Wizerunki niepospolitych niewiast staropolskich

Pozostając w tematyce biograficznej i kobiecej, omówię książką, która mnie osobiście zafascynowała zaangażowaniem, z jakim oddał się sprawie jej autor - Zbigniew Kuchowicz. Kto czytał "Miłość staropolską", ten mniej więcej wie, czego po autorze można się spodziewać - barwnie opowiedzianej nauki. Tymczasem w "Wizerunkach...", mówiąc kolokwialnie, narracja Kuchowicza idzie po bandzie!

Zbigniew Kuchowicz, Wizerunki niepospolitych niewiast staropolskich (XVI - XVIII wiek)

Książka wydana dość dawno temu przeleżała w bibliotece nie wiadomo ile lat nieczytana. Bo gdzież taka tematyka zainteresować mogłaby podstawówkowicza czy teraźniejszego gimnazjalistę... Ależ oczywiście, że mogłaby! W dobie, kiedy nastolatki z dorosłymi wymieniają się książkami, dziełko Kuchowicza może trafić również w taki lekturobieg. Dlaczego?

Nie jest to stricte książka naukowa, ale za to bardzo popularnonaukowa z naciskiem na pierwszy człon wyrazu. Choć nie brak tu faktów, do których źródła autor nierzadko odsyła, to mimo wszystko książka jest przesympatycznie opowiedziana. Czyta się ją po trosze jak antologię romansów, noweli, których bohaterkami są niezwykłe heroiny, doprowadzające autora do skrajnych emocji, ale jakże żywych! Wychodzących niemal z każdej strony! Bo oto Kuchowicz broni swoje bohaterki, usprawiedliwia je nawet przed oskarżeniami własnego autorstwa, wychwala za postępowość, za to że na tle sarmackiej degrengolady były "jakieś" - nieważne czy świątobliwe, rozpustne, arcyambitne, obłudne (ach! tu jest cała galeria wad i zalet!) - a nie jedne z wielu "niejakich", o których historia milczy. Są tu niezwykle barwnie odmalowane i przesycone emocjami portrety Barbary Radziwiłłówny - jakże kontrowersyjnej postaci w dziejach literatury i historii Polski, by nie powiedzieć, że postać ta przeniknęła do pop kultury; polskiego Kopciuszka; polskich lwic kresowych, które korzystały z wszelkich chwytów, by utrzymać a nawet powiększyć własne majątki; jest historia polskiej królewny - pionierki w botanice; jest i historia pierwszej polskiej poetki, piszącej za pieniądze oraz lekarki, przyjmującej siostry sułtana! Kuchowicz kończy swoje arcyciekawe historie na rywalizujących między sobą postaciach - Heleny Radziwiłłowej i Izabeli Czartoryskiej, jakże żywo odmalowanych, bogatych w detale, anegdotki, kąśliwości i zachwyty.

Na czym polega fenomen tej książki? Nie są to wypomadowane historie tylko portrety w pełni. Pisze on o plusach i minusach każdej z pań. Podkreśla ich konieczność w dziejach i kulturze, omawiając rzetelnie własne przypuszczenia i teorie. Książka tym samym ukazuje niepospolitość tych niewiast. Choć żyły one dawno temu, to przecież nie zmieniłyśmy się tak bardzo - my, kobiety. Dalej korzystamy z dobrodziejstw natury, jeśli chodzi o realizowanie polityki domowej i państwowej; dalej mamy ambicje; dalej kochamy do szaleństwa i dalej chcemy choć raz przeżyć swoją filmową przygodę - jak ów Kopciuszek. Aktualność tematu, ciekawość historyczna, barwność i te emocje (!!!) składają się na sukces książki. To może się spodobać obecnej gimnazjalistce, wcale nie zainteresowanej historią.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Drzewo kłamstw”... hit książkowy, który mógłby być również hitem filmowym

Sienkiewicz - celebryta i pięć razy Maria

Siostrzana miłość w baśniowej scenerii i legendarnym czasie