Czy "Pan Tadeusz" słusznie zwany jest epopeją narodową?
Adam Mickiewicz pewnie się w grobie przewraca na dźwięk wyrażenia "epopeja narodowa". Dlaczego? Z prostej przyczyny - wielowersowe dzieło w zamierzeniu nie miało być żadnym dziełem narodowym. Ponieważ tradycja usankcjonowała czytanie "Pana Tadeusza", wzdychając od czasu do czasu za tamtymi arkadyjskimi czasami, kładąc nacisk na "gadżety" patriotyczne rozmieszczone w Soplicowie, to - z wielką szkodą dla utworu - mało kto zatrzymuje się nad innymi aspektami przeogromnego dziełka. A kryje się w nim tyle... uroku i dowcipu.
Adam Mickiewicz, Pan Tadeusz
Praca nad pisaniem "Pana Tadeusza" szła Mickiewiczowi błyskawicznie, przynajmniej z początku. Ale pisałam o tym wcześniej. Autor, który już wówczas uchodził za żywą legendę, cieszył się niekończącą się weną i informował o pracy nad tekstem o polskiej wsi, o polskim zaścianku, swoich przyjaciół z niekłamaną gorliwością. Sam nie wiedział, dokąd zaprowadzi go to "sielskie poema" - jak zwykł nazywać utwór, ale był świadomy jego celu - lekki i przyjemny, a przede wszystkim - POLSKI, bo za ojczyzną, jaką znał z dzieciństwa, tęsknił najbardziej. Powstało więc wielowarstwowe dzieło traktujące o Polsce i Polakach, o szlacheckich zwyczajach, o nadziejach Polaków wiązanych z Napoleonem, o stosunkach polsko-rosyjskich; o miłostkach i flirtach obnażających damsko-męskie (szczenięce) relacje, o męskim świecie i kobiecej determinacji; o warcholstwie i pokucie, o patriotyzmie i zdradzie; o kuchni i kawie, o życiu codziennym szlachty; o malarskości krajobrazów; o starym i nowym porządku; ileż jest tam i wątków autobiograficznych... Z wielką szkodą dla uczniów szkół ponadgimnazjalnych mówi się tylko o patriotyzmie i zachwyca nad szlachecką arkadią. Podczas gdy najzabawniejsze i najlepsze są sceny trójkątów miłosnych, najbardziej emocjonujące są sceny spotkań antagonistów: Sopliców i Horeszków. Opisy cieszą oko, a cała reszta jest zwierciadłem obnoszącym po gościńcu, czy raczej zaścianku. Ale jakim zwierciadłem!
Pomysły na napisanie "Pana Tadeusza" skonsolidowały się tu ze wspomnieniami autora. Pamiętny przemarsz wojsk Napoleona na Rosję i druzgoczący widok ich powrotu, klęski... Rodzinne waśnie z Soplicami... Cudowne ocalenie dzięki Matce Ostrobramskiej... Romanse w Petersburgu i nie tylko... Czarna polewka!... i inne kuchenne "przysmaki" Mickiewicza - wielkiego smakosza kuchni narodowej. Słyszane anegdotki... Rodzinne zajazdy!... Polska gościnność i... sarmatyzm. Tradycje, zwyczaje i kuchnia (ile opisów jedzenia i rytuałów znajdziesz w utworze!). Krajobrazy ukochanej ojczyzny i... charaktery, które niejednokrotnie zostały zbyt zgloryfikowane przez czytelników. Nawet w czasach Mickiewicza, co autora zasmuciło i doprowadziło do skrajnej reakcji - chęci zniszczenia "Pana Tadeusza". Na szczęście, skończyło się na "chęci". Nie wszyscy piali z zachwytu nad "Panem Tadeuszem". Oprócz przyjaciół Mickiewicza, pierwszy, który poznał się na wielowymiarowości dzieła, był... Słowacki. Do matki pisał, zachwycając się dziełem Mickiewicza, uderzyła go inność, nowość, ale przede wszystkim naturalność utkana z realizmu i prostoty; zrozumiał sens dowcipu Mickiewiczowskiego dzieła, który balansuje na pograniczu smutku i żartu. Pod wrażeniem utworu Słowacki pozostał bardzo długo, a nawet zawarł swe wrażenia w "Beniowskim". Większość krytyków zarzucała wszak Mickiewiczowi donkiszoterię, gawędziarstwo i facecjonizm. Podobnego zdania był Cyprian Kamil Norwid, który posunął się do teorii, że Mickiewicz objawił płyciznę i dziwactwo życia narodowego. Nie pomylili się za bardzo, ale i też nie dostrzegli, że Mickiewicz nie tylko o Wallenrodach, Grażynach i Konradach-Gustawach będzie pisał do końca życia. On też potrzebował odskoczni i właśnie takim balansem (i balsamem dla duszy) Mickiewicza stał się "Pan Tadeusz"
Mickiewicz nie chciał stworzyć dzieła wspierającego warcholstwo, egoizm, pieniactwo, pazerność polskiego szlachcica. Nie chodziło mu o przytakiwanie głupocie, pijaństwu i raptowności Dobrzyńskich. Nie pochwalał też egzaltacji i romantyczno-sentymentalnych skłonności hrabiego Horeszki. O Telimenie nie wspomnę. Widział wszak zmianę zachodzącą w społeczeństwie, stąd po jednej stronie stoi Sędzia Soplica, a po drugiej hrabia Horeszko i Telimena. Mimo tak mocno zarysowanych scen z udziałem wyżej wymienionych charakterów, ich wszystkich wypowiedzi i komentarzu odautorskiego, który pada pod koniec tekstu, dlaczego mówi się o "Panu Tadeuszu" jako o utworze - apoteozie narodu?
