Uważaj, co dodajesz do rosołu!
Po miłosnych rozterkach Idy i
podsumowaniu działań Grupy ESD i jej frakcji Szwungszajby Małgorzata
Musierowicz zabiera czytelnika w podróż w czasie po zaśnieżonych ulicach Jeżyc.
Gabrysia Borejko jest mamą słodkiej Pyzuni, za Idą szaleją chłopcy, pan Borejko
został internowany, a znany i lubiany profesor Dmuchawiec przeszedł na
przymusową emeryturę. Nad Poznaniem roku 1983 wisi groza stanu wojennego i
autorka subtelnie przemyca informacje o wojsku i reglamentacji towarów,
donosach i cenzurze. A w tym wszystkim nie brak, oczywiście (!), miejsca na
miłość…
Historia w piątym tomie Jeżycjady
rozwidla się na wątek Kreski i Maćka Ogorzałki oraz na wątek nietuzinkowej
sześciolatki - Aurelii Jedwabińskiej, znanej bardziej jako Genowefa Trombke,
Bombke, Pompke, Zombke, Rombke… Te dwa wątki łączy jedno - miłość oraz jej brak.
Utwory Małgorzaty Musierowicz
zdążyły już przyzwyczaić czytelników do wyjątkowych bohaterek (Kłamczucha,
Gabrysia, Ida), charakternych indywidualistek, nieco ekscentrycznych,
pyskatych, ale też i o dużej wrażliwości. Tym razem jest… tak samo. Kreska,
czyli Janina Krechowicz, wyróżnia się fryzurką i strojem. Jednym przypomina
starą ciotką, innym motek kolorowej wełny. W każdym razie jest to poczciwa i kreatywna
osóbka. Mieszka u dziadka - prof. Dmuchawca. Podkochuje się w Maćku, do którego
chętnie lata na korki z matematyki. Chłopak jednak uchodzi za romantyka i
dostrzega tylko eteryczne, egzaltowane kobiety (najbardziej dostrzega ich
piękno - czyli romantyk powierzchowny). Czytelniczki lubiące historie miłosne powinny
dać się wciągnąć TEJ opowiastce.
Druga ważna sprawa poruszana w „Opium
w rosole” dotyczy wychowania dzieci. Musierowicz na zasadzie kontrastu zestawia
ze sobą panny Borejkówny - krzykliwe, wesołe, rozgadane, z ponurą i mrukliwą, a
nawet zalęknioną Aurelią Jedwabińską. Tylko że Aurelia ma swoje drugie oblicze,
którym zszokowana była jej matka - oschła, zdyscyplinowana i sztywna
nauczycielka. Szkoda, że nie można obserwować, jak by z tym fantem poradziła
sobie grupa ESD. Inicjatywę przejmuje pani Borejko i to ona wysyła sygnał
dobra, a właściwie uświadamia, że miłość powinna być jak narkotyk - silna i odurzająca i uzależniająca. Duch optymizmu wyraźnie przenika karty „Opium w rosole”, zresztą, książka
naszpikowana jest wieloma mądrymi i „życiowymi” wypowiedziami. Pozostaje jedno „ale”,
mianowicie, ta radość z wcześniejszych tomów łącznie z tego tu recenzowanego
zaczyna mizernieć w konfrontacji z rzeczywistością. Czy to wina stanu
wojennego? Zmiany poglądów? W końcu najwięksi piewcy optymizmu - Gabrysia, Ida,
pan Borejko, profesor Dmuchawiec - borykają się z własnymi problemami. Gdzieś tu czai się nostalgia,
czai się realizm, wreszcie - koniec pewnego etapu. Twórczości również.
Komentarze
Prześlij komentarz