Lekcja autyzmu - "Maria i ja"
Ostatnio wpadła mi w ręce książką pt. Maria i ja. Autorami jest ojciec - uznany rysownik - i jego autystyczna córka. Książka opowiada o dzieciach autystycznych, ale czy na pewno?
Maria Gallardo, Miguel Gallardo, Maria i ja
Z rekomendacji wyczytać można, że książka - co prawda w formie komiksu - porusza problem życia z dzieckiem autystycznym. Autor bez ogródek pisze o minach ludzi, którzy nie rozumieją jego córki - jej wrzasków, jej "dziwactw", a może bachorskich fanaberii zdaniem niewybrednych przechodniów czy gości ośrodków wczasowych. Nie rozumiesz, bo nie znasz - takie przesłanie można wyczytać z rysunków. Święte słowa, szkoda że tak mało osób o nich pamięta.
Właściwie każde dziecko autystyczne się różni, stres i utratę poczucia bezpieczeństwa pokazuje na różne sposoby, ma inne umiejętności - pamięć fotograficzną, liczenie w pamięci, genialną pamięć do imion i twarzy - jak Maria. To łączy te dzieci kłujący wzrok innych, a właściwie tych "normlanych", wytykanie, "weź no, ucisz pan tego dzieciaka". A "dzieciak" się nie chce uciszyć.
Autor zaprezentował i te najbardziej żenujące sytuacje i te najszczęśliwsze. Podkreślał to, czym autystyk żyje każdego dnia - to są codzienne powtarzające się rytuały. Ojciec autystycznego dziecka apeluje: "spójrzcie na nas z sympatią i zrozumieniem, chociaż często jesteśmy dziwni, mocno nietypowi, czasem uciążliwi". Ale jak patrzeć i rozumieć, skoro o tym się nie mówi, nie czyta, nie ogląda? Cieszę się, że uświadamiające książki - i nie są to tylko poradniki o jedzeniu i modzie - powstają, smutno mi, że wciąż za mało.
Komentarze
Prześlij komentarz