Dziś będzie o nauczycielach i trochę o uczniach, w końcu mamy Dzień Edukacji Narodowej, który jest takim samym świętem dla nas- nauczycieli, i dla was - drodzy uczniowie! Wszystkiego dobrego, samych sukcesów, wzajemnej wytrwałości i pamiętajcie, że BOOK czuwa nad procesem edukacji ;)
Hogwart i jego mieszkańcy
Długoletnia tradycja Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie sięga niepamiętnych czasów, w których to czwórka założycieli: Salazar Slytherin, Rowena Ravenclaw, Helga Hufflepuf i Godryk Gryffindor, stała się zarazem pierwszymi nauczycielami, dzielącymi się chętnie umiejętnościami czarowania z młodszymi uzdolnionymi dzieciakami.
Szkoła musiała przyciągać najlepszych magów, o wybitnych zdolnościach, ale czy wszyscy nadawali się na świetnych pedagogów?
Hagrid, choć piastował urząd nadwornego szkolnego leśniczego, miał swoje pięć minut w roli pedagoga. Ten dziarski pół-olbrzym zdecydowanie różnił się od stereotypu nauczyciela i nie chodzi tu, bynajmniej, o wzrost. Specyficzny język, pozbawiony "pedagożskiej naukowości", pionierskie metody dydaktyczne, niestety, o dużym ryzyku zagrożenia zdrowia i życia... złożyły się na to, że uczniowie podchodzili do Hagrida - jako nauczyciela opieki nad magicznymi zwierzętami - ze sporą rezerwą. Po incydencie z Dziobkiem strażnik kluczy załamał się i nie potrafił być dla uczniów ani inspiracją, ani wzorem, ani nawet postrachem. Niemniej, przeszedł do historii jako amator dzikich zwierząt i mocnych wrażeń, notabene, też jako dowcipniś - gryzące książki, które trzeba pogłaskać... na to wpaść mógł tylko ktoś taki jak Hagrid.
Na deser zostawiłam Minerwę McGonagall, profesorkę transmutacji i opiekunkę domu Gryffindora. Minerwa jest taka, jak jej wygląd: bystre i przenikliwe spojrzenie, okularki, mocno ściśnięty koczek. Uczniowie cenili ją za profesjonalizm. Zawsze była przygotowana do lekcji, brała w obronę gryfonów. Choć była surowa i zdyscyplinowana, a czasami rzucała w uczniów ciętymi ripostami, potrafiła od czasu do czasu pokazać swe drugie oblicze, bardziej żywiołowe... najczęściej podczas meczów quidditcha!
I teraz pojawia się pytanie... ile z tych postaci żyło naprawdę? Tak jest. Nie wierzę, żeby Rowling wymyśliła ich od tak. Musiała bazować na żyjących prototypach hogwarckich profesorów. Z iloma z nich miała styczność jako uczennica? To wie tylko ona :)
W każdym razie, nawet w takiej Szkole Magii i Czarodziejstwa stosunki między uczniami i ciałem pedagogicznym nie odbiegały od normy. Byli nauczyciele surowi i lubiani, surowi i nielubiani, dziarscy i nudni, jak chociażby nauczyciel historii magii - profesor Binns, traktowani poważnie i niepoważnie - jak Hagrid czy prof. Trelawney. Byli też i uczniowie - lepsi i słabsi, mili i ci z wiecznymi roszczeniami (Malfoy!), kujoni i ci wiecznie odpisujący zadania od prymusów. Nie brakowało też skarżypytów i łobuziaków - mowa tu, oczywiście, o Harrym i jego przyjaciołach. Nieważne jak się między bracią uczącą a uczoną układało, ważne że razem tworzyli jedną wielką rodzinę.
Komentarze
Prześlij komentarz