Przejdź do głównej zawartości

Lecieć w stronę słońca. Kierunek: Grecja

Czytając "Podróż do Ziemi Świętej" Juliusza Słowackiego, myślałam o tym, żeby to właśnie ten utwór stał się "bohaterem" kolejnego postu. Ale nie... nie będzie. Tematem będzie coś lżejszego i bliższego każdemu z nas. Wolność i Marzenia. Albo Wolność Marzeń. Albo Marzenia o Wolności. Po prostu mit o Dedalu i Ikarze.

na podstawie "Mitologii" Jana Parandowskiego

Zatem... od początku. Choć do wypadku doszło na morzu, to "lotnicy" wyruszyli z wyspy Krety. Dziś jest to miejsce destynacji wielu turystów, przepięknie położone, otoczone lazurem i pełne urokliwych zakątków. Czy współcześnie na Krecie "wciąż o Ikarach głoszą"? Ojcem Ikara był oczywiście Dedal - Ateńczyk. Słynął z niebywałego talentu architektonicznego, jak i wielu innych związanych z tworzeniem. Ludzie zamawiali u niego rzeźby, posągi, które wydawały się jak żywe. Tak potrafił tchnąć życie w kamień i drzewo. Jednak do historii przeszedł jako architekt labiryntu, skrywającego potwora Minotaura, notabene syna króla Krety - Minosa. Przez "mieszkańca" labiryntu Dedal wraz z  synem nie mógł opuścić wyspy. Wiedział zbyt wiele o królu Minosie, a przede wszystkim znał drogę do serca labiryntu, do Minotaura. W końcu to syn, a że potwór...
Dla konstruktora zakaz nie jest ograniczeniem. Wręcz przeciwnie - ograniczenia są motorem napędzającym do twórczego myślenia. Dedal troszkę pogłówkował i wymyślił sposób opuszczenia "więzienia". Grecy podpatrywali przyrodę. Wszelkie pomysły brali... z natury. Jakie zwierzę może łatwo przemierzać lądy i morza? Oczywiście to, które lata. Zatem i Dedal wraz z synem poleciał na skrzydłach ulepionych z wosku i ptasich piór. Były wszak dwa warunki, aby podróżnicy dotarli do ojczyzny: primo nie lecieć za blisko słońca, secundo nie lecieć zbyt blisko morza. Od słońca stopi się wosk, powypadają pióra... od morza pióra naciągną wilgocią, żadna siła nie udźwignie człowieka w górze. W niedochowaniu obu warunków czeka na nierozważnego jeden koniec - upadek wprost w morskie fale.
Wiadomo kogo porwał zew wolności; wiadomo kto zachłysnął się swobodą i radością, że wreszcie pęta zostały zrzucone. No właśnie. Dlaczego to spotkało Ikara? A czy Dedal nie miał prawa poczuć się wolny? Nie miał prawa - jako ten, który wystrychnął króla Minosa na dudka - poczuć szczęścia, że oto wraca do ojczyzny i to jak... jak ptak? Może i pofolgował swojej fantazji, ale jako doświadczony człowiek, mając na uwadze skutki nierozwagi, potrafił swój zachwyt zatrzymać. Ikar - ten marzyciel i dzieciuch nie.
I w ten oto sposób mit naznaczony jest jasną interpretacją: rozważna i przezorna starość contra młodzieńcza ciekawość, brawura, niedosyt w sięganiu po więcej, ryzykanctwo; Dedalowy realizm contra Ikarowy idealizm; praktycyzm contra marzycielstwo. Nie da się ukryć, że coś w tym jest, ale też nie da się ukryć, że w tym całym szumie o Ikarze na plan drugi przechodzi ból ojca, jak i to, że to on - rozważny, zdeterminowany i trzymający się planu - doleciał.
Czyżby mit chciał nam również przekazać naukę o tym, że to sposób Dedala jest kluczem do realizacji celów? Że gnanie na oślep, bez pomysłu, bez planu, że spontaniczność pozbawiona odrobiny instynktu samozachowawczego zawsze skończy się fiaskiem? Jest to więc przestroga. Ale nie przed marzycielstwem, o nie!, bo czy Dedal nie marzył o sposobie ucieczki z Krety?
Jest to przestroga przed brawurą (nie mylić z odwagą) i głupotą. I może dlatego Brueghel ukarał Ikara, uwieczniając na obrazie jego nogę wystającą z wody i lecące pióra. Czy aż tak nie zasługiwał na, choćby.. twarz albo dwie nogi? Nie ma litości dla głupoty, która tu jasno jest potępiona. Ale mądrości i determinacji Dedala też nie ma na obrazie... Są tylko ludzie, zbyt zajęci swoją pracą, by rozglądać się za Ikarami. Oracz, pasterz, choć głowę ma zwróconą w stronę nieba, a nawet rybak zanurzający sieci w wodzie, nie widzą dramatu jednostki. Zupełnie jak dziś i w jak inspirowanym mitem opowiadaniu Iwaszkiewicza. A ta obojętność jest tak wielka, że nawet postaci i zwierzęta stoją tyłem no... poza pasterzem - ten jest z profilu. Czym jest śmierć wobec świata i jego trwania? Marginalnym wydarzeniem.
Ale jest obraz, który bierze w obronę marzycielstwo; na którym Ikar jest w całej okazałości: potężny, choć złamany własnym bujaniem w obłokach. I właśnie z tych obłoków jest strącany prostu w tłum gapiów. Z jego piór tryskają iskry, ze skrzydeł unosi się dym. Ikar spada i nie ma odwrotu. Ale na jego twarzy dramatu nie ma. Spróbował wolności, nie ściągnął wodzy swoim marzeniom, był wierny sobie... Wie, że musi za to zapłacić, choćby najwyższą cenę. Wiedzą też o tym ludzie i zwierzęta, biernie się przyglądający upadkowi Ikara. Pokazują go sobie, wytykają, a nawet każą patrzeć dzieciom, aby nie brnęły w świat fantazji - krainę ułudy. Nieliczni chcą ratować nieszczęśnika, wyciągają nawet ręce, jakby chcieli go złapać. Fantaści! Czasu nie da się cofnąć, ale na obrazie Marca Chagalla czas się jakby zatrzymał. Ikar zawieszony w powietrzu płonie, tak jak płonne były jego nadzieje, że uda się dosięgnąć słońca. Ludzie zastygli w pozach - osłupieni, biernie przyglądający się upadkowi - jakby to było oczywiste, więc nieciekawe. Gesty "ratowników", mówiące jakby: "No spadaj już! Złapię cię!". To na nic. I oni są szaleni i szalony jest Ikar, który zachłysnął się wolnością. Z tym, że Ikar godzi się z konsekwencjami swego czynu, a próbujący go ratować - nie. Ci wciąż żywią nadzieję... I tylko mały szary ptak - tak popularny symbol wolności - przypatruje się Ikarowi, jakby chciał powiedzieć, że człowiek nie jest ptakiem i nigdy nie będzie; powietrze to nie miejsce dla ludzi. Dlatego wzbija się w kierunku przeciwnym do "lotu" Ikara. Mimo wszystko, umieszczając właśnie Ikara w centrum, rysując go w nienaturalnie wielkich kształtach, Chagall przyznał rację marzycielom, idealistom. To Ikar płonie, to jego spełnione i okupione marzenie żarzy się, kontrastuje z mdłą i ciemną barwą pospólstwa. Nawet słońce i ptak są niczym szczególnym, należą do zwykłej szarej codzienności. Ale nie marzyciele! Ci są jak kolorowe ptaki, nieliczne efemerydy, zrywające z monotonią życia, ale płacące za "odstępstwa" zbyt wysoką cenę.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Sienkiewicz - celebryta i pięć razy Maria

