Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2020

„Teatr Niewidzialnych Dzieci” Marcina Szczygielskiego – uwielbiam!

Obraz
Pora na polską twórczość. Przyznaję się od razu, że powieści pana Marcina nigdy nie przypadły mi do gustu, ale wiem, że dzieci je czytają. Zachwycały się zawsze „Czarnym Młynem”. To kupiłam „Teatr Niewidzialnych Dzieci”, bo spodobał mi się tytuł i nie wiem dlaczego, po „Arce czasu” wydawało mi się, że to też jest o II wojnie światowej (?). Rozczarowałam się, podwójnie.   Marcin Szczygielski, Teatr Niewidzialnych Dzieci   Rozczarowałam się naprawdę, ponieważ sięgnęłam po książkę z przekonaniem, że szybko przeczytam, bez ekscytacji, i wrócę do innej, lepszej według mnie, literatury. Tymczasem powieść naprawdę miło mnie zaskoczyła. Książka składa się z genialnie wykrojonych postaci, może dlatego, że są one z czasów bliskich autorowi, więc „przyłożył się” do ich stworzenia. Realia powieści są również bliskie mi osobiście, co prawda, nie jestem dzieckiem stanu wojennego, ale relikty PRL-u doskonale pamiętam, nawet z pewnym sentymentem, jak syrenki, kombinezony ortalionowe, PEWEXy

„Dzień życzeń”... pomysł fajny i tylko tyle

Obraz
Jeśli ktoś czyta moje wpisy związane z Narodowym Programem Rozwoju Czytelnictwa, pewnie zauważył, że raz publikuję książki godne zakupienia – tylko w mojej subiektywnej ocenie, żeby nie było!, a raz książki, które sądziłam, że będą ciekawe, a okazały się niewypałem. Dla bibliotekarza każdy grosz się liczy, ponieważ źle wydane pieniądze idą w parze z książką nieczytaną. Szkoda. Chcę się podzielić swoimi refleksjami, aby niektórych uchronić przed niefortunnym wydaniem fortuny na powieści czy inne książki dla dzieci i młodzieży. Podkreślam – refleksjami. Jeśli macie pytania dotyczące recenzowanych książek, wpiszcie w komentarzach.   Lauren Myracle, Dzień życzeń   Po takim nazwisku autorki no można spodziewać się cudu powieściowego dla młodzieży, a sądząc po opisie książki – dla dopiero co wykluwającej się kobiecości (czy jeszcze dziewczyńskości). Tymczasem zaliczam tę książkę do konkretnej wpadki. Jest nudna i nijaka. Akcja skumulowana jest wokół dziewczynki, która zaczyna sta

Serafina!... książka z dreszczykiem i szczyptą magii

Obraz
Serafina! To kolejna książkowa postać, która skradła moje serce. Od Flawii, mojego numeru jeden, różni ją wszystko, ale mają wspólną cechę – lubią zwęszyć sprawę, która wciąga w kłopoty. Jednak Serafina skrywa pewną tajemnicę, która jest również magiczna jak chemia panny de Luce...   Robert Beatty, Serafina i czarny płaszcz Robert Beatty, Serafina i zmiennokształtny kostur Robert Beatty, Serafina i rozdzielone serce   Za co pokochałam serię książek o Serafinie? Nie tylko za okładkę – ciekawa grafika, twarda oprawa. Bardzo wciągnęła mnie narracja o młodej szczurołapce w przepięknej amerykańskiej rezydencji. Książkę czyta się jednym tchem, serio, nawet nie wiecie, kiedy przekroczycie połowę tekstu i... północ. W każdej części, a jest ich niestety tylko trzy, Serafina jest na tropie niebezpieczeństwa zagrażającego domownikom i jej rodzinie. Intrygi, jak na książkę dla dzieci, wspaniale plączą ścieżki bohaterów i grają na nosie czytelnika. Chyba właśnie to mnie urzekło – co

„Pod taflą”... książka z aspiracjami powieści feministycznej dla dziewczyn i tylko z aspiracjami

Obraz
Okładka jest bardzo estetycznie wykonana. Opis sugeruje, że przeczytamy współczesną wersję małej syrenki Andersena. I dlaczego by nie? To dobry temat, nawet jeśli bak happy endu . Ale, biorąc powieść „pod lupę”, możecie dojść do wniosku, że „Pod taflą” jest tylko pod-róbką.   Louise O’ Neill, Pod taflą   W wielkim skrócie - co tu jest nie tak, że powieść nazywam podróbką, dodałabym, że podróbką pośledniej jakości? Historia toczy się jak w „Małej Syrence” – jedną z córek władcy mórz ciągnie w stronę ludzi. To akurat ta, która najpiękniej śpiewa. Świat pod taflą jest patriarchalny aż do bólu. Bardzo ekstremalna wersja, w której co chwilę przeczytacie o tym, że kobieta to tylko piękna twarz i materiał na żonę. Jeśli któraś myśli, że spędzi życie na realizowaniu siebie i swoich pragnień, spotka ją sroga kara. Bohaterka zaryzykowała, ponieważ klątwa najpiękniejszej i najbardziej pożądanej była gorsza niż klątwa władcy mórz. Jak wiecie z baśni, głos syrence zabrała wiedźma jako

Seria o Flawii de Luce

Obraz
Tę dzi ewczyn kę mogłabym pokochać miłością macierzyńską! Flawia podbiła moje serce od pierwszych stron Zatrutego ciasteczka , więc od razu sięgnęłam po dwa kolejne tomy, jakie zakupiłam w ramach NPRCz do biblioteki. To był strzał w dziesiątkę! Strzał prosto w serce. Alan Bradley, Zatrute ciasteczko Alan Bradley, Badyle na katowski wór Alan Bradley, Ucho od śledzia w śmietanie   Za co kocham Flawię? To dziewczynka niezwykle inteligentna i elokwentna. Język powieści jest na tyle piękny, a jednocześnie przystępny, że można się nim rozkoszować jak delicją szampańską – zdzierać warstwy słów, które kryją w sobie podteksty, metafory... długo czekałam na tak dobrze poprowadzoną narrację. Od czasów Harry’ego Pottera, czyli... bardzo długo. Wszystkie trzy powieści, które przeczytałam, chociaż nie – ja je połykałam, tłumiąc łzy, kiedy przekraczałam połowę i zbliżając się do końca, oscylują wokół morderstwa i zamiłowań Flawii do chemii. Z każdym tomem czytelnik odkrywa jeszcze więce