Nie jest to prosta odpowiedź, ponieważ wiąże się z tradycją recepcji tegoż utworu, a pokonać tradycję to... karkołomne zadanie. Wspomniałam, że na lekcjach mówi się o "gadżetach" patriotycznych. Myślę tu o obrazach wiszących w Soplicowie, o zwyczajach panujących w domu Sędziego, o kurancie wygrywającym "Mazurka" Dąbrowskiego. Mickiewicz nie pomija ważnych dla polskiej historii osób: Kościuszki, Rejtana, Jasińskiego; ani wydarzeń, miejsc. Jest strój ludowy w kontraście do kosmopolityzmu hrabiego i Telimeny. Ale to tylko westchnienia za pięknymi czasami, w których Polak gorliwie wyznawał patriotyzm i kultywował tradycje. W "Panu Tadeuszu" jest rozdźwięk, ponieważ bohaterowie dbają głównie o własny interes, choć wspólnie marzą o wolnej ojczyźnie: Litwie i Polsce. To jednak nie potrafią zahamować się w waśniach i złośliwościach. Jednoczy ich wspólny wróg: Moskal. Na jak długo?
"Pan Tadeusz" to też historia miłosna. Najpierw mamy flirt Telimeny, kobiety przebiegłej i biegłej w miłosnych sprawach, z Tadeuszem - młodzieńcem, wydawałoby się, żółtodziobem. Uroczy jest hrabia w swoich zachwytach nad nimfatyczną Zosią i rozczarowaniach po wymianie słów z efemerycznym obiektem westchnień, który okazuje się bardziej prozaiczny niż niebiański. Śmieszny jest Tadeusz broniący się przed zapalczywością Telimeny, jak i ona sama - kokietka złowiona i łowiąca. Mickiewicz nie szczędzi czytelnikowi palety uczuć (nawet tych odrobinę erotycznych), idealnie odwzorowanych w obrazowaniu zachowań flirtujących, którym przeszkodzić potrafi packa na muchy i czujne oko Wojskiego.
Apetyczne są sceny polskiej kuchni - opisy bigosów i innych potraw; rytuału palenia kawy, który łechce zmysły. Również zmysłowe są opisy przyrody i tak polskie, jak muzyka Chopina, zresztą wielkiego przyjaciela Mickiewicza. A i w nich znajdzie się muzykalność, ponieważ autor "Pana Tadeusza" potrafił grać na trzech instrumentach. Miał więc wyrobione ucho na melodię.
"Pan Tadeusz" potrafi być również dziełem wzruszającym. Jacek Soplica vel. ksiądz Robak wprowadza do utworu nieco powagi, a jego historia jest swoistym oczyszczeniem i przeciwwagą dla dowcipu i błahostek, o których traktują wiersze Mickiewicza. Przecież są tu głównie spory i flirty, jedzenie i balowanie, intrygi i walki... Ciekawe ilu z was, uczniowie, mówi na lekcjach języka polskiego o humorze w "Panu Tadeuszu" i o niepowadze. No właśnie...
Słusznie zowie się "Pana Tadeusza" epopeją - nie tylko zasługuje na to miano dzięki ogromnej ilości wersów, inwokacji i rozbudowanym opisom, ale za realizm w przedstawieniu świata szlachty, świata zaścianków, świata "ostatnich zajazdów" - i w przeciwieństwie do Homera - Mickiewicz porzucił powagę i napisał najmniej poważne i najbardziej zabawne dzieło w swoim życiu. Wyrażenie "epopeja narodowa" po prostu nie pasuje do treści "Pana Tadeusza", ponieważ brzmi za sztywnie, zbyt patetycznie. Kojarzy się z Sienkiewiczowskim "krzepieniem serc", chociaż autor Trylogii tworzył długo po Mickiewiczu. Co ciekawe Sienkiewiczowi zarzucano chwalenie sarmatyzmu, a u Mickiewicza nikt nie dopatrzył się tej cechy u bohaterów (choć prawie każdy z nich jest czymś "skażony"). "Narodowa" kojarzy się z obrazem, przekrojem narodu wzdłuż i wszerz, a przecież bohaterami "Pana Tadeusza" są szlachcice broniący swoich racji, fircyk hrabia, korzystający z praw młodości Tadeusz i kosmopolitka Telimena. A gdzie reszta społeczeństwa? "Epopeja narodowa" to za dużo powiedziane. Mimo lekkich, ale też i wzruszających treści utwór jest cennym źródłem wiedzy i konieczną lekturą dla każdego Polaka, która oprócz rozrywki i humoru będzie lekcją historii o stałości naszych narodowych cech (niekoniecznie tych dobrych).
PS Andrzej Wajda oddał doskonale - ale podkreślam, że to moje zdanie - dowcip Mickiewicza. Ekranizacja jest równie lekka i zabawna jak oryginał na piśmie. Na szczęście nie jest poważna i sztuczna, nie jest przeładowana polskim bagażem historycznym, ani przerobiona na nie-wiadomo-co, jak to bywało z innymi ekranizacjami (nieszczęsnymi). Mnie ta "wierność" bardzo cieszy i pomaga dostrzec jeszcze inne warianty interpretacyjne (na przekór tradycji i szkole)!
Trochę unowocześniłam, dodając kilka zdań o recepcji "Pana Tadeusza" przez innych wybitnych romantyków polskich.
OdpowiedzUsuń