„O czym szumią wierzby” angielskie poczucie humoru między bajki włożone
Ropuch! Na samo wspomnienie nie mogę powstrzymać się od śmiechu! „O czym szumią wierzby” jest ciekawą propozycją dla dzieci, ale nie sądzę, żeby wszystkim maluchom „szumne” historyjki przypadły do gustu. Ja, przyznaję, przekartkowywałam strony na te z Ropuchem w akcji.
Kenneth Grahame, O czym szumią wierzby
Pierwszą część historii, dotyczącą marzycielskiego kreta, czyta się dość przyjemnie. Czytelnik jest ciekawy, co się dalej wydarzy, czy kret-idealista dogoni swoje marzenia i w jakie jeszcze kłopoty się wpakuje. Gdy do akcji wkracza Ropuch, romantyczno-eteryczna aura opowieści „wyszumianych” przez wierzby cichną na rzecz komicznych sytuacji trojga dżentelmenów. Niestety, moim zdaniem, to posunięcie wpływa rozrzedzająco na całość. Gdzieś ta akcja się rozmywa, rozpływa na rzecz różnych wątków, chociaż mogłoby się wydawać, że nadrzędnym wątkiem jest poskramianie Ropucha. I chociaż jestem wielką fanką Ropucha, to uważam, że te dwa wątki – rozmarzony i komiczny, nie idą w parze. Gdzieś coś nie zagrało... Albo trwa za długo...
Mimo to z dość grubej książki można wybrać śmiało sympatyczne historyjki do poczytania dzieciom, młodzieży i porozmawiać o zachowaniu bohaterów – przełożyć je na życie w realu.
Książka jest pięknie wydana – gruba oprawa, cudowne ilustracje w dawnym stylu, dodatkowa papierowa okładka. Nie mogłam się oprzeć i kupiłam do biblioteki w ramach Narodowego Programu Rozwoju Czytelnictwa. Nie powtórzyłabym zakupu. Książka jest bardziej dla koneserów, nie jest taka łatwa w odbiorze, jak historyjki znanych współczesnych polskich autorów opowiadań dla dzieci. Nie wiem, czy dziecko się nie znudzi. Niemniej, spróbować zawsze warto.
Komentarze
Prześlij komentarz