"Lato Muminków"... kocham!
Tove Jansson, Lato Muminków
Nie brak Wam wieczorynek? Cofając
się w „krainę dziecięctwa”, przypominam sobie właśnie wieczorynki. Dlaczego o
tym piszę? Ponieważ dla uczniów, tych najmłodszych, pani nauczycielka była
zawsze panią, to znaczy, że nigdy nie była dzieckiem. Ot wyszła tak z produkcji
nauczycieli takiej wielkiej firmy MEN. Pamiętam swoje zdziwienie, kiedy
pierwszy raz usłyszałam: „jak to pani była dzieckiem?!”. A miało to miejsce
podczas seansu bajek w bibliotece. Strasznie kręciłam nosem na te współczesne
„bajki” (z trudem mi to przeszło przez gardło), więc puszczałam to, co znałam z
dzieciństwa, m.in. muminki. Masakra. Całkowita klapa. Klasyka odchodzi do
lamusa. A muminki przegrały z LEGOpotworami i in. głupotami (a co tam! dam
upust swemu nieukontentowaniu).
Muminki są specyficzne – to prawda.
Trzeba wciągnąć się w świat Muminka i Małej Mi, Bobka i Ryjka, a nawet Buki.
Beztroscy rodzice Muminka, nieco bojaźliwego synka, uskuteczniają tzw.
bezstresowe wychowanie. Nie widzą szklanki do połowy pustej, zawsze starają się
dojrzeć pozytywne strony problemu. Tak jest i w kolejnym tomie przygód
bohaterów z Doliny Muminków stworzonych przez młodą fińską rysowniczkę. Dolina
Muminka została zalana. Ale czy to jest problem? Nie w tej bajce! To kolejny powód
do odbycia fascynującej przygody. Rodzinka trafia na teatr, który biorą za
osobliwy dom. Dzięki temu mali czytelnicy poznają, czym jest teatr.
Pierwiastek
informacyjny nie jest jedynym plusem „Lata Muminków”. Dryfowanie po zalanej
Dolinie jest pewną podróżą w głąb siebie. Tu bohaterami wcale nie jest Muminek
czy Panna Migotka, ani nawet Mała Mi. Bohaterami są Bufka – skłonna do depresji
i pesymizmu, Homek – poczciwiec analizujący wszystko, i Włóczykij, który tu
występuje w nowej roli – roli ojca. „Oni
są zupełnie inni niż ja – myślał (Homek). – Potrafią czuć, widzą kolory i
słyszą dźwięki, ale co czują, widzą i słyszą i dlaczego to ich nic a nic nie
obchodzi”. No cóż, Muminki żyją unikając stresu, co nie znaczy, że ich
problemy się nie imają. Oni tylko mniej się tym przejmują, nie panikują, nie
uskuteczniają czarnowidztwa. Myślę, że to dobra lekcja życia, która niejednemu
by się przydała. Ja się przy takiej lekturze i odprężam i przypominam sobie
prawdziwe wartości.
Komentarze
Prześlij komentarz