Sposób na belfra i na ucznia? Owszem, istnieje...

Według znajomych nauczyciel nic nie robi; według rodziny uprawia wolontariat; według społeczeństwa nauczyciel to nierób na wakacjach. Według uczniów belfer to wojskowy oficerek, wprowadzający musztrę. Sam nauczyciel myśli, że przeprowadza - niczym prorok - młode dziecięce umysły na drugą stronę wiedzy. A co robi naprawdę? Tresuje czwororęcznych! Świat byłby mdły, gdyby nie memy, albowiem taki oto mem, "wyłowiłam" z sieci. Szkoła jest tworem nieogarniętym, elastycznym i zmieniającym się wewnętrznie, choć wiele osób tego nie dostrzega, łącznie z ministerstwem. Ale... żeby się przekonać, trzeba to zrobić na własne oczy i na własne uszy. Jedno jest tylko niezmienne - walka belfrów z żakami!

Edmund Niziurski, Sposób na Alcybiadesa

Powieść młodzieżowa o walce uczniów z ciałem pedagogicznym została wydana w roku 1964. Czytając zmagania leserów po stronie uczniowskiej z gogami czyhającymi na jakiekolwiek potknięcia po stronie wychowanków, doznaje się albo uczucia przyjemnej reminiscencji - w przypadku roczników do połowy lat 80. XX wieku, albo nudy i niezrozumienia dla Zasępy, Ciamci i spółki - w przypadku roczników 90+. Co ciekawe... gdy powieść czyta nauczyciel, myśli, że "ci uczniowie to się nic nie zmienili", a kiedy pada na ucznia czytelnika, sądzi że "ci nauczyciele dalej dręczą uczniów pytaniami i zasypują zadaniami". Czyżby Niziurski to przewidział!?

Akcja powieści jest tak pomyślana, aby ukazać interesy obu stron, bądź co bądź poszkodowanych przez system. Uczniowie nie chcą się uczyć. Wolą ćwiczyć ducha sportowego, rozwijać zainteresowania filmem, muzyką i wygłupiać się. Rola nauczyciela jest jedna - uczyć i weryfikować zaaplikowaną wiedzę w postaci odpytywania, kartkówek i sprawdzianów. Zasępa, uczeń ósmej klasy, został sklasyfikowany przez gogów jako hultaj i neandertalczyk, kompletnie niereformowalny. Ale "metoda stali i żelaza" nie boi się nawet tak arcyciężkich przypadków. Ciało pedagogiczne podjęło walkę z Zasępą i jego kolegami z klasy. Niby nic takiego, jednak do tej walki wtrącili się inni uczniowie, którzy rykoszetem odczuli metodę stali i żelaza na sobie. W związku z tym, dali Zasępie czas na naprawę sytuacji. 
Od tej pory "biedny" ósmoklasista szukał sposobu na belfrów, ponieważ ani na chwilę nie przyszło mu do głowy wzięcie się do nauki. Jego walka o sposób jest przezabawna, czasem sensacyjna, a czasem kończy się... na szczęście upadkiem na cztery łapy. W końcu udało się wyrwać sposób na... najgorszego belfra w szkole - profesora historii, pana Misiaka, znanego w gwarze uczniowskiej pod imieniem Alcybiades. Na czym ta "najgorszość" polegała? Alcybiades nie umiał uciszyć uczniów, nie miał dostatecznej ilości decybeli w krtani, był miły, grzeczny, "potulny". Alcybiades był dobry, dowcipny i łagodny - to była jego słabość, chętnie wykorzystywana przez uczniów i samych nauczycieli.
Ponieważ sposób na Alcybiadesa, czyli SPONAA, był najtańszy, Zasępa nie marudził tylko zaczął wykorzystywać go na lekcjach historii. SPONAA opierał się na teorii Wielkiego Asocjacyjnego Bluffu, czyli na WAB-ie (co za skrót!), który z kolei polegał na zapuszczaniu "Węża Morskiego" i doprowadzeniu nauczyciela do dryfu. Dryf to nic innego jak gadanie na jakikolwiek temat nie związany z tematem lekcji. Czy sposób się powiódł?
Alcybiades, wbrew pozorom, okazał się przebiegłym belfrem i wplątał nicponi z VIII a do swojego
projektu pod kryptonimem "triumwirat" - on, chłopcy i milcząca głowa Katona zawarli umowę, dzięki której wilk był syty i owca cała, mówiąc przysłowiami. Chłopcy nie realizowali programu sztampowo, nie byli odpytywani na lekcjach, ale historyczny wąż morski pozwalał Alcybiadesowi dryfować po niezwykle ciekawych tematach. Chłopcy sami nie wiedzieli, kiedy wyszukiwanie "węży", czyli odbiegaczy-od-tematu, sprawiało im przyjemność. Prawdę mówiąc sami złapali się w sieć historii i pokochali całym sercem Alcybiadesa. Licho jednak nie śpi i nad głowami chłopców z VIII a zawisł miecz Damoklesa. Do szkoły przyjeżdżała delegacja uczniów z Ełku i to właśnie dyrektor wyznaczył klasę Zasępy do oprowadzenia gości po mieście. Chłopcy poczuli pająka na plecach, koszmary robiły swoje, język i myśli plątały się... i tylko jeden Alcybiades był spokojny, aż nazbyt spokojny. Jaki faktyczny skutek odniósł SPONAA?

Książka jest zabawna, inteligentna, błyskotliwa w wypowiedziach uczniowskich i belferskich, które stają się popisami oratorskimi... nie zawsze, ale niekiedy, a to już jest "coś" w porównaniu z tym "czymś", co mamy dzisiaj w szkole. Czy powieść jest kontrowersją? Zdecydowanie nie, raczej uśmiechem i próbą wyciągnięcia ręki do obu stron: uczniów, czyli czteroręcznych, i nauczycieli, czyli gogów. Co do teorii Wielkiego Asocjacyjnego Bluffu... gdyby uczniowie zechcieli z niego korzystać, szkoła stałaby się miejscem twórczym, inspirującym i naprawdę kochanym przez Was, drodzy żacy i przez Nas, nauczycieli. Zapuszczajcie Węże Morskie, pozwólcie Waszym gogom dryfować, a my chętnie Was zgarniemy do wspólnego dryfowania po meandrach wiedzy! Wszystkiego dobrego w Dniu Edukacji Narodowej!!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Drzewo kłamstw”... hit książkowy, który mógłby być również hitem filmowym

Sienkiewicz - celebryta i pięć razy Maria

Siostrzana miłość w baśniowej scenerii i legendarnym czasie