Przejdź do głównej zawartości

„Dzień życzeń”... pomysł fajny i tylko tyle

Jeśli ktoś czyta moje wpisy związane z Narodowym Programem Rozwoju Czytelnictwa, pewnie zauważył, że raz publikuję książki godne zakupienia – tylko w mojej subiektywnej ocenie, żeby nie było!, a raz książki, które sądziłam, że będą ciekawe, a okazały się niewypałem. Dla bibliotekarza każdy grosz się liczy, ponieważ źle wydane pieniądze idą w parze z książką nieczytaną. Szkoda. Chcę się podzielić swoimi refleksjami, aby niektórych uchronić przed niefortunnym wydaniem fortuny na powieści czy inne książki dla dzieci i młodzieży. Podkreślam – refleksjami. Jeśli macie pytania dotyczące recenzowanych książek, wpiszcie w komentarzach.

 

Lauren Myracle, Dzień życzeń

 

Po takim nazwisku autorki no można spodziewać się cudu powieściowego dla młodzieży, a sądząc po opisie książki – dla dopiero co wykluwającej się kobiecości (czy jeszcze dziewczyńskości). Tymczasem zaliczam tę książkę do konkretnej wpadki. Jest nudna i nijaka.

Akcja skumulowana jest wokół dziewczynki, która zaczyna stawać się nastolatką, a więc zaczynają interesować ją chłopcy, wygląd i te sprawy. Jak na swój wiek jest dosyć dojrzała, ponieważ to na jej barkach spoczywa utrzymanie rodziny w ryzach po zagadkowym zniknięciu matki. Ojciec – depresja, młodsza siostra potrzebuje wzorca, starsza siostra cierpi na „nastoletnie” wahania nastrojów, a dwie ciotki szemrają między sobą i próbują nadrobić brak centralnej kobiety w powieści. A wszystko to przez tytułowy dzień życzeń, magiczny dzień w życiu każdej nastolatki w TEJ rodzinie.

Podobnie jak w „Ostatnim życzeniu” Wiedźmina – niefortunnie wypowiedziane może przyciągnąć zemstę Fortuny... a to wiąże się ze skutkami na całe życie. Oczywiście tylko powieściowe, które będzie kontynuowane, jak zapowiada autorka.

Ja jednak podziękuję za kolejne tomy. Powodem jest brak konkretnego zawiązania akcji. To, co jest centralne – życzenie i tajemnicze zniknięcie matki dziewczynek, zostało zepchnięte przez westchnienia młodej bohaterki na temat swoich kompleksów i chłopaków, a zajmują one lwią część dobrze zapowiadającego się tekstu. Słuchajcie, Harry Potter liczy siedem tomów (!). Siedem! Uważam to za wyczyn – przez tyle części utrzymywać czytelnika, ba, przez tyle stron, bo doskonale wiecie, że im Harry starszy, tym „liczniejszy”. W „Dniu życzeń” powtórzę się, zepchnięcie głównego wątku na depresyjne rozterki nastolatki, która z jednej strony jest silnym pionem rodziny, z drugiej kłębkiem kompleksów i fantazji o magii jest niedopracowane. Wielka szkoda. Nie uratują mojej oceny argumenty, że bohaterka dorasta, że dźwiga zbyt duży ciężar – i Flawia i Serafina, i Harry też dźwigają, a mimo to są ciekawymi postaciami i ich „książkowe życie” też jest ciekawe, wciąga. Tu, w „Dniu życzeń”, nawet zagadkowa matka czy kobieta-ptak i liściki są rozmyte przez nijaką i nudną główną bohaterkę. Nie polecam, wręcz odradzam.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Sienkiewicz - celebryta i pięć razy Maria

Henryk Sienkiewicz zawsze podobał się kobietom i on wybierał te szczególnie piękne i urocze. Pierwszą była Maria Keller, z którą już prawie miał się ożenić, gdyby nie zbytnia szczerość w listach. Niepotrzebnie Sienkiewicz użalał się bogatej narzeczonej, że skąpi sobie w uzdrowisku w Ostendzie. Rodzice Kellerówny obawiali się, że przyszły zięć - bez porządnego fachu - nie zdoła utrzymać córki. Więc dostał pierwszego kosza. Po powrocie z Ameryki Sienkiewicz nie umiał usiedzieć na miejscu. Warszawa mu obrzydła, a ponieważ końskim zdrowiem też się nie cieszył, miał usprawiedliwienie. We Włoszech - druga ojczyzna - spotkał rodzinę Szetkiewiczów z córką Marią. Podchody trwały około roku. Obawy rodziców te same - brak stałej posady, brak pieniędzy. Pomocni okazali się przyjaciele, zwłaszcza Godlewscy, którzy „wychodzili” Sienkiewiczowi piękną i uroczą żonę. Małżonkowie uzupełniali się idealnie, rozumieli się wspaniale. Marynia, która też przejawiała talenty literackie, była surow...

Pomysł na kreatywne lekcje biblioteczne

Czołem! Dzisiaj nie będzie czystej recenzji książki. Będzie pomysł na zajęcia biblioteczne. Kilka lat temu dowiedziałam się od uczniów o pierwszym (?) polskim gamebooku. Zaczęłam szperać w internetach co to jest gamebook - sprawa okazała się banalnie prosta. Gamebook to rodzaj książki, który pozwala czytelnikowi utożsamić się z bohaterem i kierować akcją. Każdy paragraf daje kilka alternatyw. Co daje to uczniowi? Uczy się dokonywać wyborów, analizując sytuację. Ostatnio na zastępstwach zapoznaję uczniów z historią Janka, małego powstańca. Gamebook autorstwa Macieja Słomczyńskiego i Beniamina Muszyńskiego odznacza się zawrotną akcją i dość trudnymi wyborami - pozostać człowiekiem czy służba "żołnierska"? Uczniowie wczuli się w postać młodego Zawiszaka i udało im się tak pokierować jego losami - żywo przy tym dyskutując - że doszedł do finału żywy, choć nieco poobijany. Sami byli zaskoczeni, jak bardzo dali się "wkręcić" w powstańcze klimaty. Mieli tylko jedn...

Siostrzana miłość w baśniowej scenerii i legendarnym czasie

Juliusz Słowacki, Balladyna Jak zachęcić uczniów do czytania tekstów kompletnie im obcych? Zwłaszcza tak zawiłych jak "Balladyna" Słowackiego... Sprawa wydaje się z góry przegrana, ale... "Balladyna" jest dobrym przykładem literatury fantastycznej (tak jest!), a także dotyczy problemu siostrzanej miłości/zazdrości. Ta uczennica, która ma siostrę, "Balladynę" powinna dobrze zrozumieć. Utwór ten napisał Juliusz Słowacki, autor dość trudnych liryków, poematów, dramatów. Trudność ta polega głównie na zawiłym języku naszpikowanym metaforami, symbolami, dowcipem, który w obecnych czasach nie musi być koniecznie zrozumiały. Niemniej, "Balladynę" - jeśli przerobi się ją na współczesny grunt - zaczyna się doceniać, zwłaszcza za wykreowanie głównej bohaterki, nie do końca typowego szwarccharakteru. Od czego zacząć? Słowacki, swoją wielką tragedię, stanowiącą część kronik historycznych Polski, umieszcza w odległych czasach. Tropem jest obecno...