„Wodnikowe Wzgórze” niesamowita królicza epopeja

 
Wzruszająca historia królików, które, chcąc uciec przed przeznaczeniem, wyruszyły w trudną podróż w nieznane. Ta odyseja królicza, a jednocześnie epopeja królicza, warta jest przeczytania. Po prostu piękna acz wstrząsająca...

 

Richard Adams, Wodnikowe Wzgórze

 

Co jest ciekawego w życiu królików? I czy trzeba było napisać o tym aż 500 stron?! Jak się okazuje te miłe futrzaki, wywołujące rozczulenie, potrafią być troskliwe, przyjazne i bezwzględnie okrutne. Potrafią być też przebiegłe i dowcipne. Z książki dowiecie się wszystkiego o życiu dzikich królików i ich zwyczajach takich jak tupanie, wychodzenie na żer, lizanie się, stawanie słupkiem czy trawienie bobków. Adams nie pomija żadnych faktów również tych dotyczących walki i poświęcania słabszych osobników. Ot takie kompendium wiedzy o królikach w wydaniu powieściowym... a to jest duży plus dla przyszłych miłośników tych zwierząt. Bo miłość do Leszczynka, Piątka i pozostałych małych futerkowców jest gwarantowana!

Adams, podając tyle faktów o życiu królików, zamieszczając ich wierzenia oraz wprowadzając język króliczy, stworzył epopeję. Kolejny plus za królicze mity i ich bohaterów: Frysa, El-ahrerę i Księcia Tęczy. I jednocześnie stworzył odyseję. Dlaczego? Odpowiedź ukrywa się w fabule powieści.

Króliki, uprzedzone wizją małego Piątka, opuszczają wbrew zakazom Wielkiego Królika, swoje nory. Udaje im się uniknąć pościgu, ale w trakcie tej długiej i pełnej niebezpieczeństw wyprawy umacnia się ich przyjaźń i wiara w lepsze życie. Oto i odyseja. Razem z królikami będziecie przeżywać podróż po rzece, przez pola, gospodarstwa i lasy; razem z królikami będziecie uciekać przed hombą i lendrim, hrududu oraz innymi wrogami małych futerkowców; razem z królikami będziecie walczyć ze szczurami, słabościami i efrafanami. W trakcie podróży Leszczynek i inne króliki doświadczają wszystkich możliwych uczuć – od rozpaczy i zwątpienia, przez determinację i słabą nadzieję do szczęścia czy satysfakcji z podjętej decyzji. Doświadczają też strachu... Jak się okazuje po lekturze tej zachwycającej powieści – strach przed człowiekiem jest największy. Króliki nie poddają się łatwo przeciwnościom losu. Każdy z nich odkryje w sobie talent, a przede wszystkim siłę, którą napędza rosnąca wiara w siebie i ogromne wsparcie płynące od pozostałych towarzyszy podróży na Wodnikowe Wzgórze.

Mam kilka przemyśleń po lekturze „Wodnikowego Wzgórza”. Powieść ma, naturalnie, coś więcej do przekazania niż tylko zwyczaje i życie dzikich królików. Każda królikarnia to życiowa postawa i system władzy. Adams zaprezentował m.in. „państwo” totalitarne, gdzie najważniejszy jest generał prezentujący terror i preferujący donosicielstwo, jak i system feudalny dzielący obywateli na równych i równiejszych. Tymczasem Leszczynek marzył o królikarni szczęśliwej i sprawiedliwej, pełnej radośnie swawolących królików, które umieją się wspierać, razem stawić czoła niebezpieczeństwom, wykręcić numer właścicielom marchewek i kapusty czy po prostu odpoczywać wśród koniczyny. I to wszystko znajdziecie w dialogach bohaterów, komentarzach narratora i mistrzowskich opisach przyrody.

Powieść uderza nie tylko w państwowość, ale i ludzi. Wciąż pamiętam kilka wypowiedzi królików. Jedna mówi o nienawiści ludzi do zwierząt, druga o tym, że ludzie nie liczą się z niczym, trzecia, że nie spoczną, dopóki nie zniszczą wszystkiego, a kolejna... kolejna dotyczy zachowania generała Czyśćca z Efrafy. Generał był nikczemny, żądny władzy i surowo karał nieposłuszeństwo. Sterroryzował każdego królika w norze, kontrolował każdy proces w królikarni. Jeden z towarzyszy Leszczynka porównał go do człowieka i apelował do pozostałych, aby zachowywały się godnie jak na zwierzęta przystało. Czy to nie jest bolący policzek w stronę człowieczeństwa? Ale czy nie zasłużony...?

Zadaniem bajek, baśni, literatury w ogóle, jest ocena ludzi i ich poczynań, ale – nie wiem, może to kwestia wrażliwości – kiedy zwierzęta uświadamiają o ludzkich wadach, mnie to przejmuje bardziej. Przygody Leszczynka nie wciągnęły mnie od razu – przyznaję się bez bicia – ale po przeczytaniu tomiszcza wciąż nie mogę się „pozbierać”. Podejrzewam, że to przez angielskie poczucie humoru i niepomijanie scen przemocy, jak i niezwykły obrazotwórczy styl narracji. Richard Adams odmalował piękną i wzruszającą historię Leszczynka i królików z Wodnikowego Wzgórza, mądrą, a jednocześnie smutną, mimo szczęśliwego zakończenia. Opisy w tej książce są tak szczegółowe... każda roślinka, drzewo, rosnące zioła... w książce wszystko ma swoją nazwę i opisane jest bardzo sugestywnie. Wyobraźnia uruchamia się automatycznie i myślę, że tu leży sukces „Wodnikowego Wzgórza” – książka jest bardzo malarsko opowiedziana. Ale narracja, postaci, przekaz i wątki „mitotwórcze” o El-ahrerze tylko utwierdzają mnie w przekonaniu, że w powieści tkwi geniusz.

 

PS książka jest też pięknie wydana – mam na myśli wydanie Wydawnictwa Literackiego z mistrzowskimi ilustracjami

 

Komentarze

  1. A ja Wodnikowe Wzgórze przeczytałam po raz pierwszy w wieku 8 lat - to było wydanie z 1982 roku - mała, czarna książeczka z pożółkłymi stronami i bez ilustracji. Pewnego dnia wpadła mi ona do kałuży... Ale jakoś ją wysuszyłam i odratowałam, chociaż jest niemiłosiernie sfatygowana... Mam ją do dzisiaj i nie uznaję żadnego innego wydania :) Od razu zakochałam się w tej powieści i przeczytałam ją od deski do deski chyba z 5 razy. Niedługo zabieram się do niej po raz kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  2. WOW! Ja jeszcze przeżywam :D Ale na pewno przeczytam ponownie. Dziękuję za komentarz i życzę tylko miłych i niezwykłych przygód z dobrą książką. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

„Drzewo kłamstw”... hit książkowy, który mógłby być również hitem filmowym

Sienkiewicz - celebryta i pięć razy Maria

Siostrzana miłość w baśniowej scenerii i legendarnym czasie