„Dziewczynka z atramentu i gwiazd”... poruszająca podróż dwóch przyjaciółek
Akcja rozgrywa się na totalnie fikcyjnej wyspie Moya, choć i tu zagościł totalny system panowania nad ludem. Isabella, córka kartografa, wyrusza w podróż do dzikiego serca puszczy, aby przywieźć z powrotem krnąbrną córkę gubernatora – Lupe. Poszukiwanie zamienia się w przygodę życia...
Kiran Milwood Hargrave, Dziewczynka z atramentu i gwiazd
Do zakupu książki w ramach NPRCz zachęcił mnie najbardziej absurdalno-banalny powód – piękny tytuł i okładka. Okazuje się, że atrament i gwiazdy określają zawód kartografa na wyspie Moya. Wyspa ta skrywa w sobie legendę o śpiącej „bestii” udobruchanej przez legendarną bohaterkę, którą zafascynowana jest Isabella. Pewnego razu „bestia” się budzi, a Isabella budzi w sobie uczucie... „legendarne”. Aha, Isabella jest główną bohaterką powieści. Ta książka pokazuje, że po pierwsze – dziewczyna też może być odważna nie tylko w starych podaniach, po drugie – bestia to nie tylko stwór w naszej wyobraźni, ale też człowiek i ustrój.
Fabuła jest dość poprawnie poprowadzona – mamy przedstawienie tła akcji, czyli kilka faktów o wyspie i jej mieszkańcach, zawiązanie akcji – ucieczka Lupe i całą serię wydarzeń zmierzających do rozwiązania przygód. Nie zawsze te rozwiązania mogą się spodobać czytelnikowi, ale myślę głównie o sobie, reakcja dzieci może być zgoła inna. I tego sobie życzę, w końcu książkę kupiłam dla uczniów klas szkoły podstawowej. Podoba mi się również kontrast między Isabellą a Lupe.
Komentarze
Prześlij komentarz