Warszawa contra młodzieńcze nadzieje Juliusza Słowackiego. Biografii geniusza część II
Juliusz Słowacki, drugi z naszych czołowych romantyków (drugi niezasłużenie), nie miał szczęścia do obecnej stolicy Polski. Miasto z dość silną tendencją do tworzenia klik - na które notabene będzie narzekał i Henryk Sienkiewicz - nie odpłaciło młodemu Słowackiemu sympatią, a szczególnie było głuche na marzenia poety. Przeżył w nim i wzloty i upadki, te ostatnie częściej. Ale o tym jeszcze nie teraz...
Pierwsza rozłąka z rodziną
Po skończeniu liceum Juliusz Słowacki aplikował na studia prawnicze. Ciągnęło go w stronę poezji, ale matka miała sprecyzowane plany co do syna. Artystą dobrze być, ale na chleb trzeba zarabiać, a to było możliwe dzięki konkretnemu zawodowi. Juliuszowi, co prawda, pieniędzy nie brakowało - miał on bowiem skromną pensyjkę po ojcu Euzebiuszu. Matka do końca życia będzie mu przesyłała sumkę na utrzymanie również na emigracji.
W 1828 roku Słowacki ukończył studia na Wydziale Nauk Moralnych i Politycznych. Dzięki protekcjom Jana Śniadeckiego młody absolwent, żądny przygód i ciekawy świata, dostał pracę w Warszawie w ówczesnym ministerstwie skarbu. Po dwóch latach bezpłatnego "stażu", Juliusz otrzymał etat. Nie interesowała go żmudna i nudna praca w urzędzie. Wolał przedstawienia teatralne. Poznał komedie francuskie, dzieła Fredry i Schillera. W ręce wpadły mu utwory młodego francuskiego poety i prozaika - Victora Hugo. W dalszym ciągu jego myślenie i nastawienie do życia było byroniczne. Przykładem jest wybranie ścieżki outsidera, choć czuł grozę rewolucji zawieszoną w powietrzu Warszawy, to nigdy nie określił się konkretnie, po której stronie walczy.
Po skończeniu liceum Juliusz Słowacki aplikował na studia prawnicze. Ciągnęło go w stronę poezji, ale matka miała sprecyzowane plany co do syna. Artystą dobrze być, ale na chleb trzeba zarabiać, a to było możliwe dzięki konkretnemu zawodowi. Juliuszowi, co prawda, pieniędzy nie brakowało - miał on bowiem skromną pensyjkę po ojcu Euzebiuszu. Matka do końca życia będzie mu przesyłała sumkę na utrzymanie również na emigracji.
W 1828 roku Słowacki ukończył studia na Wydziale Nauk Moralnych i Politycznych. Dzięki protekcjom Jana Śniadeckiego młody absolwent, żądny przygód i ciekawy świata, dostał pracę w Warszawie w ówczesnym ministerstwie skarbu. Po dwóch latach bezpłatnego "stażu", Juliusz otrzymał etat. Nie interesowała go żmudna i nudna praca w urzędzie. Wolał przedstawienia teatralne. Poznał komedie francuskie, dzieła Fredry i Schillera. W ręce wpadły mu utwory młodego francuskiego poety i prozaika - Victora Hugo. W dalszym ciągu jego myślenie i nastawienie do życia było byroniczne. Przykładem jest wybranie ścieżki outsidera, choć czuł grozę rewolucji zawieszoną w powietrzu Warszawy, to nigdy nie określił się konkretnie, po której stronie walczy.
Warszawskie nadzieje
Słowacki liczył na to, że Warszawa wciągnie go w wir życia kultury i literatury. Nie przestawał śnić o poezji, pisał wiersze dobre, bogate emocjonalnie i obrazowo. Jego nadzieje zrealizowały się dzięki Odyńcowi, przyjacielowi Mickiewicza. On wciągnął Juliusza do towarzystwa literackiego. Słowacki poznał czołowych krytyków, romantyków, klasyków. Wszedł do ciasnego koła Niemcewiczów, Brodzińskich, Mochnackich, Gaszyńskich, Goszczyńskich. Znał też zaciekłego przeciwnika Mickiewicza - Kajetana Koźmiana. Przysłuchując się zajadłościom romantyków i klasyków, Słowacki zrozumiał sens poezji i poety - poezja to siła wywierająca nacisk na masy, a poeta to guru polityczny i narodowy. Tak bardzo zachłysnął się tym wnioskiem, że do końca sowich dni będzie realizował tę "misję" - kierowania ludem, słuchania głosu ciemiężonych, zrywania kajdan niewoli.
