Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2021

„Siostry Pancerne i pies” – powieść w stylu Musierowicz

Obraz
Czytając „Siostry...”, zdarzało mi się sprawdzać imię i nazwisko autora, ponieważ miałam nieodparte wrażenie, że czytam kolejną powieść Małgorzaty Musierowicz. Z tych późniejszych, czyli gorszych – bardziej w stylu harlekinów dla młodzieży. Nie polubiłyśmy się z siostrami, z których jedna jest echem Idy „sierpniowej”, a druga Kreski, a kolejne...   Agnieszka Tyszka, Siostry Pancerne i pies Jest to krótka historia sióstr, które żyją w reżimie ekologicznym narzuconym przez rodzicielkę o zachodnim imieniu Linda. Dziewczęta, albowiem ekoLinda ma bzika na punkcie kwiatów, noszą imiona roślinne: Róża, Jaśmina, Hortensja, Georginia. Na wskutek kolizji drogowej dziewczęta – od pierwszaka do licealistki, zostają zdane na łaskę losu albo niełaskę babki-prawniczki i jej gosposi, która z kolei uznaje tylko jeden rodzaj rygoru – miotły i posłuszeństwa. Fabuła ma potencjał, ale niewykorzystany. Dlaczego tak uważam? To już druga powieść Agnieszki Tyszki zakupiona do szkolnej biblioteki w rama

"Róże w garażu" - lektura na lato, ale czy udana?

Obraz
Szukałam ostatnio w szkolnym księgozbiorze książek, których jeszcze nie przeczytałam. Jest ich całe mnóstwo, chociaż większość "mnóstwa" już mam za sobą. Pozostało parę książek z kategorii  +7 lat. "Róże w garażu" wybrałam ze względu na bardzo ładną i kolorową okładkę, intrygujący tytuł i ze względu na opis z tyłu książki. Obiecywana podróż pełna tajemnic okazała się... nudna. Agnieszka Tyszka, Róże w garażu Dwie koleżanki zapakowały w auto dzieci i wybrały się na letni wypoczynek z dala od miejskiej cywilizacji. Nie nad morze, nie w góry, ale... nieopodal garażu ukrytego w dzikim gąszczu. Historia opisywana jest z perspektywy dzieci - od najmłodszego po najstarsze, nastoletnie. Przekrój charakteru ukazuje różny stopień "dojrzałości", ale też i etap rozwojowy - mamy wypowiedzi zdawkowe, fantazyjne, zbuntowane (to dotyczy nastolatki), ale gdybym miała określić je jednym słowem, wahałabym się między "tendencyjne" a "nudne". Co do fabuły -

"Zagadka zaginionej kamei" - moje detektywistyczne odkrycie!

Obraz
Wczoraj opiniowałam "Feralne Biuro Śledcze" - książka nie najgorsza, jak dla mnie - za bardzo podobna do "Biura Detektywistycznego Lassego i Mai". Dzisiaj będzie o książce o niebo lepszej, czyli o "Detektywach z Tajemniczej 5". Książka jest naprawdę super, ale o tym poniżej. Marta Guzowska, Detektywi z Tajemniczej 5. Zagadka zaginionej kamei Bardzo ładne wydanie. Podobają mi się ilustracje, okładka, wygodna czcionka. Pomysł z zakończeniem rozdziału w formie testu uważam za genialny. Czegoś takiego mi właśnie brakowało w literaturze dla dzieci. Przypomina to trochę gamebook, i świetnie, ponieważ taki zabieg wciąga czytelnika w fabułę, czyniąc go poniekąd bohaterem - detektywem w tym przypadku. Co do samej fabuły - nie mam żadnych zastrzeżeń... może poza irytującą najmłodszą bohaterką. Poza tym konstrukcja bohaterów w ogóle nie jest papierowa, jest na tyle prosta i ciekawa, aby młody czytelnik "nadążył" i "ogarnął". Zagadka również jest p

„Feralne Biuro Śledcze. Zatruty spinner” dobra podróbka znanego biura detektywistycznego Lassego i Mai

Obraz
Nie ma nowej części przygód młodych detektywów ze szwedzkiego miasteczka Valleby? A dziecko płacze i domaga się więcej Mai i Lassego? Może się zadowolić bardzo dobrą podróbką, polskiego pochodzenia, czyli Feralnym Biurem Śledczym.   Sven Jönsson, Feralne Biuro Śledcze. Zatruty spinner Czyli Rafał Witek i ilustratorka Zosia Dzierżawska przygotowali całkiem udaną wersję Lassego i Mai. Bohaterów jest ciut więcej i są ciut starsi, ale budowa fabuły, konstrukcja zagadki i jej rozwiązania – rodem z Valleby. Bardzo krótka, ładnie wydana książka z wkładką do napisania własnych notatek, tudzież raportów z konkretnego śledztwa – miły gest w stronę czytelników, jednak... no właśnie. Książka jest dobra dla dziecka „piśmiennego” i „niepiśmiennego”. Z doświadczenia bibliotekarskiego wiem, że bardziej „niepiśmiennym” się spodoba niż tym dzieciom, które już posiadły wiedzę zapisywania myśli. Takie małe nieporozumienie, ale zawsze można „wykorzystać” rękę rodzica i jego komunikacyjne kompetencj

