"Juliusz Słowacki wielkim poetą był!" I kropka... cz. I Młodość

Wielki duchem i chęciami... bo na pewno nie wzrostem. Jest taki portret Juliusza Słowackiego. Ma on wówczas pięć lat. Na głowie wyrastają mu słodziutkie loczki, a z pleców skrzydełka a la amorek. Uwagę przykuwają wielkie czarne, melancholijne oczy. Czy to nie proroczy portret? Czy nie urosły mu skrzydła poety narodowego, który prostych zjadaczy chleba chciał przerobić w anioły? Czy nie kojarzy się z nostalgią, melancholią, jakimś goniącym go cieniem śmierci?

Wczesna młodość
Juliusz Słowacki przyszedł na świat 4 września 1809 roku w Krzemieńcu w rodzinie średniozamożnej szlachty. Jego ojciec był znanym i cenionym profesorem historii i teorii literatury. Cenionym nawet przez samego Mickiewicza. Pan Euzebiusz Słowacki przez wiele lat pracował w liceum w Krzemieńcu, a gdy Juliusz miał pięć lat - przyszła nominacja na profeosora Uniwersytetu Wileńskiego. Po niecałym roku profesorowania stało się najgorsze - wieloletnie choroby płucne doprowadziły podniszczony organizm pana Euzebiusza do śmierci.Wdowa, pani Salomea z Januszewskich, notabene bardzo wykształcona osoba (literacko, językowo, muzycznie i towarzysko), przeniosła się z synem z Wilna do posiadłości w Krzemieńcu. Jako osoba światła i prowadząca "dom otwarty" w trzy lata po śmierci męża powtórnie staje przed ołtarzem i zostaje panią profesorową. Tym razem wybór padł na Augusta Becu - profesora medycyny Uniwersytetu Wileńskiego. Miał on córki z pierwszego małżeństwa, które okazały się bardzo trokliwymi siostrami dla małego Juliuszka. Razem z panią Salomeą stworzyły dla rachitycznego dziecka warunki "cieplarniane". Nie ma się co dziwić nadopiekuńczością matki. Juliusz cierpiał od dziecka na choroby, w oczach czaiła się gruźlica, a i szkielet chłopca pozostawiał wiele do życzenia. Na szczęście nadmiar miłości, czułości i uwielbienia nie uderzył Słowackiemu do głowy. Był kochającym i posłysznym synem, który przez całe życie emigracyjne nie przerwał korespondować listownie z matką, co dziś stanowi ważny dokument historyczno-literacki i jedyne takie świadectwo miłości syna do matki i vice versa.


Na salonach u pani Salomei
Pani Salomea, dostrzegłszy w synu obiecujący talent literacki, pilnowała by młody Juliuszek chwalił się na lewo na prawo próbkami literackimi. Również jako pani Becu prowadziła w Wilnie dom otwarty. Na spotkania salonowe przychodziła śmietanka intelektualna: bracia Śniadeccy, najwięksi przedstawiciele uniwersyteccy, ale też filomaci i filareci. Sam Mickiewicz pochlebnie wypowiadał się na temat wierszyków smyka - oczka w głowie pani Salomei. Autor Pana Tadeusza powie o tym Słowackiemu dużo później. Sam Juliusz donosił o tym matce w liście: "Ty mu sama moje małe próbki dawno, dawno pokazywałaś, a on Tobie już wtenczas przepowiedział, że mnie wielka i śwetna czeka prszyszłość". Proroctwo to miało nadejść dopiero po śmierci Słowackiego... Grunt że nadeszło.
W czasie tych spotkań Juliusz, choć jeszcze za młody by do końca zrozumieć debaty polityczne gości, przysłuchiwał się hasłom walki z ciemnotą szlachty, walki o wolność; hasłom przeciw wykorzystywaniu chłopów pańszczyźnianych; krytyce zacofania, nieuctwa szlachty, jej awersji do oświaty. Gdy młodzi reprezentaci, m.in. filomaci i filareci, zaczęli częściej wspominać o walce z carem, pańswto Becu poczuli lekki dreszczyk na szlacheckich pleckach i zaczęli unikać tak rewolucyjnie nastawionej młodzieży. Po procesie filomatów i filaretów w 1823 roku August Becu opowiedział się po stronie Nowosilcowa. Nie przeszkadzało to jednak Mickiewiczowi wpisać się do sztambucha Salomei przed opuszczeniem ojczyzny. Mieszkańcy Wilna odwrócili się od rodziny Słowackiego, a gest jego ojczyma do końca będzie zaważał na życiu literackim Juliusza. Nawet Mickiewicz w III cz. Dziadów wrócił do "zdrady" doktora, co Juliusz Słowacki - bardzo czuły na punkcie swoim i swojej rodziny - nie omieszkał potraktować jako wycieczki osobistej. August Becu zginął w sierpniu 1824 roku od uderzenia pioruna. Podobnie Balladyna - tytułowa bohaterka dramatu Słowackiego. Czy to przypadek?