W maju 1829 roku Odyniec obiecał Słowackiemu pokazać jego wiersze Mickiewiczowi. Arcymistrz przebywał już na emigracji i uchodził za przewodnika narodowego młodych. Słowackiemu bardzo zależało na opinii Mickiewicza - żywej legendy. Niestety, Odyniec zawiódł oczekiwania młodego Juliusza, ale pocztą pantoflową Mickiewicz otrzymał utworek Słowackiego zatytułowany Szanfary. Opinie nie były pochlebne, bo i utwór niskich lotów. Padł zły wybór, zresztą kiepskie i spóźnione decyzje będą prześladować Słowackiego.
Słowacki liczył na to, że Warszawa wciągnie go w wir życia kultury i literatury. Nie przestawał śnić o poezji, pisał wiersze dobre, bogate emocjonalnie i obrazowo. Jego nadzieje zrealizowały się dzięki Odyńcowi, przyjacielowi Mickiewicza. On wciągnął Juliusza do towarzystwa literackiego. Słowacki poznał czołowych krytyków, romantyków, klasyków. Wszedł do ciasnego koła Niemcewiczów, Brodzińskich, Mochnackich, Gaszyńskich, Goszczyńskich. Znał też zaciekłego przeciwnika Mickiewicza - Kajetana Koźmiana. Przysłuchując się zajadłościom romantyków i klasyków, Słowacki zrozumiał sens poezji i poety - poezja to siła wywierająca nacisk na masy, a poeta to guru polityczny i narodowy. Tak bardzo zachłysnął się tym wnioskiem, że do końca sowich dni będzie realizował tę "misję" - kierowania ludem, słuchania głosu ciemiężonych, zrywania kajdan niewoli.
W maju 1829 roku Odyniec obiecał Słowackiemu pokazać jego wiersze Mickiewiczowi. Arcymistrz przebywał już na emigracji i uchodził za przewodnika narodowego młodych. Słowackiemu bardzo zależało na opinii Mickiewicza - żywej legendy. Niestety, Odyniec zawiódł oczekiwania młodego Juliusza, ale pocztą pantoflową Mickiewicz otrzymał utworek Słowackiego zatytułowany Szanfary. Opinie nie były pochlebne, bo i utwór niskich lotów. Padł zły wybór, zresztą kiepskie i spóźnione decyzje będą prześladować Słowackiego.
Warszawskie zawieruchy
Słowacki nie opuścił Warszawy, kiedy wybuchło powstanie listopadowe. Nie brał w nim udziału, ale bacznie obserwował koleje wydarzeń. Solidaryzował się z walczącymi o wolność, zagrzewając ich do walki utworami: Oda do wolności, Kulik, Hymn, Pieśń legionu litewskiego. Wiersze te okazały się, mówiąc kolokwialnie, hitem, a Słowacki był na ustach całego miasta. Oddajmy mu głos:
Słowacki nie opuścił Warszawy, kiedy wybuchło powstanie listopadowe. Nie brał w nim udziału, ale bacznie obserwował koleje wydarzeń. Solidaryzował się z walczącymi o wolność, zagrzewając ich do walki utworami: Oda do wolności, Kulik, Hymn, Pieśń legionu litewskiego. Wiersze te okazały się, mówiąc kolokwialnie, hitem, a Słowacki był na ustach całego miasta. Oddajmy mu głos:
Wolności widzim anioła,
Wolności powstał obrońca.
Podnieście wybladłe czoła!
Dalej do steru okrętu!
Dalej! na morskie głębinie!
Rzućmy się w odmęt - z odmętu
(...) niejeden wypływa,
Bliski brzegu lub daleki.
(...)
Lecz niejeden zniknie w toni,
W morzu zostanie na wieki.
(Oda do wolności)
Wolności powstał obrońca.
Podnieście wybladłe czoła!
Dalej do steru okrętu!
Dalej! na morskie głębinie!
Rzućmy się w odmęt - z odmętu
(...) niejeden wypływa,
Bliski brzegu lub daleki.
(...)
Lecz niejeden zniknie w toni,
W morzu zostanie na wieki.
(Oda do wolności)
Podnieście głos, rycerze,
Niech grzmią wolności śpiewy,
Wstrząsną się Moskwy wieże.
Wolności pieniem wzruszę
Zimne granity Newy.
(...)
Do broni, bracia! do broni!
Oto ludu zmartwychwstanie,
Z ciemnej pognębienia toni,
Z popiołów Feniksa nowy
Powstał lud - błogosław, Panie!
(Hymn, inc. Bogurodzico, Dziewico!)
Już wtedy tematyka Słowackiego skrystalizowała się i praktycznie każdy jego późniejszy utwór będzie dotyczył trudnych, wręcz kontrowersyjnych, zagadnień. To, że pisał o potrzebie rewolucji, o konieczności sprzątnięcia starego systemu z ziemskiego padołu, nie było problemem. Ale że rękę podniósł na kler i samego papieża - to uczyniło go poniewieranym i przeklętym również na emigracji.
