Przejdź do głównej zawartości

Wszystkiego najlepszego, pisarze!

3 marca - Dzień Pisarza


Szanowni Autorzy książek dla dzieci, młodzieży i dorosłych,

życzę Wam niekończącej się weny i cierpliwości dla nas - czytelników i dla naszych poczynań - obiektów Waszych obserwacji. Wydawałoby się, że już wszystko zostało powiedziane i napisane, ale rynek wydawniczy przeczy tym poglądom, a książki wychodzą coraz ciekawsze i cieszą różnorodnością. Wszystkiego najlepszego w dniu Waszego Święta!


CZY BYCIE AUTOREM CZĘSTO OZNACZA BYCIE BOGATYM?
Krótka historia praw autorskich



Może dziś… zwłaszcza jeśli chodzi o dzieło bardzo popularne, np. bestseller książkowy, muzyczny albo program komputerowy. Pozostańmy jednak przy temacie książek.

Kiedyś autorzy książek nie bogacili się na swoich utworach. W starożytności – Grecji
i Rzymie – ówcześni pisarze nawet nie musieli sprzedawać wydawcom rękopisów swych dzieł, albowiem ci kopiowali je, zatrudniając wyspecjalizowanych w przepisywaniu niewolników. Bogacili się, oczywiście, wydawcy, kolporterzy, a autorzy… jeśli mieli majątki ziemskie, to żyło im się dobrze, jeśli nie… to żyli na łasce swojego mecenasa, czyli takiego opiekuna.

Ciekawostka numer I: ówcześni wydawcy często kopiowali oryginały z błędem. Horacy, naczelny poeta rzymski żyjący na przełomie wieków I p.n.e. i I n.e., skarżył się na nieuzasadnione przeróbki, naśladownictwo i, co gorsza!, na przywłaszczanie autorstwa przez innych. Owidiusz (drugi poeta rzymski, żył w tych czasach co Horacy) potępiał wydawanie dzieł bez zgody ich autorów.

Ciekawostka numer II: słowo „plagiat” zawdzięczamy Marcjalisowi, rzymskiemu twórcy prafraszek, który przywłaszczanie sobie cudzego dzieła przyrównał do brania
w niewolę wolnego człowieka (czyli po łacinie „plagium”). Jak widać Rzymianie, rozumieli konieczność pojawienia się praw autorskich, ale mimo tylu kodeksów, jakie za ich czasów powstały i funkcjonują do dziś, nikt z ówczesnych „prawników” nie pokusił się o zadośćuczynienie autorom.



W średniowieczu trudno mówić 0 jakichkolwiek prawach autorskich, ponieważ epoka ta przez wiele lat uważała anonimowość za naczelną zasadę panującą w świecie sztuki. Malarstwo, rzeźba, architektura i pisarstwo podporządkowane było jedynie „większej chwale Boga” (łac. ad maioram Dei gloriam).

Ciekawostka numer III: średniowiecze powielało schematy, ale jednocześnie dbało
o wprowadzenie innowacji. Wszak wszystkie katedry, kościoły, klasztory, zamki, pieśni, wiersze są do siebie podobne, ale… zachowują lokalne koloryty, jak np. odwołania do legend, lokalnych świętych, miejscowych bohaterów, uwarunkowań geograficznych, a zwłaszcza języka narodowego.

Ciekawostka numer IV: dla niektórych rzeczą niegodną jest oślepić mistrza architekta, rzeźbiarza czy malarza, tylko po to, aby więcej takiego cudu nie wykonał… czy też, aby nie działał dla konkurencji. Takie praktyki w średniowieczu istniały. Znany przykład to oślepienie i odrąbanie ręki mistrzowi Hanuszowi, twórcy oryginalnego zegara astronomicznego w Pradze. Ciężki był żywot artysty w średniowieczu – skazany na anonimowość albo amputacje.



Na haniebne kopiowanie i przywłaszczanie sobie cudzych dzieł skarżył się sam Leonardo da Vinci w „Traktacie o malarstwie”. Trudno się nie dziwić, że taki geniusz musiał pilnie strzec swych dzieł przed żądnymi sławy beztalenciami. Choć czasy,
w których żył Leonardo da Vinci to wciąż średniowiecze, we Włoszech zaczął powoli panować kult artysty, człowieka wszechstronnie uzdolnionego, mistrza nad mistrzami, który i tak – mimo wszystko – bez finansowego wsparcia mecenasa nie miał co liczyć na dostatnie życie.



Od wynalazku Gutenberga zaczyna się złota era dla wydawców, czyli też i księgarzy, bo kiedyś każdy księgarz wydawał przeważnie książki. Gildie księgarskie regulowały sobie prawa, ale nikt nie pomyślał o najistotniejszym wkładzie – autora rzecz jasna.

Ciekawostka numer V: Albrecht Durer (XV/XVI wiek), niemiecki grafik i malarz wywalczył sobie prawo do sygnowania kopii własnym podpisem. Marcin Luter, niemiecki reformator, wywalczył prawo do wymieniania go jako autora na przedrukach.

 Ciekawostka numer VI: przełomem dla praw autorskich był Statut Królowej Anny
z 1710 roku (Anglia), który przewidywał dla autorów prawa do decydowania o miejscu druku. Niestety, formalności były zniechęcające do skorzystania z prawa wyboru.



Prawdziwym przełomem był wiek oświecenia, kiedy to stanowiska filozofów, autorów stawały się radykalniejsze. Pojawiły się takie hasła, jak „dorobek intelektualny”, „prawo obrotu dziełami”, „dożywotnia własność dzieła autorom i ich prawnym następcom”.

