„Lustro pana Grymsa”... lektura nasenna

Ostatnio piałam z zachwytu nad powieścią „Teatr Niewidzialnych Dzieci” dzisiaj będzie o rozczarowaniu lekturą Doroty Terakowskiej. Nie ukrywam, że bardzo spodobała mi się okładka – zielona z ramką i psem oraz wyblakłą postacią dziewczynki. Zachęcająca tajemnicą. Opis też zapowiadał lekturę obiecująco. Nawet pierwsze strony – spotkanie pana Grymsa, kupno lustra i dalsze wydarzenia, ale później...

 

Dorota Terakowska, Lustro pana Grymsa

 

Książka została kupiona w ramach NPRCz. Dlaczego? Po pierwsze chciałam mieć w bibliotece książki polskich autorów, a po drugie czytałam gdzieś dobre recenzje „Lustra pana Grymsa”. Mam też trzy inne książki pani Terakowskiej i nawet były wypożyczane, co prawda dość dawno temu, jeszcze za czasów gimnazjum.

Bez owijania w bawełnę napiszę Wam, co mi się podobało, a co nie. Już wiecie, że okładka jest naprawdę miła dla oka, w dotyku też. Poza tym książka jest lekka, czcionka dostosowana do czytania rano, wieczór i w południe. Nie jest za gruba, aby nie przerazić, choć – jak wiadomo – dobrą lekturę, nawet gdyby miała tysiąc stron, przeczytać można w kilka dni. Wracając do „Lustra...” co mi się jeszcze podobało? Fabuła, nie ukrywam, z lekką tajemnicą, mrokiem w oku tytułowego Grymsa, a uprowadzenie psa przez lustro zaciekawiło mnie doszczętnie. Jak się słusznie domyślacie, dziewczynka rzuca się na ratunek ukochanego zwierzaczka. Przechodzi na drugą stronę i tu zaczyna się druga historia.

Historia po drugiej stronie lustra nie jest ani ciekawa, ani tajemnicza. Jest senna jak kolorowi mieszkańcy. Dziewczynka nie otrzymała cech, dzięki którym książkę chciało by się doczytać z miłą chęcią i wypiekami na twarzy, raczej – z bibliotekarskiego obowiązku – domęczyłam ją. Nie ukrywam, że jest mi żal z powodu tej książki, ponieważ opowiada naprawdę wartościową historię, która może prowokować do rozmów o naturze ludzkiej głupoty i pochopności, ale też o odwadze, prokrastynacji, działaniu na rzecz innych czy o gotowości ludzi do zmian. Ale tak, jak napisałam wcześniej, bohaterka nie udźwignęła ciężaru akcji, nie była ciekawie skonstruowana, akcja zresztą też się rozmyła. Może to o to chodziło, może miała uśpić czujność bohaterki i czytelnika. Tylko, że to jest książka dla dzieci, i raczej powinna utrzymać ciekawość dziecka na najwyższych obrotach, a nie zanudzić czy uśpić.

Jeśli kręci się remake znanego i cenionego filmu, to może dobre książkowe pomysły powinny być opowiedziane na nowo.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Drzewo kłamstw”... hit książkowy, który mógłby być również hitem filmowym

Sienkiewicz - celebryta i pięć razy Maria

Siostrzana miłość w baśniowej scenerii i legendarnym czasie