Narodowy Program Rozwoju Czytelnictwa... know-how od bibliotekarza dla bibliotekarzy
Po pierwsze: nie będzie to poradnik, jak wygląda dokumentacja związana z realizacją programu, ponieważ regulaminy i wszelkie instrukcje są w Internecie. Nie znajdziecie, natomiast, informacji, o tym, jak się bronić, aby się nie wrobić w pracę na wakacje, czyli chodzi głównie o wielogodzinne siedzenie przed komputerem i poszukiwanie książek w celu stworzenia listy.
Udział w programie mam już za sobą i z jednej strony bardzo się cieszę, że w końcu po wielu latach księgozbiór został wzbogacony, zwłaszcza, że szkoła, w której pracuję była gimnazjum i nie miała księgozbioru dla klas szkoły podstawowej. Z drugiej wszak strony krew mnie zalewa, że robione to było po łebkach i wszystko spadło na mnie właśnie w wakacje (?!). Teraz jestem mądrzejsza po szkodzie, więc chcę się podzielić.
Bibliotekarze, bibliotekarki,
entuzjazm, że zyskaliście pieniądze na książki, będzie Was rozsadzał. Dosłownie. Ale! Nie dajcie się ponieść emocjom. Jeśli mieliście przygotowaną wcześniej listę – tak na wypadek – świetnie! Gratuluję roztropności! Ja nie miałam. Wygrana przyszła jak grom z jasnego nieba i zostałam poinformowana o tym pod koniec czerwca, a na początku lipca otrzymałam informację, że mam 14 dni na sporządzenie listy książek, nawiązanie współpracy z wydawnictwami i przekazanie oferty dyrektorstwu... Tak, to mnie nadal szokuje.
Jeśli dyrekcja i Wam zaproponowała pracę w lipcu, bo przecież bibliotekarz najlepiej to zrobi, WYMÓWCIE SIĘ! Urlopem, chorobą psa, wizytą teściów, czymkolwiek. Dlaczego? Dlatego, że jest to sezon urlopowy. Pewnie okaże się, że nawiążecie nić porozumienia z jednym konsultantem, ale pójdzie on na urlop, a Wy się niepotrzebnie natelefonujecie i niepotrzebnie nawymieniacie mailami... przerabiałam to. Po czym dyrekcja też pójdzie na urlop i sprawa utkwi w martwy punkcie i ruszy pewnie od września. Stracony czas urlopowy, za który nikt Wam nie zapłaci. Gdyby dyrekcja naciskała na domknięcie sprawy podczas wakacji, brońcie się sezonem urlopowym i lepszą ofertą książek – premiery itp. W końcu chodzi o nowości wydawnicze...
Jeśli jesteście w grupie bibliotekarzy, którzy nie mają żadnej listy książek – a przygotujcie się, że w przypadku zdobycia dla szkoły 15 tysięcy złotych, trzeba mieć pod ręką ok 1000 (nawet z lekturami!) do 1500 tytułów. Ja spędzałam tygodnie, aby sporządzić listę książek. Z jakich stron warto skorzystać? I dlaczego warto poczekać z tym do września? Ponieważ musicie wykazać współpracę w tworzeniu listy z Samorządem Uczniowskim i Radą Rodziców. Zróbcie ankietę, sondę... koniecznie zatrzymajcie wyniki w razie kontroli. Zamiast nagrody dla osób najwięcej czytających zróbcie im prezent w postaci: „Wybierz 10 książek do biblioteki, które chciałbyś sam przeczytać albo chciałbyś, aby inni je przeczytali”. Rodzice też mają nosa do książek i potrafią podzielić się świetnymi propozycjami. Nie sugerujcie się opiniami z biuletynów wydawanych przez największe hurtownie książkowe, lepiej wejść na poczytnego bloga. Ja korzystałam z „Rymsu” i bardzo polecam, ponieważ znajdziecie tam podział książek na kategorie wiekowe. Jako bibliotekarze, a na pewno jesteście świetni w tym co robicie, wiecie doskonale, czego Wam w pracy brakuje i Waszym czytelnikom. W lot te pozycje wpiszecie. Wierzcie mi, że w przypadku 15 tys. dalej będziecie mieć wolne miejsca na liście do obsadzenia przez książki.
Jakie książki Wam polecić? Serię przygód o żółwiu Franklinie! Kocham! Dzieci też kochają, nawet te, które na początku twierdziły, że „nigdy nie będą czytać żółwia”! Seria przygód Mai i Lassego, małych detektywów ze szwedzkiego miasteczka Valleby. Kocham! Dzieci też ich kochają. Genialna jest seria o Serafinie i Flavii de Luce, łączące wątki baśniowe i kryminalne – w przypadku Serafiny, i kryminalne z niezwykłą inteligencją – w przypadku Flavii. Weźcie też książki tzw. craftowe, czyli wszelkie orgiami, cuda z bibuły, plasteliny, modeliny, papieru... dzieci naprawdę lubią takie książki i może kiedyś ilustrację w wersji 3D znajdziecie w podzięce na własnym biurku. Polecam też serię „Wojny dorosłych, historie dzieci” i „Czytam sobie” zwłaszcza dla uczniów klas I-III szkoły podstawowej.
A teraz najważniejsze! Brońcie się przed wydaniem pieniędzy w całości. Wiem, że będą naciskać – dyrektor z organem prowadzącym, ale brońcie się. W żadnym punkcie regulaminu NPRCz nie ma mowy o jednorazowym zakupie. W programie tym chodzi o nowości czytelnicze, a nowości pojawiają się sukcesywnie na rynku wydawniczym. SUK-CE-SYW-NIE! Macie się wyrobić do grudnia, ale jak zamówicie premiery w przedsprzedaży, które ukażą się w styczniu czy w lutym to też jest ok i takie faktury przejdą. Zróbcie to dla bibliotek, dla dzieci, dla siebie. Podzielcie racjonalnie wygraną kwotę i do dzieła. Rozkręćcie bibliotekę i zaangażujcie w to uczniów. Poczujecie wówczas taką satysfakcję, jakiej jeszcze nie czuliści. Tylko bądźcie twardzi i nie popełniajcie cudzych (moich!) błędów.
PS polecam też szkolenia z zakresu dokumentacji i rozliczenia się z realizacji programu. Jeśli poprowadzi je kompetentna osoba, dowiecie się o prawidłowym wypełnieniu papierów „po” programie
Komentarze
Prześlij komentarz