Jak to zemsta stała się błogosławieństwem


Aleksander Fredro potrafi, jak mało kto, z prawdziwych wydarzeń utworzyć sceniczny evergreen. Bo historia zwaśnionych rodów zamieszkujących przypadkiem ten sam zamek w Odrzykoniu stała się doskonałym pretekstem dla intryg, obfitujących w komiczny entourage. Obie rodziny – Firlejów i Skotnickich, nienawidziły się i procesowały o przysłowiowe „byleco”. Śmierć sobie wygrażali, aż ich dzieci okazały się mądrzejsze i pogodziły zwaśnione głowy rodziny ślubem. Komedia miała swoją premierę 27 lutego 1834 roku, w formie książkowej ukazała się cztery lata później pod tytułem „Zemsta za mur graniczny”. Okazała się teatralnym hitem, o czym świadczy choćby fakt, że do dziś ze strony artystów cieszy się ogromnym zainteresowaniem. Wystarczy wspomnieć genialną adaptację filmową Andrzeja Wajdy z plejadą gwiazd: Januszem Gajosem, Andrzejem Sewerynem i Romanem Polańskim w roli Papkina. Tylko wśród gimnazjalistów lektura nie cieszy się sympatią, ba, raczej nie śmieszy i nie zachwyca. Dlaczego?
Przyczyną na pewno jest język. Barwny, obfitujący w dowcip (czyli komizm słowny), jak chociażby „mocium panie” powtarzane przez Cześnika w miejsce przecinka. Rzadko dzieje się tak, że język idealnie odzwierciedla charakter postaci. U Fredry praktycznie każdy z występujących bohaterów, których jest siedem (nie liczę epizodycznych epizodów), mówi „po swojemu”. Papkin powtarza jak echo dawne romantyczne egzaltowane frazesy rycerskie, przechwala się wydumanymi wyczynami, a przy tym potrafi być bardziej chłopski niż niejeden chłop z dziada pradziada. Cześnik jest typowym sarmatą, narwanym intrygantem, acz o złotym sercu. Rejent – powściągliwy, obłudny, chce uchodzić za oazę spokoju, ale w środku aż kipi chęć zemsty i wbicia kolca w Cześnikowe serce. Wacław jest i przebiegły, ale też i uległy, czasem brak mu zdecydowania, nie jest dokładną kopią tkliwego romantycznego kochanka, choć nie brak mu zrywów miłosnych i myśli o raptach (czyt. porwaniach młodych panien). Klara jest jedyną postacią trzeźwo myślącą w tym gronie, przebiegłą o ironicznym dowcipie. Prawdziwa galeria postaci! Więc właściwie w czy, tkwi problem polubienia „Zemsty”? Współczesnemu uczniowi trudno czyta się dramaty, z tymi wszystkimi didaskaliami; trudno wyłapać również niektóre humorystyczne docinki bohaterów, ironię kipiącą w rozmowach Klary z Papkinem, i jeszcze trzeba czytać przypisy z powodu latynizmów i archaizmów. Komu się chce? Jednak lektura „Zemsty” może być świetną lekcją nie tylko historii obyczajów, powtórką z kultury minionych epok i językową gratką, bo czy obecny dowcip też nie bazuje na ironii?
Powód czytania „Zemsty” numer dwa: wyrabianie poczucia humoru, innymi słowy – odróżnianie sztuki od chłamu oferowanego przez telewizję. Z drugiej strony, ucząc się trzech typów komizmu, których w „Zemście” od zatrzęsienia, zauważysz na pewno, drogi uczniu, że każda współczesna komedia czy sitcom właśnie na nich bazuje. Tylko czasem ich twórcy  przerastają mistrzów, czasem nie dorastają im do pięt. Poznając sztukę przez wielkie „Sz”, nabywasz umiejętności nie tylko w obserwacji zmian w archetypach komizmu (archetyp to taki pierwowzór), ale uczysz się także rozsądnej krytyki a nie bezmyślnego krytykanctwa.
Powód numer trzy: „Zemsta” jak każde inne dzieło sztuki niesie ze sobą ładunek wartości o uniwersalnym znaczeniu. Cześnik i Rejent, mieszkańcy jednego zamku, zaciekli wrogowie, próbujący się nawzajem wyrolować. Jak? Mianowicie Cześnik, żeniąc się z Podstoliną, powiększy swój majątek i utrze nosa Rejentowi. Rejent, podsuwając Podstolinę swemu synowi – Wacławowi, krzyżuje szyki Cześnikowi i okrutnie cieszy się z zemsty. Cześnik z kolei żeni Wacława z Klarą, swoją podopieczną, by popsuć plany Rejenta. Czy zemsta w tym przypadku nie staje się błogosławieństwem dla wesołej wersji Romea i Julii? Otóż to, Fredro pokazuje, że koło fortuny toczy się niezwykle szybko (‘niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba”) i że z motywami literackimi można się bawić. Finał „zagrożonej” miłości może być szczęśliwy, tylko trzeba… intrygować? Na pewno śmiać się niż płakać. „Zemsta” uczy również tego, że zgoda jest ważniejsza niż osobiste interesy, w końcu „zgoda buduje, niezgoda rujnuje”. Można doszukiwać się tu „głębszego dna”. Ówczesna Polska była bardzo podzielona politycznie i filozoficznie, stąd też wniosek, że „Zemsta” namawia do zgody wszechpolskiej, ukazując, że tylko współdziałanie a nie prywata, zmierza ku szczęściu. Co wy na to?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Drzewo kłamstw”... hit książkowy, który mógłby być również hitem filmowym

Sienkiewicz - celebryta i pięć razy Maria

Siostrzana miłość w baśniowej scenerii i legendarnym czasie