Henryk Sienkiewicz zawsze podobał się kobietom i on wybierał te szczególnie piękne i urocze. Pierwszą była Maria Keller, z którą już prawie miał się ożenić, gdyby nie zbytnia szczerość w listach. Niepotrzebnie Sienkiewicz użalał się bogatej narzeczonej, że skąpi sobie w uzdrowisku w Ostendzie. Rodzice Kellerówny obawiali się, że przyszły zięć - bez porządnego fachu - nie zdoła utrzymać córki. Więc dostał pierwszego kosza. Po powrocie z Ameryki Sienkiewicz nie umiał usiedzieć na miejscu. Warszawa mu obrzydła, a ponieważ końskim zdrowiem też się nie cieszył, miał usprawiedliwienie. We Włoszech - druga ojczyzna - spotkał rodzinę Szetkiewiczów z córką Marią. Podchody trwały około roku. Obawy rodziców te same - brak stałej posady, brak pieniędzy. Pomocni okazali się przyjaciele, zwłaszcza Godlewscy, którzy „wychodzili” Sienkiewiczowi piękną i uroczą żonę. Małżonkowie uzupełniali się idealnie, rozumieli się wspaniale. Marynia, która też przejawiała talenty literackie, była surow...

Pomysł na kreatywne lekcje biblioteczne

Czołem! Dzisiaj nie będzie czystej recenzji książki. Będzie pomysł na zajęcia biblioteczne. Kilka lat temu dowiedziałam się od uczniów o pierwszym (?) polskim gamebooku. Zaczęłam szperać w internetach co to jest gamebook - sprawa okazała się banalnie prosta. Gamebook to rodzaj książki, który pozwala czytelnikowi utożsamić się z bohaterem i kierować akcją. Każdy paragraf daje kilka alternatyw. Co daje to uczniowi? Uczy się dokonywać wyborów, analizując sytuację. Ostatnio na zastępstwach zapoznaję uczniów z historią Janka, małego powstańca. Gamebook autorstwa Macieja Słomczyńskiego i Beniamina Muszyńskiego odznacza się zawrotną akcją i dość trudnymi wyborami - pozostać człowiekiem czy służba "żołnierska"? Uczniowie wczuli się w postać młodego Zawiszaka i udało im się tak pokierować jego losami - żywo przy tym dyskutując - że doszedł do finału żywy, choć nieco poobijany. Sami byli zaskoczeni, jak bardzo dali się "wkręcić" w powstańcze klimaty. Mieli tylko jedn...

Siostrzana miłość w baśniowej scenerii i legendarnym czasie

Juliusz Słowacki, Balladyna Jak zachęcić uczniów do czytania tekstów kompletnie im obcych? Zwłaszcza tak zawiłych jak "Balladyna" Słowackiego... Sprawa wydaje się z góry przegrana, ale... "Balladyna" jest dobrym przykładem literatury fantastycznej (tak jest!), a także dotyczy problemu siostrzanej miłości/zazdrości. Ta uczennica, która ma siostrę, "Balladynę" powinna dobrze zrozumieć. Utwór ten napisał Juliusz Słowacki, autor dość trudnych liryków, poematów, dramatów. Trudność ta polega głównie na zawiłym języku naszpikowanym metaforami, symbolami, dowcipem, który w obecnych czasach nie musi być koniecznie zrozumiały. Niemniej, "Balladynę" - jeśli przerobi się ją na współczesny grunt - zaczyna się doceniać, zwłaszcza za wykreowanie głównej bohaterki, nie do końca typowego szwarccharakteru. Od czego zacząć? Słowacki, swoją wielką tragedię, stanowiącą część kronik historycznych Polski, umieszcza w odległych czasach. Tropem jest obecno...