W stronę Zachodu - "Powinienby nastąpić rozdział sentymentalny"
Od 1829, przez cały rok 30 i 31 przemierza Mickiewicz Europę: Niemcy, Szwajcarię, Włochy, znowu Szwajcarię i znowu Włochy. W Rzymie czuje się jak w domu, zabytki starożytności mocno do niego przemawiają, ale też i subiektywizują jego lirykę, wyczulają zmysł obserwatorski, pogłębiają ciekawość świata. Budzą też w nim badacza, którym Mickiewicz zawsze był (pilny student, skrupulatny nauczyciel). Jednocześnie wzmaga się w nim tęsknota za ojczyzną.
W środowisku katolickiej polonii Mickiewicz czuł się bardzo dobrze. Oczywiście był podziwiany ect., a nawet wiązał plany małżeńskie z młodą Henriettą Ankwiczówną. Niestety jego zabiegi potraktowano dokładnie tak, jak Jacka Soplicy w "Panu Tadeuszu". Mimo to katolicka polonia obudziła w Mickiewiczu religijność. Zaufał Bogu, w którym to widział nie tylko Arcymistrza (podobnie jak Jan Kochanowski w pieśni "Czego chcesz od nas, Panie?"), ale i źródło prawdy.
Tworzy więc Mickiewicz osobliwą filozofię natchnienia, które jest pośrednikiem między Bogiem a człowiekiem - wybrańcem, bo przecież poetą. Natchnienie to ten dar nieba, który potrafi zinterpretować iskrę prawdy. Tylko pycha stanowi jedyną barierę w drodze do prawdy. Mickiewicz utrzymuje więc swoje utwory w konwencji realistycznej, kończy z młodzieńczym uwielbieniem fantastyki, grozy i tajemniczości; kończy z ludowym zabobonem, bajaniem. Bierze się od teraz za poważniejesze tematy dla swych skrystalizowanch myśli.
W dziennikach z podróży i w listach łączy tęsknotę z radością odkrywania świata, melancholię z afirmacją świata, radość i uśmiechy, ze smutkiem, wolność z przymusowym pielgrzymstwem. Powstają wówczas liryki lozańskie. W ogóle to mało pisze, więcej zwiedza i przesiaduje w salonach. Pianistka Maria Szymanowska "załatwia" mu spotkanie z Goethem, od którego Mickiewicz otrzymuje pióro i dwuwersowy wierszyk. Mimo to w środowisku "polskich" Niemców nie czuł się nasz poeta dobrze. Dochodziło do filozoficznych zgrzytów, ponieważ Mickiewicz nie poddał się wpływom Hegla, aż w końcu Niemcy stwierdzili: "Nie dla nasa Adam". Natomiast jemu samemu bardziej podobały się szwajcarskie Alpy, w których to, niestety, przypomniał sobie młodość i... Marylę.
Tworzy więc Mickiewicz osobliwą filozofię natchnienia, które jest pośrednikiem między Bogiem a człowiekiem - wybrańcem, bo przecież poetą. Natchnienie to ten dar nieba, który potrafi zinterpretować iskrę prawdy. Tylko pycha stanowi jedyną barierę w drodze do prawdy. Mickiewicz utrzymuje więc swoje utwory w konwencji realistycznej, kończy z młodzieńczym uwielbieniem fantastyki, grozy i tajemniczości; kończy z ludowym zabobonem, bajaniem. Bierze się od teraz za poważniejesze tematy dla swych skrystalizowanch myśli.
W dziennikach z podróży i w listach łączy tęsknotę z radością odkrywania świata, melancholię z afirmacją świata, radość i uśmiechy, ze smutkiem, wolność z przymusowym pielgrzymstwem. Powstają wówczas liryki lozańskie. W ogóle to mało pisze, więcej zwiedza i przesiaduje w salonach. Pianistka Maria Szymanowska "załatwia" mu spotkanie z Goethem, od którego Mickiewicz otrzymuje pióro i dwuwersowy wierszyk. Mimo to w środowisku "polskich" Niemców nie czuł się nasz poeta dobrze. Dochodziło do filozoficznych zgrzytów, ponieważ Mickiewicz nie poddał się wpływom Hegla, aż w końcu Niemcy stwierdzili: "Nie dla nasa Adam". Natomiast jemu samemu bardziej podobały się szwajcarskie Alpy, w których to, niestety, przypomniał sobie młodość i... Marylę.