„Zielony i Nikt” piękny miniaturowy tryptyk baśniowy dla... wszystkich

Obraz
Dzisiaj będzie aż o trzech minibaśniach, ponieważ nie da się ich traktować oddzielnie. I już. Szukasz mądrej, wartościowej książki dla dziecka? Wybierz „Zielonego...” – przeniesie cię w krainę wyobraźni i poszukiwań własnej wartości.   Małgorzata Strzałkowska, Zielony i Nikt Pierwsza część „tryptyku baśniowego” przeniesie czytelnika w świat początkowo senny, a właściwie uśpiony. I osamotniony. Pod wpływem impulsu skorupa samotności i marazmu pęka. Rutyna przestaje być ciekawa, a to, co zawsze intrygowało i zdawało się odległe, przybliżyło się na wyciągnięcie ręki. Przepiękna i mądra historia, którą trzeba odczytywać parabolicznie. Cała opowieść dotyczy wyjścia spod pierzyny bezpieczeństwa i komfortu. I wcale tym bodźcem nie musi być coś wyjątkowego, ale dobrze, jeśli nie jest się samym w stawianiu pierwszych kroków w nowym, bogatszym świecie. To historia o odwadze, wyjścia z nijakości i odkrywaniu uroków życia.   Małgorzata Strzałkowska, Zielony, Nikt i gadające drzewo Ko

"Bitwa o Perfect", czyli decydująca walka małej Violet i Boya o miasteczko idealne

Obraz
Miałam nie kupować ostatniej części "perfekcyjnej" trylogii, ale... nie żebym była ciekawa, co armia zombiaków i para Archerów z pielęgniarką na czele jeszcze wymyślą. Po prostu uległam namowom uczniów. Niech czytają, chociaż nie zawsze jestem za tym, aby czytać cokolwiek byle czytać. Myślałam, że może "Bitwa..." dorówna poziomem pierwszej części, ale... Helena Duggan, Bitwa o Perfect   Jak nie wiadomo, co zrobić, żeby akcja zaciekawiła - wprowadza się nowego bohatera. Albo zombiaki i inne cudaki. Po przeczytaniu wszystkich trzech tomów jestem skłonna stwierdzić, że odkryłam mechanizm twórczy autorki. Deus ex machina - tak się to fachowo nazywa, ale nie jest to fortunne rozwiązanie, a raczej coś, po co sięgają ci mniej uzdolnieni. W trzeciej części Perfect pojawiają się i "starzy znajomi" i mózg całej operacji, którą rozpoczęli bracia Archerowie. Kto to jest? Nie zdradzę. (Ale to nie jest pielęgniarka). W każdym razie mam wrażenie, że po dłużej przerwie ro

„Wtajemniczeni. Nie wszystko złoto, co złote” świetna powieść przygodowa

Obraz
Rzadko chwalę książki dla dzieci, ponieważ zawsze zostaje jakiś niedosyt. Tym razem niedosytem było pożegnanie się z Wtajemniczonymi. Jeśli poszukujecie przygody, mądrej książki, książki, z której jeszcze czegoś się dowiecie o historii i... Mazurach, „Nie wszystko złoto, co złote” jest idealnym przykładem. IDEALNYM! Dorota Suwalska, Wtajemniczeni. Nie wszystko złoto, co złote   W wielkim skrócie jest opowieść o tym, jak paczka dzieci przybywa na Mazury i zaraża się bakcylem poszukiwań Bursztynowej Komnaty. Widzą różne znaki wpędzające w tarapaty, ale i tak mają straszną chętkę znalezienia skarbu. Czytelnik wraz z bohaterami snuje wnioski, też poszukuje, a przy okazji dowiaduje się różnych ciekawostek o komnacie i Mazurach. To jest duży plus – nie tylko za lokalny patriotyzm, ale chodzi o poszerzanie wiedzy, o zarażanie pasjami, o zainteresowanie. Dzieci i młodzież pewnie mają inne pasje, niż scrollowanie czy granie, ale czy mają czas na ich realizację, jeśli większość czasu spędz

„Eliksir przygód” – come back powieści historycznej dla dzieci... ?

Obraz
Odgrzewany pomysł fabularny, wykonanie wywołujące (u)śmiech... nie wiem, szczerze pisząc, co tu jeszcze dodać, ponieważ ilekroć pomyślę o wrażeniach towarzyszących mi podczas lektury tej awanturniczej powieści, przypominam sobie tylko śmiech pobłażliwości. Znacie to uczucie – towarzyszy obserwacji dzieci zmagających się z czymś łatwym. Ich rozwiązania, często karkołomne albo absurdalne, wywołują ten rodzaj uśmiechu... albo śmiechu. Beata Ostrowicka, Eliksir przygód   Chociaż pomysł nie jest oryginalny, to muszę przyznać, że spodobał mi się. Krótko – dawno temu włoski alchemik stworzył eliksir łamiący barierę czasoprzestrzeni, który – w awanturniczych okolicznościach - trafia w polskie szlacheckie ręce. Poprzez niefortunne zdarzenia przeszłość zderza się z przyszłością. I naprawdę rozumiem intencje autorki – trzeba jakoś podkreślić różnice czasowe między bohaterami, ale... nie wyszło to szczęśliwie. Współczesne dzieci muszą czytać tę książkę z kimś, kto objaśni pewne słownictwo