Porywanie dzieci polskich przez Moskali na Placu Zamkowym w Warszawie
Małymi krokami ku opuszczeniu ojczyzny
W marcu 1831 roku matka Słowackiego, pani Salomea Becu, wysłała synowi czek do realizacji w drezdeńskim banku. Czyżby wyczuła synowskie zamiary? Prawdopodobnie tak, w końcu ją i Juliusza do końca łączyły silne więzi. Słowacki, choć na początku wymawiał się chorobami, przyznał się do tchórzostwa dopiero w roku 1845: "Godności nie mam - przed męką uciekłem".
Opuścił pogrążoną i pobitą stolicę w samą porę, tuż przed strasznym oblężeniem. Do decyzji przyczyniła się także krążąca po mieście broszura autorstwa Joachima Lelewela o konszachtach Nowosilcowa i doktora Becu. Słowacki nie mógł znieść tej zniewagi i... uciekł.
W marcu 1831 roku matka Słowackiego, pani Salomea Becu, wysłała synowi czek do realizacji w drezdeńskim banku. Czyżby wyczuła synowskie zamiary? Prawdopodobnie tak, w końcu ją i Juliusza do końca łączyły silne więzi. Słowacki, choć na początku wymawiał się chorobami, przyznał się do tchórzostwa dopiero w roku 1845: "Godności nie mam - przed męką uciekłem".
Opuścił pogrążoną i pobitą stolicę w samą porę, tuż przed strasznym oblężeniem. Do decyzji przyczyniła się także krążąca po mieście broszura autorstwa Joachima Lelewela o konszachtach Nowosilcowa i doktora Becu. Słowacki nie mógł znieść tej zniewagi i... uciekł.
Z okresu warszawskiego pochodzą jeszcze utwory dramatyczne. Mindowe to tragedia napisana w 1829 roku o walce tytułowego bohatera z okresu początków polskiej państwowości. Jego plemię zostało podbite przez Lechitów a do porażki Mindowego przyczynił się kler - jego fałszywość i zachłanność, jak i walki bratobójcze o władzę.
W 1830 roku napisał dramat Maria Stuart, potępiający despotyzm jako formę rządów. Aluzje są aż nazbyt czytelne...
Rok później powstał wreszcie lepszy utwór - poemat zatytułowany Jan Bielecki. Jest to historia zemsty zdradzonego bohatera, który wraca w barwach tureckich do ojczyzny i mści się na wrogach. Wreszcie Słowacki może pochwalić się i fabułą, i przesłaniem i językiem, który w tym poemacie jest zdecydowanym walorem, ba!, artyzmem!
Jak widać we wczesnej twórczości Słowacki miota się jeszcze między wpływami Byrona (zbuntowani bohaterowie samotnicy walczący o wolność), Waltera Scotta (realizm, historyzm) i Mickiewicza (motywy, język, gatunki). Ale krystalizuje się jego nadrzędna tematyka (czyt. krytyka): zacofanie szlachty, bezecność i okrucieństwo magnaterii, fałszywość kleru, despotyzm, ciemiężenie ludu. W takich warunkach nawet niecne zachowanie bohatera wydaje się być usprawiedliwione, bo czy nie ludzka podłość zmusza do odpłacenia tym samym? Krystalizacji ulega także poetyka twórczości Słowackiego: żywy i barwny obraz, realizm, ironia, język nasycony emocjami, elipsy, wykrzyknienia.
W 1830 roku napisał dramat Maria Stuart, potępiający despotyzm jako formę rządów. Aluzje są aż nazbyt czytelne...
Rok później powstał wreszcie lepszy utwór - poemat zatytułowany Jan Bielecki. Jest to historia zemsty zdradzonego bohatera, który wraca w barwach tureckich do ojczyzny i mści się na wrogach. Wreszcie Słowacki może pochwalić się i fabułą, i przesłaniem i językiem, który w tym poemacie jest zdecydowanym walorem, ba!, artyzmem!
Jak widać we wczesnej twórczości Słowacki miota się jeszcze między wpływami Byrona (zbuntowani bohaterowie samotnicy walczący o wolność), Waltera Scotta (realizm, historyzm) i Mickiewicza (motywy, język, gatunki). Ale krystalizuje się jego nadrzędna tematyka (czyt. krytyka): zacofanie szlachty, bezecność i okrucieństwo magnaterii, fałszywość kleru, despotyzm, ciemiężenie ludu. W takich warunkach nawet niecne zachowanie bohatera wydaje się być usprawiedliwione, bo czy nie ludzka podłość zmusza do odpłacenia tym samym? Krystalizacji ulega także poetyka twórczości Słowackiego: żywy i barwny obraz, realizm, ironia, język nasycony emocjami, elipsy, wykrzyknienia.
Długo krytycy nie poznawali się na mistrzostwie Słowackiego, ba!, jego poetyka była wyśmiewana. Ale o tym później...
Komentarze
Prześlij komentarz