"Ania z Zielonego Wzgórza" - Wakacyjny post numer 6 i ostatni
Nie wiem, jak Wy, ale co pojadę nad morze pewna "słoneczna stacja" puszcza jeden z moich ulubionych filmów młodości. Budzę się, włączam TV i widzę... "Anię z Zielonego Wzgórza". Czasem jest też tak, że przychodzę z plaży, włączam TV i widzę... "Anię z Zielonego Wzgórza". Niewiele myśląc, po powrocie pognałam do publicznej biblioteki po Anię i jeszcze więcej Ani. Lucy Maud Montgomery, Ania z Zielonego Wzgórza Trochę się obawiałam - przeczytać po raz enty Anię i to po latach wcale nie musi być tak dobrym pomysłem, jak się wydaje. Drobne rozczarowanie przeżyłam, czytając "Dzieci z Bullerbyn" - to taka dygresja. "Ania..." mnie nie zawiodła, a raczej uwiodła już po raz nie wiem który... enty! Ania jest dzieckiem aż nienaturalnym w swojej kwiecistej mowie. Jednak Montgomery wrzuca tę biedną małą rudowłosą dziewczynkę w takie hece, że nie pozwala nam to myśleć o bohaterce inaczej jak o dziecku. Perypetie Ani wzruszają, ale gł