Przejdź do głównej zawartości

Tajemnicza Szwungszajba, czyli "nihil adeo mallum est..."

Małgorzata Musierowicz, Ida sierpniowa

W czwartym tomie Małgorzata Musierowicz przenosi się ze starszej córki Borejków - Gabrieli - na młodszą - Idę. Nawiązuje tytułem do znanych z historii starożytnego Rymu "id marcowych". Wówczas zamordowano Juliusza Cezara, teraz, w sierpniu 1979, sympatyczna i ekstrawagancka rodzinka Borejków uwzięła się na Idzie (przynajmniej tak twierdzi bohaterka tego tomu). Cały świat, począwszy od pogody, zakończywszy na mieszkańcach Poznania (zwłaszcza męskiej części stolicy Wielkopolski), odwrócił się do Idy plecami, pokazując jej jak nikogo nie interesują jej uczucia. Ida  uchodzi za przewrażliwiucha i hipochondryka, więc tą powieścią Małgorzata Musierowicz daje energicznego "kopa" wszystkim malkontentom i "biednym zakompleksionym stworzeniom".

Ida zostawia rodzinkę wypoczywającą nad jeziorkiem. Powodem rozstania jest permanentna ulewa i monotematyczna karta dań - ryby własnoręcznie wyłowione z jeziora przez ojca Idy. Dziewczyna, wściekła głównie na deszcz i brak gotówki oraz kompletny brak zainteresowania ze strony niejakiego Klaudiusza, postanawia wziąć sprawy w swoje ręce. Znajduje pracę, ale znajduje też coś o wiele bardziej cenniejszego.

Czym ta powieść różni się od pozostałych? Akcja w poprzednich częściach rozwijała się wraz z przyrostem stron i dotyczyła jednego wątku głównego, któremu towarzyszyły pomniejsze wydarzenia. Zawsze to miłosne perypetie głównej bohaterki były na pierwszym planie. W "Idzie sierpniowej" granice fabuł - o jest ich kilka - są wyraźniejsze. Na pierwszy ogień idą kompleksy z powodu choroby. Jako drugi problem pojawiają się kłopoty rodzinne w domach, w których ważniejsze są dobra materialne niż moralne. Na końcu autorka powraca do "leczenia się z kompleksów", czyli stosuje coś na wzór problemowej klamry kompozycyjnej. Zabieg... ciekawy z punktu teorii literatury, ale powieść - jako całość - jest wyraźnie słabsza od trzech pierwszych. Przebija przez nią, jak zwykle dowcip, ale poraża tendencyjnością i niepotrzebną dosłownością wniosków. Brak tu, może ze względu na przewrażliwioną Idę, która okazuje się dość rezolutną i charakterną pannicą, inteligentnych dialogów, błyskotliwych ripost, spójności. Odnosi się wrażenie, że takie "skoki w temat" są nieco wymuszone, by przedłużyć akcję.

Nie brak powieści przesłania i krytyki. Grupa ESD rozprawia o czynieniu dobra, ale tylko ROZPRAWIA, a tu trzeba działać. Więc powstaje frakcja Koła Zamachowego - Szwungszajba, która zakłada, mówiąc porzekadłem - "nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło", czyli nawet porażki powinny być nauczką i przynieść pozytywne zmiany w zachowaniu człowieka. Zbytni optymizm? Może, ale Musierowicz za każdym razem przemyca wiarę w lepsze jutro i lepszych ludzi, jakby sam fakt czytania o czymś miłym, pogodnym i wesołym zmieni "prostych zjadaczy chleba" w "Anioły" (marzenie jednego polskiego wieszcza). Z drugiej strony, czy to złe marzenie?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Sienkiewicz - celebryta i pięć razy Maria

Henryk Sienkiewicz zawsze podobał się kobietom i on wybierał te szczególnie piękne i urocze. Pierwszą była Maria Keller, z którą już prawie miał się ożenić, gdyby nie zbytnia szczerość w listach. Niepotrzebnie Sienkiewicz użalał się bogatej narzeczonej, że skąpi sobie w uzdrowisku w Ostendzie. Rodzice Kellerówny obawiali się, że przyszły zięć - bez porządnego fachu - nie zdoła utrzymać córki. Więc dostał pierwszego kosza. Po powrocie z Ameryki Sienkiewicz nie umiał usiedzieć na miejscu. Warszawa mu obrzydła, a ponieważ końskim zdrowiem też się nie cieszył, miał usprawiedliwienie. We Włoszech - druga ojczyzna - spotkał rodzinę Szetkiewiczów z córką Marią. Podchody trwały około roku. Obawy rodziców te same - brak stałej posady, brak pieniędzy. Pomocni okazali się przyjaciele, zwłaszcza Godlewscy, którzy „wychodzili” Sienkiewiczowi piękną i uroczą żonę. Małżonkowie uzupełniali się idealnie, rozumieli się wspaniale. Marynia, która też przejawiała talenty literackie, była surow...

Pomysł na kreatywne lekcje biblioteczne

Czołem! Dzisiaj nie będzie czystej recenzji książki. Będzie pomysł na zajęcia biblioteczne. Kilka lat temu dowiedziałam się od uczniów o pierwszym (?) polskim gamebooku. Zaczęłam szperać w internetach co to jest gamebook - sprawa okazała się banalnie prosta. Gamebook to rodzaj książki, który pozwala czytelnikowi utożsamić się z bohaterem i kierować akcją. Każdy paragraf daje kilka alternatyw. Co daje to uczniowi? Uczy się dokonywać wyborów, analizując sytuację. Ostatnio na zastępstwach zapoznaję uczniów z historią Janka, małego powstańca. Gamebook autorstwa Macieja Słomczyńskiego i Beniamina Muszyńskiego odznacza się zawrotną akcją i dość trudnymi wyborami - pozostać człowiekiem czy służba "żołnierska"? Uczniowie wczuli się w postać młodego Zawiszaka i udało im się tak pokierować jego losami - żywo przy tym dyskutując - że doszedł do finału żywy, choć nieco poobijany. Sami byli zaskoczeni, jak bardzo dali się "wkręcić" w powstańcze klimaty. Mieli tylko jedn...

Siostrzana miłość w baśniowej scenerii i legendarnym czasie

Juliusz Słowacki, Balladyna Jak zachęcić uczniów do czytania tekstów kompletnie im obcych? Zwłaszcza tak zawiłych jak "Balladyna" Słowackiego... Sprawa wydaje się z góry przegrana, ale... "Balladyna" jest dobrym przykładem literatury fantastycznej (tak jest!), a także dotyczy problemu siostrzanej miłości/zazdrości. Ta uczennica, która ma siostrę, "Balladynę" powinna dobrze zrozumieć. Utwór ten napisał Juliusz Słowacki, autor dość trudnych liryków, poematów, dramatów. Trudność ta polega głównie na zawiłym języku naszpikowanym metaforami, symbolami, dowcipem, który w obecnych czasach nie musi być koniecznie zrozumiały. Niemniej, "Balladynę" - jeśli przerobi się ją na współczesny grunt - zaczyna się doceniać, zwłaszcza za wykreowanie głównej bohaterki, nie do końca typowego szwarccharakteru. Od czego zacząć? Słowacki, swoją wielką tragedię, stanowiącą część kronik historycznych Polski, umieszcza w odległych czasach. Tropem jest obecno...