O niedźwiedziu Wojtku
Łukasz Wierzbicki, Dziadek i niedźwiadek. Historia prawdziwa
Dosyć gruba książka jak na lekturę w klasach I-III. Pamiętam inne, cieńsze wydanie autorstwa Janusza Przymanowskiego. Całkiem sympatycznie ilustrowane. Tytuł brzmiał "Kanonier Wojciech".
"Dziadek i niedźwiadek" opatrzony jest "stosownymi" komentarzami i listem ostatniego żyjącego kompana niedźwiedzia Wojtka. Cenne są fotografie pokazujące dzieciom, małym niedowiarkom, że Wojtek istniał naprawdę i żył wśród polskich żołnierzy walczących m.in. pod Monte Cassino. Niedźwiadek na zdjęciach wygląda uroczo, nawet jako "starszak", także śmiem twierdzić (a co!), że zdjęcia zachwycą i wszystkie dziewczynki i wszystkich chłopców.
Na książkę składają się opowiadania - perypetie niedźwiadka i jednego z żołnierzy, którzy szczególnie zaopiekowali się małym futrzanym znaleziskiem. Psoty niesfornego, ale kochanego misia uczyniły z wojny sielankę. Najwięcej wydarzeń opowiedzianych w książce toczy się poza głównym frontem - w krajach arabskich. Dopiero pod koniec Wojciech wraz z innymi żołnierzami przenosi się pod Monte Cassino, gdzie siłą wspomógł swych dzielnych kompanów.
Łukasz Wierzbicki opowiada językiem gawędziarza. Momentami czytelnik przenosi się do obozu polskich żołnierzy i czuje zapach bananowych pyszności przygotowanych przez kucharza, albo słyszy kłótnie pani Zosi i kucharza, które jest bardziej lubiane przez psotnego niedźwiadka. Bohaterowie są realni, choć całość... jakoś mniej. Może to przez tę sielskość?
Ja tam wolę książki bliższe prawdzie, niemitologizujące i dalekie od Arkadii. Niemniej, ta historia jest prawdziwa i krzepiąca - niezwykła nić przyjaźni połączyła ludzi i dzikiego
zwierzaka dość sporych rozmiarów w bardzo dzikich czasach.
Komentarze
Prześlij komentarz