Ciekawostka numer VII: w Rosji najwcześniej pojawiają się zapisy o ochronie utworów literackich (1830 r.), następnie w Prusach (1837), dalej w Austrii (ustawa
o prawach na dziełach literatury, sztuki i fotografii z 1895).

Polska, jak zwykle, stała nieco na uboczu tych autorsko-wydawniczych rozgrywek. Aczkolwiek w późnym średniowieczu i renesansie mieliśmy i my świetnie prosperujące zakłady drukarskie, które bogaciły się na twórczości Kochanowskiego między innymi. Można się pokusić o zadanie pytania: dlaczego Jan Kochanowski zaczął pisać tak późno, aż można by rzec, że na „emeryturze”? Dlatego, że właśnie na „emeryturze” stać go było zajmować się fraszkami, pieśniami, poematami, elegiami, dramatami, tymi rodzinnymi również. Wcześniej, niestety nie.



Prawa autorskie zaczęły się pojawiać w polskich przepisach ok. 1918 roku, czyli po odzyskaniu niepodległości. Powstał wówczas Związek Autorów i Kompozytorów Scenicznych, w skrócie ZAIKS. Działa do dziś jako Stowarzyszenie Autorów ZAiKS.

Ciekawostka numer VIII: Dlatego też i Mickiewiczowi – takiej sławie na skalę europejską – nie przelewało się w domu, zwłaszcza przy szóstce dzieci, a Sienkiewicz zawsze żalił się, że nie czerpie żadnych korzyści z przekładów i przedruków własnych powieści. Słowackiego natomiast stać było na sponsorowanie wydawania własnych dzieł, gdyż umiejętnie grał na giełdzie.


Reasumując, do wieku XX autorzy albo byli bogaci, albo musieli żyć w cieniu swojego mecenasa. W starożytności dowolnie kopiowano i przerabiano dzieła literackie,
w średniowieczu artyści skazani byli na anonimowość, prawie zawsze przywłaszczano sobie cudze utwory. Dopiero wiek XX ubezpiecza i majątek autora i jego prawa.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Sienkiewicz - celebryta i pięć razy Maria

Henryk Sienkiewicz zawsze podobał się kobietom i on wybierał te szczególnie piękne i urocze. Pierwszą była Maria Keller, z którą już prawie miał się ożenić, gdyby nie zbytnia szczerość w listach. Niepotrzebnie Sienkiewicz użalał się bogatej narzeczonej, że skąpi sobie w uzdrowisku w Ostendzie. Rodzice Kellerówny obawiali się, że przyszły zięć - bez porządnego fachu - nie zdoła utrzymać córki. Więc dostał pierwszego kosza. Po powrocie z Ameryki Sienkiewicz nie umiał usiedzieć na miejscu. Warszawa mu obrzydła, a ponieważ końskim zdrowiem też się nie cieszył, miał usprawiedliwienie. We Włoszech - druga ojczyzna - spotkał rodzinę Szetkiewiczów z córką Marią. Podchody trwały około roku. Obawy rodziców te same - brak stałej posady, brak pieniędzy. Pomocni okazali się przyjaciele, zwłaszcza Godlewscy, którzy „wychodzili” Sienkiewiczowi piękną i uroczą żonę. Małżonkowie uzupełniali się idealnie, rozumieli się wspaniale. Marynia, która też przejawiała talenty literackie, była surow...

Pomysł na kreatywne lekcje biblioteczne

Czołem! Dzisiaj nie będzie czystej recenzji książki. Będzie pomysł na zajęcia biblioteczne. Kilka lat temu dowiedziałam się od uczniów o pierwszym (?) polskim gamebooku. Zaczęłam szperać w internetach co to jest gamebook - sprawa okazała się banalnie prosta. Gamebook to rodzaj książki, który pozwala czytelnikowi utożsamić się z bohaterem i kierować akcją. Każdy paragraf daje kilka alternatyw. Co daje to uczniowi? Uczy się dokonywać wyborów, analizując sytuację. Ostatnio na zastępstwach zapoznaję uczniów z historią Janka, małego powstańca. Gamebook autorstwa Macieja Słomczyńskiego i Beniamina Muszyńskiego odznacza się zawrotną akcją i dość trudnymi wyborami - pozostać człowiekiem czy służba "żołnierska"? Uczniowie wczuli się w postać młodego Zawiszaka i udało im się tak pokierować jego losami - żywo przy tym dyskutując - że doszedł do finału żywy, choć nieco poobijany. Sami byli zaskoczeni, jak bardzo dali się "wkręcić" w powstańcze klimaty. Mieli tylko jedn...

Siostrzana miłość w baśniowej scenerii i legendarnym czasie

Juliusz Słowacki, Balladyna Jak zachęcić uczniów do czytania tekstów kompletnie im obcych? Zwłaszcza tak zawiłych jak "Balladyna" Słowackiego... Sprawa wydaje się z góry przegrana, ale... "Balladyna" jest dobrym przykładem literatury fantastycznej (tak jest!), a także dotyczy problemu siostrzanej miłości/zazdrości. Ta uczennica, która ma siostrę, "Balladynę" powinna dobrze zrozumieć. Utwór ten napisał Juliusz Słowacki, autor dość trudnych liryków, poematów, dramatów. Trudność ta polega głównie na zawiłym języku naszpikowanym metaforami, symbolami, dowcipem, który w obecnych czasach nie musi być koniecznie zrozumiały. Niemniej, "Balladynę" - jeśli przerobi się ją na współczesny grunt - zaczyna się doceniać, zwłaszcza za wykreowanie głównej bohaterki, nie do końca typowego szwarccharakteru. Od czego zacząć? Słowacki, swoją wielką tragedię, stanowiącą część kronik historycznych Polski, umieszcza w odległych czasach. Tropem jest obecno...