Juliusz jako dziecko miał skłonności do fantazjowania i egzaltacji. W domu obchodzono się z nim jak z jajkiem, nigdzie nie mógł chodzić, świat poznawał z książek, zostały mu zatem marzenia i wyobraźnia. Ta zaowocowała najbarwniejszą poezją, do której może dopiero Leśmian czy Baczyński się zbliżyli.
Pierwszą poważną podróż odbył w 1826 roku z rodziną. Była to wycieczka objazdowa po Ukrainie aż do Odessy. Czym wyjazd ten zaowocował? Dorosły Juliusz Słowacki był zdecydowanym zwolennikiem uwłaszczenia chłopów, nadania im praw równości, dania im szansy lepszego życia, które przez wieki było szarpaniną jak nie ze szlachtą to magnaterią. W wielu swoich utworach, np. Śnie srebrnym Salomei opisywał zniewolenie ludu, również ukraińskiego, któremu przyznawał prawa do buntu; nie pochwalał, ale rozumiał, że taka była konieczność - kto jest ciemiężony, tylko agresją umie odpowiedzieć na agresję, którą sam doznawał.

Jak młodzieńczy okres ukształtował tę skłonną do romantycznych gestów postać?
Chowany pod kloszem z towarzyszącą obawą przed gruźlicą, przesiąknięty powieściami poetyckimi Byrona, sam zaczął wierzyć, że życie jest kiepskie, pełne rozczarowania i beznadziei. Jedyną "racjonalną" postawą był smutek, nieszczęście i bunt byroniczny wobec ciemiężcy, sympatyzowanie z ucieśnionymi. Na kształtowanie się osobowości Słowackiego miały wpływ jeszcze dwa ważne wydarzenia.
Pierwsze to śmierć przyjaciela - Ludiwka Spitznagla. Obiecujący poeta, marzący o Wschodzie, tuż po otrzymaniu posady tłumacza w ambasadzie rosyjskiej w Egipcie, pożegnał się z bliskimi, wyszedł do pokoju i ranił siebie śmiertelnie postrzałem z broni. Uległ romantycznej melancholii, odczuł pustkę życia w pogoni za marzeniami. Słowacki się z tego okresu młodzieńczego i śmierci przyjaciela gorzko rozliczy w Godzinie myśli: "Ginę marzeń zdradą" wykrzyknie Ludwik przed śmiercią w poemacie Słowackiego.
Drugą traumę przeżył Słowacki w dniu rozstania z pierwszą romantyczną miłością. Starsza od niego Ludwika Śniadecka i zupełnie obojętna na afekt Juliusza wyjeżdżała na wakacje. A on? Zawiedziony i zraniony zastał w domu smutną wiadomość: nieprzyznano mu nagrody I stopnia w dniu ukończenia uniwersytetu. Dostał zalewdie pochwałę! Ale oddajmy głos poecie: "... a kiedy wróciłem do domu, zamknąłem się w pokoju - wtenczas płakałem. Wtenczas przysiągłem, że do Wilna nigdy więcej nie wrócę...". Stało się to, co poprzysiągł w przypływie złości i zawodu.

Co pozostało z twórczości tegoż okresu?
Wiersze, które chwalił Mickiewicz prawdopodobnie w roku 1824, nie zachowały się. Czyli nie ma nic z okresu młodocianej twórczości Słowackiego. Wiadomo, że pod wpływem fascynacji Byronem nauczył się w trzy miesiące angielskiego i tłumaczył uwtory Tomasa Moore'a. Z francuskiego przekładał dzieła Lamartine'a. Było to w roku 1825. Z tego czasu pochodzi też nieco sztuczny wiersz "Księżyc" mówiący o rozdźwięku między marzeniami a parszywą rzeczywistością.
Lepsze i dojrzalsze wiersze pochodzą z lat 1826-1827. Słowacki udoskonalił opis przyrody, przeżyć; urozmaicił swój warsztat pod względem gatunków. Czuć jednak bardzo wyraźnie nie tylko patronat Byrona lecz... Adama Mickiewicza i jego Sonetów krymskich oraz Ballad i romansów.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Drzewo kłamstw”... hit książkowy, który mógłby być również hitem filmowym

Sienkiewicz - celebryta i pięć razy Maria

Siostrzana miłość w baśniowej scenerii i legendarnym czasie