest tylko cząstką małą, nieporadną, narażoną na głupoty, namiętności i wzburzenia. Ale przynajmniej poeta ma o czym się rozpisywać, bo to, o czym tak pragnie zapomnieć, utrwala na wieki w swej twórczości. Jeśli taki jest koszt doświadczeń, trudno, trzeba zaryzykować i wybrać się w podróż sentymentalną... po Krymie i nie tylko.
Komentarze
Prześlij komentarz