Bal 1830
W grudniu na balu w Rzymie Mickiewicz dowiaduje się o powstaniu listopadowym. Mickiewicz kieruje się na Zachód, do Paryża, oczekując na ruch władz. Ale niczego się nie doczekał, czego się zresztą spodziewał - tam gdzie są wewnętrzne waśni nie może dojść do jakiejkolwiek mądrej decyzji, ponieważ każdy liczy na swój własny interes. Mickiewicz również nie wierzył w zwycięstwo powstania, a nawet w to nie wierzył, że gloria ta będzie trwała i konstruktywna. Oburzony "polskim Paryżem" wyjeżdża i w sierpniu 1831 roku pod przybranym nazwiskiem Adam Muhl przybywa do granic Poznańskiego. Miał zasmakować wówczas żywota przemycanego na front patrioty, ale... Co prawda przez dwa dni męczył się na strychu w Komorzu, ale Prosny już nie przepłynął. Odezwała się hipochondria. Wiedzie odtąd żywot gościa dworków należących do poznańskiej średniej szlachty. Poluje, ucztuje, obcuje z polską tradycją i językiem. Prowadzi, jak sam to określił "egzystencję zwierzęcą czy raczej roślinną w lasach poznańskich". Nie można jed
nak nie zauważyć, że Mickiewicz zachłysnął się polską wsią, polską gościnnością i obyczajem szlacheckim. W przeciwieństwie do wielmożów okresu rosyjskiego, tu, Mickiewicz był kandydatem na męża wręcz pożądanym! "brunet, oczy ciemnozielone, włosy czarne, nos piękny, w ustach częsty grymas, a że nosi po parysku brodę, więc się wydaje jak uczony Żyd. Fizjonomia nic nie pokazuje, często zamyślony, a rzadko wesoły, liberalista wielki, głęboko uczony" - w takim gościu zakochałaby się każda szlachcianka. Nikogo by nie kłuło w oczy jego pochodzenie, brak majątku. Liczyła się sława nazwiska Mickiewicz! Sam poeta rozważał pewne opcje, mianowicie łączyła go przyjaźń (i nie tylko) z Konstancją Łubieńską, która dla poety chciała się rozejść z mężem. Echa tej miłości znajduję się w powieści Łubieńskiej pt. "Niedowiarek".
W grudniu na balu w Rzymie Mickiewicz dowiaduje się o powstaniu listopadowym. Mickiewicz kieruje się na Zachód, do Paryża, oczekując na ruch władz. Ale niczego się nie doczekał, czego się zresztą spodziewał - tam gdzie są wewnętrzne waśni nie może dojść do jakiejkolwiek mądrej decyzji, ponieważ każdy liczy na swój własny interes. Mickiewicz również nie wierzył w zwycięstwo powstania, a nawet w to nie wierzył, że gloria ta będzie trwała i konstruktywna. Oburzony "polskim Paryżem" wyjeżdża i w sierpniu 1831 roku pod przybranym nazwiskiem Adam Muhl przybywa do granic Poznańskiego. Miał zasmakować wówczas żywota przemycanego na front patrioty, ale... Co prawda przez dwa dni męczył się na strychu w Komorzu, ale Prosny już nie przepłynął. Odezwała się hipochondria. Wiedzie odtąd żywot gościa dworków należących do poznańskiej średniej szlachty. Poluje, ucztuje, obcuje z polską tradycją i językiem. Prowadzi, jak sam to określił "egzystencję zwierzęcą czy raczej roślinną w lasach poznańskich". Nie można jed
Mickiewiczem targały sprzeczne uczucia: z jednej strony sielanka szlachecka, z drugiej strony powstanie. Podjął nawet pewne samobójcze projekty, które na szczęście, układał tylko w myślach. Pisał bardzo mało, był w kiepskiej kondycji psychicznej. Może się twórczo wypalił? Może zauważył bezsens swojej wcześniejszej twórczości, która tyle młodych, a teraz ginących na froncie głów, zapaliła i zachęciła do walki? Czuł się winny? Odpowiedzialny? Na pewno bezsilny...i nękany przez prorocze sny.
Na wiosnę 1832 roku wraca do Drezna i pisze trzecią część "Dziadów". Ponoć improwizację Konrada "usłyszał" w kościele w czasie modlitw i spisał ją w ciągu jednej nocy. Ta część przebija wszystko, co napisał do tej pory. Jest bardzo subiektywna, a jednocześnie bardzo krytyczna i kontrowersyjna. Mickiewicz spowiada się ze swojego życia, swojej bierności. Wplątuje tu bohaterów, których znał i którzy wywarli na niego wpływ: Rylejew, Ankwiczówna, przyjaciele Moskale, bywalcy rosyjsko-polskich salonów... Ta część stanowi rozliczenie z młodścią i przymusowym pielgrzymstwem. Sam Mickiewicz nazwał III część "Dziadów" "kielichem trucizny". Czy poeta przypuszczał jak zbliżył się do "Fausta" Goethego - lektury, którą tak cenił? Jak wielki ładunek rewolucjonizmu i patriotyzmu w nim zawarł? Tak, był świadom geniuszu ujętego w przemianie Gustawa w Konrada; był świadom geniuszu tkwiącego w swtorzeniu świata z tylu kawałeczków ludzkiej rzeczywistości oraz swtorzenia jedności metafizycznej i historycznej. III część "Dziadów" ukazała się w Dreźnie w 1833 roku. I wywołała literacki szum.
Komentarze
Prześlij komentarz