J.K. Rowling czy Newt Skamander? O bestiariuszu z Hogwartu
Pamiętam jak bardzo chciałam przeczytać podręczniki, z których zakuwała Hermiona Granger, bohaterka serii przygód Harry'ego Pottera, nastoletniego czarodzieja, na punkcie którego świat mugoli oszalał. Ja jestem również w tym gronie. Chciałam nawet przeczytać najnudniejszą książkę, czyli podręcznik o historii magii, dlatego tym bardziej ucieszyła mnie wieść, że na mugolskie światło wyjdą "Fantastyczne zwierzęta" Newta Skamandera. Książka ma piękną okładkę i stylizowane na średniowieczne ryciny, poza tym... no właśnie co z "poza-tym"?
Newt Skamader, Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć
Kiedyś robiąc zastępstwa z biologii, wpadłam na pomysł stworzenia bestiariusza z uczniami dla przebywającej na zwolnieniu lekarskim pani od przyrody. Pomysł chwycił, uczniowie cały zastęp neuronów uruchomili, by prześcigać się w pomysłach i uiścić je na kartkach, puszczając przy tym wszelkie wodze fantazji. Kartki bestiariusza wyszły niezłe, opisy zoologiczne prawie zadowalająco, aczkolwiek ze średniowieczną manufakturką żadna praca nie mogła konkurować.
Dlaczego o tym piszę? Spodziewałam się czegoś podobnego po "Fantastycznych zwierzętach", ale też spodziewałam się, że talent pisarski Rowling nie zużył się na pisaniu siedmiu tomów przygód Harry'ego Pottera. Autorka zawsze pisała ciekawie o magicznym świecie, umiała wbić się w oczekiwania. Tym razem może należało powierzyć pisanie prawdziwemu Newtowi Skamanderowi? No tak, to postać fikcyjna, jak i fikcyjne są zwierzęta opisane od A do Z, a nawet Ż.
Wstęp do podręcznika?, choć raczej atlasu niekoniecznie ze zdjęciami, rycinami, podobiznami, jest o niczym. Cała książka sprawia wrażenie "wymęczonej z presji oczekiwania". Treść jest naprawdę słaba, a lwią jej część stanowią opisy. Czasem w książkach o Harrym można było wyczytać więcej niż z "Fantastycznych zwierząt...". To opisy, czasem za krótkie, prawie zawsze za nudne i takie jak na jedno kopyto, są najsłabszym elementem książki. Szkoda, że autorka nie poszła tropem bestiariuszy, wydawcy nie postarali się bardziej o piękną i robiącą wrażenie pochodzącej ze świata magii szatę graficzną. Szczerze, myślałam, że wykorzystam tę książkę na lekcje z uczniami młodszych klas, ale po przeczytaniu nie sądzę, że uda mi się coś wybrać, by zaciekawić tych najbardziej wymagających czytelników.
Film jest również niedopracowany, nie porywa jak Harry Potter, nawet jeśli ekranizacja odbiega od powieści. Nie ma się co dziwić, książka jest nudna, to i film nie mógł być lepszy. Szkoda tylko Eddiego Redmayne'a.
Komentarze
Prześlij komentarz