Trzynasta opowieść
Uwaga! Ta książka jest niebezpieczna i jak nic znalazłaby się na
indeksie. Nie dlatego, że przesadzony jest napis reklamujący Tę książkę: „Powieść,
jakiej nie doczekał się XX wiek”. Wiek XX
doczekał się lepszych i nagrodzonych Noblem książek, ale TA książka jest jak
trucizna sączona z każdym ruchem kartki, a jedynym pragnieniem jest dotrzeć do
końca i sprawdzić jak kończy się ta dziwna, pokrętna, perfidna i długo, zbyt
długo przetrzymywana w ustach opowieść. Trzynasta opowieść.
Diane Setterfield, Trzynasta opowieść
Książka opowiada o losach dwóch
kobiet. Pierwsza jest zwykłym dzieckiem, zwyczajnej angielskiej rodziny.
Mieszka z rodzicami, lubi pić kakao, pracuje w antykwariacie ojca. Żyje
przeszłością i mądrością przechowywaną w księgach, odrzuconych powieściach,
drukach, starodrukach. Dlaczego wybrała życie pośród cieni i fikcji? To
właściwie nie był jej wybór, ale siła wyższa. Czasami człowiek zamyka się
w bólu na świat, jakby ten ból był
najważniejszy i nie do podzielenia się nim. Bo po co dzielić się czymś, co jest
tylko nasze? Tyle o skorupie Margaret.
Drugą bohaterką jest uwielbiana
przez czytelników pisarka - Vida Winter, która już swoją debiutancką książką
„Trzynaście opowieści” zyskała niebywałą popularność. Vida mogłaby napisać
banał o Kotku, który wlazł na płotek i też byłby książkowym hitem. Dlaczego?
Ponieważ nie karmiła złudzeniami czytelników, jej „opowieści były brutalne,
ostre, rozdzierające serce. Zachwyciły mnie” – powie Margaret, antagonistka
współczesnej twórczości. Vida była prawdziwa w snuciu opowieści na potrzeby
książek, ale kiedy przychodziło do opowiadania historii własnego życia,
powieściopisarka wymyślała coraz to nowsze i bardziej zaskakujące bzdury. Tyle
o skorupie Vidy Winter.
Wreszcie pisarka postanowiła
powiedzieć prawdę tylko Margaret. Posiadłość panny Winter stała się dla
antykwariuszki czymś w rodzaju konfesjonału, miejscem mrocznych tajemnic,
obudzenia demonów przeszłości. Spisywanie biografii Vidy okazało się zadaniem
wyczerpującym psychikę, ale jednocześnie uzależniającym, zniewalającym,
sprawiającym ból i przyjemność – jak narkotyk. Panna Winter sprytnie usidliła
aspołeczną Margaret, przywiązała ją do siebie i swojej mrocznej, wynaturzonej
historii. Vida zaczęła od górnego C, a dalej jej historia – nie mitologizacja
dzieciństwa, o nie, raczej demonizacja rodziny – pogrążała się w rozpaczy,
cieniach, dewiacjach, aberracjach, milczeniach, obserwacjach. Czy ona nie
zmyślała? Czy nie był to kolejny fortel sprytnej panny Winter? Ale za dużo
wątków zaczęło się splatać, by odrzucić fikcyjność biografii pisarki. Nowe
poszlaki, wyjaśnianie wątków, ślady z przeszłości... w tej historii była
prawda, lecz ukryta. Dała się zwieść także Margaret – wychowana na fikcji nawet
ona potrzebowała mnóstwa czasu, aby dojrzeć prawdziwe oblicze zleceniodawczyni,
która przekłamała najważniejsze. Vida konserwatywnie podeszła do zadania –
każda historia musi mieć początek, środek i zakończenie. Margaret, a razem z
nią czytelnik, nie mógł się oprzeć przekartkowania tej historii i dotrzeć do samego
końca (który was zaskoczy na mur beton!)... a raczej początku nowej opowieści.
Tak pokręconej, tak kontrowersyjnej
i tak zaskakującej książki dawno nie czytałam. Nasuwa mi skojarzenia z ponurymi
wichrowymi wzgórzami, ze stuletnią samotnością i filmem o innych. Bohaterką tej
książki właściwie nie jest ani Margaret, ani Vida Winter tylko historia i
ukrywana w niej prawda. Mówi się, że lepsza jest gorzka prawda niż słodkie
kłamstwo. Czyżby? Bohaterki same odpowiadają – Margaret milczeniem, oschłością,
powściągliwością, chowaniem uraz i pretensji, Vida – pogrążaniem się w
kłamstwach w imię miłości i zapewnienia bezpieczeństwa. Prawda okazuje się
pojęciem względnym, niszczycielskim, siejącym spustoszenie, wątpliwości i
niepokoje. Prawda to bzdura, o którą ludzie niepotrzebnie się kłopoczą.
Prawda... jest w książkach. Tylko trzeba czytać między wierszami.
Powieść
jest wciągająca, narracja rzeczowa, aż boli, ale tym bardziej chce się
zagłębiać w demony panny Winter, chodzić po zgliszczach posiadłości Angelfield,
błądzić po wrzosowiskach i wypatrywać duchów przeszłości. „Trzynasta opowieść”
to must have każdego bibliofila. Nie będziecie żałować tych wieczorów
spędzonych z Tą książką. Pochłoniecie ją bardzo szybko i zostanie... pustka. Do
wypełnienia własną opowieścią.
Komentarze
Prześlij komentarz