Ale że skarpety?! A dlaczego nie...
Moje małe pierwszaki zachwycają się pewną książką, stojącą na półce i będącą lekturą w klasach I-III. Przychodzą do biblioteki i polecają ją sobie. Co to za książka? Sprawdziłam sama i... dlaczego nie. Może smoki, królewny, dzielne psy (dlaczego nigdy nie koty?) i szewczyki się przejadły a do współczesnego dziecka trafia bardziej "prozaiczna" (!) wyobraźnia...
Justyna Bednarek, Niesamowite przygody dziesięciu skarpetek (czterech prawych i sześciu lewych)
Za czasów Brzechwy, Tuwima i innych klasyków literatury dziecięcej włos redakcyjny zjeżyłby się na głowie, gdyby ktoś całkiem przypadkiem zgłosił chęć wydania "Skarpetek". Toż to niedydaktyczne! głupie! absurdalne! pure nonsens! Nawiasem mówiąc, że Brzechwie udało się wydać swoje "nielogiczne" i "niepedagogiczne" wierszyki, to cud! Dzisiaj cenzura, oczywiście, nie działa (i dobrze!), ale głos rozsądku z wydawnictwa to inna inszość.
Cóż ja? Na początku skarpetki mnie nie urzekły. Skarpetka. Czy to "coś" może pretendować do bycia bohaterem? Phi! Skarpety są wszak do noszenia, zdzierania, dziurowania i cerowania. Później pomyślałam sobie, a może właśnie o to chodzi - o niegubienie, niezdzieranie, niecerowanie. Szanuj skarpetki! One też mają uczucia! (jak każda "istota" stadna). Ale to nie na tym polega fenomen "Niesamowitych przygód...".
Te przygody są po prostu... niesamowite. I koniec. Pełzające skarpetki ratują ciemiężonych, realizują marzenia, przechodzą metamorfozy, podróżują, przeżywają blaski i cienie sławy, łapią zbójów (nawet tych sierściuchowatych)... One żyją! Czują! Marzą! Ratują! Z dna kosza na bieliznę można awansować na kogoś wyjątkowego, wystarczy determinacja, odwaga i... skok w czeluści dziury za pralką. Dzieci nie lubią kazań, suchego moralizowania. Wolą brykać, psocić, śmiać się na cały regulator. Skarpetki nie są poważnymi bohaterami, ale pani Justyna Bednarek dzieci traktuje jak najbardziej serio. Daje im to, co potrzebuję - porcję zabawy, przygody i porcję nauki życia.
Co do mnie, całkowicie zmieniłam zdanie o "Skarpetkach". Dzieci współczesne może i lubią się bać baśni braci Grimm, pochlipać sobie przy baśniach Andersena. Ale na Boga! Muszą się również przy czymś pośmiać, puścić wodze fantazji, stawiać czasem nielogiczne pytania i szukać równie nielogicznych odpowiedzi. Niech to robią chociaż przy odpowiedniej książce. Przy "Skarpetkach" części pierwszej i drugiej. A będzie trzecia?
PS książka jest pięknie wydana (wspaniałe ilustracje, soczyste kolory, aż chce się jeść... tzn. czytać)
Komentarze
Prześlij komentarz