„Rutka”... o wojnie w baśniowo-współczesny sposób
To prawdziwa rzadkość – mały czytelnik z namiętnością czytający o wojnie. Ale taki przyszedł do mnie do biblioteki i chciał jeszcze więcej książek o wojnie. Zamówiłam m.in. „Rutkę” i „Mirabelkę”. Dzisiaj będzie o „Rutce”.
Joanna Fabicka, Rutka
Książka, w moim prywatnym odczuciu, nie ukazuje żadnej konkretnej historii. Dużo tu baśniowości, niedopowiedzeń, napomknień, które szybko nasuwają czytelnikowi kto jest kim i co przeszedł. Tytułowa Rutka jest trochę jak Pippi – nietuzinkowa, wciąga ona bohaterkę w swój świat. To właśnie ten świat powinien zwrócić uwagę czytelnika, ale też jest taki... rozmyty. Jak dla mnie – za mało szczegółów.
Wyobrażam sobie, że ciężkie jest pisanie dla dzieci, bo to jest wymagający czytelnik, a tym ciężej musi wyglądać pisanie o wojnie. Nie przerazić, nie zohydzić, nie zanudzić... mimo to, skoro już się ktoś na ten „księżyc” porywa, dlaczego w trakcie odpuszcza?
Komentarze
Prześlij komentarz