Przejdź do głównej zawartości

Myląca okładka współczesnej przypowieści

Richard Paul Evans, Papierowe marzenia

Na okładce dwoje przytulonych ludzi, z tyłu opis o drugiej szansie, miłości, przebaczaniu itp. W środku - nawiązanie do przypowieści o synu marnotrawnym. Aha, więc nie będzie to zwykły romans...

Faktycznie o romansie w tej powieści autora bestsellerów było niewiele. Zacznijmy od początku. Bohaterem jest pospolity, choć okropnie bogaty chłopak, którego ojciec wysyła na studia. Tam, z dala od domu i ojcowskiej opieki (nie mam na myśli kontroli), chłopak o imieniu Luke trafia w najgorsze z możliwych towarzystw - inteligentów. Tak, właśnie błyskotliwa młodzież, nowobogaccy intelektualiści mający sarkazmoodzywkę pasującą do każdej sytuacji. Ponieważ Luke przeszedł pomyślnie test z filozofii życia, był naprawdę pospolicie uległy i naiwny, wpadł w szpony pięknych i próżnych, lubiących łatwe życie ludzi. Tak Luke stał się synem marnotrawnym.

Dalsza część przypowieści jest znana, więc Evans nie zaskakuje czytelnika żadną modyfikacją biblijnej paraboli. Ciekawie opowiada w formie dziennika o tym, co Luke robił za czasów pełnego konta bankowego i bez pieniędzy. Na szczęście (ale nieszczęście dla literatury i lektury książki) Luke jest "papierowy" - to najlepszy epitet określający go. Papierowy znaczy szybko nasiąkającego wpływami innych, ale papier łatwo też można zgiąć i wyprostować. Taki jest Luke - nijaki i też nijak przeżywa to, co sam sobie zgotował. Jego gorycz wyrażona jest w sentencjach - Luke marnotrawny intelektualista.

Słabym punktem tej książki są bohaterowie. W języku teorii literatury nazywa się takich "papierowymi", co oznacza, że są albo dobrzy, nieskazitelnie dobrzy, albo źli, głupi itd., w każdym razie są swojej cesze charakteru wierni. Evans podporządkował ich myśli przewodniej utworu - powrocie syna marnotrawnego do domu. Jest to pewne wytłumaczenie. Ale bez przesady, nawet w najbardziej amerykańskim świecie mogłyby się zdarzyć jakieś konflikty, które rozruszyłyby łatwo do przewidzenia akcję. Zastosował też symbolikę papieru. "Papierowe marzenia" to nic innego jak, marzenia mało ważne, nietrwałe, puste w środku, ulotne, bo dotyczą doczesności i materializmu. Faktycznie Evans przed takim stylem życia i takimi marzeniami ostrzega, ukazując ich zgubność. Pomaga mu w tym osadzenie akcji w... Las Vegas - miejscu, gdzie przez papier (czyt. pieniądze) niejeden zbankrutował, niejeden oszalał, niejeden przypłacił swoje marzenia życiem.

Reasumując - początek książki jest dobrze napisany, barwnie, wciągająco, aż chce się krzyczeć na Luke'a, żeby w końcu zaczął myśleć i prawidłowo działać; koniec - sprawia wrażenie pisanego "na szybcika", wszystko układa się jak w bajce. Niemniej, przesłanie książki jest wartościowe, ba, uniwersalne. Lektura uczy przebaczania, zaufania, ostrzega przed zachłannością, ludźmi, którzy są z tobą tylko ze względu na pieniądze. I jeszcze jednego - do ludzi trzeba wyciągać rękę, bo nic tak nie daje radości, jak to, że się komuś pomogło i ma się za co być wdzięcznym.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Sienkiewicz - celebryta i pięć razy Maria

Henryk Sienkiewicz zawsze podobał się kobietom i on wybierał te szczególnie piękne i urocze. Pierwszą była Maria Keller, z którą już prawie miał się ożenić, gdyby nie zbytnia szczerość w listach. Niepotrzebnie Sienkiewicz użalał się bogatej narzeczonej, że skąpi sobie w uzdrowisku w Ostendzie. Rodzice Kellerówny obawiali się, że przyszły zięć - bez porządnego fachu - nie zdoła utrzymać córki. Więc dostał pierwszego kosza. Po powrocie z Ameryki Sienkiewicz nie umiał usiedzieć na miejscu. Warszawa mu obrzydła, a ponieważ końskim zdrowiem też się nie cieszył, miał usprawiedliwienie. We Włoszech - druga ojczyzna - spotkał rodzinę Szetkiewiczów z córką Marią. Podchody trwały około roku. Obawy rodziców te same - brak stałej posady, brak pieniędzy. Pomocni okazali się przyjaciele, zwłaszcza Godlewscy, którzy „wychodzili” Sienkiewiczowi piękną i uroczą żonę. Małżonkowie uzupełniali się idealnie, rozumieli się wspaniale. Marynia, która też przejawiała talenty literackie, była surow...

Siostrzana miłość w baśniowej scenerii i legendarnym czasie

Juliusz Słowacki, Balladyna Jak zachęcić uczniów do czytania tekstów kompletnie im obcych? Zwłaszcza tak zawiłych jak "Balladyna" Słowackiego... Sprawa wydaje się z góry przegrana, ale... "Balladyna" jest dobrym przykładem literatury fantastycznej (tak jest!), a także dotyczy problemu siostrzanej miłości/zazdrości. Ta uczennica, która ma siostrę, "Balladynę" powinna dobrze zrozumieć. Utwór ten napisał Juliusz Słowacki, autor dość trudnych liryków, poematów, dramatów. Trudność ta polega głównie na zawiłym języku naszpikowanym metaforami, symbolami, dowcipem, który w obecnych czasach nie musi być koniecznie zrozumiały. Niemniej, "Balladynę" - jeśli przerobi się ją na współczesny grunt - zaczyna się doceniać, zwłaszcza za wykreowanie głównej bohaterki, nie do końca typowego szwarccharakteru. Od czego zacząć? Słowacki, swoją wielką tragedię, stanowiącą część kronik historycznych Polski, umieszcza w odległych czasach. Tropem jest obecno...

Pomysł na kreatywne lekcje biblioteczne

Czołem! Dzisiaj nie będzie czystej recenzji książki. Będzie pomysł na zajęcia biblioteczne. Kilka lat temu dowiedziałam się od uczniów o pierwszym (?) polskim gamebooku. Zaczęłam szperać w internetach co to jest gamebook - sprawa okazała się banalnie prosta. Gamebook to rodzaj książki, który pozwala czytelnikowi utożsamić się z bohaterem i kierować akcją. Każdy paragraf daje kilka alternatyw. Co daje to uczniowi? Uczy się dokonywać wyborów, analizując sytuację. Ostatnio na zastępstwach zapoznaję uczniów z historią Janka, małego powstańca. Gamebook autorstwa Macieja Słomczyńskiego i Beniamina Muszyńskiego odznacza się zawrotną akcją i dość trudnymi wyborami - pozostać człowiekiem czy służba "żołnierska"? Uczniowie wczuli się w postać młodego Zawiszaka i udało im się tak pokierować jego losami - żywo przy tym dyskutując - że doszedł do finału żywy, choć nieco poobijany. Sami byli zaskoczeni, jak bardzo dali się "wkręcić" w powstańcze klimaty. Mieli tylko jedn...