Słów kilka o „Hazel Wood”

Wam też się wydawało, że Hazel Wood to dziewczyna? Mnie tak. A tu zonk! Chodzi o posiadłość tajemniczej pisarki, która zdobyła sławę i pieniądze, pisząc makabryczne baśni dla dzieci. W dodatku życie artystki wzbudzało kontrowersje, jak i jej twórczość. Nagle nie wznawiano wydań baśni, a przy ich ekranizacji dochodziło do „dziwnych” wydarzeń... nie. To nie jest powieść o pisarce, ale o demonicznym świecie Hazel Wood.

 

Melissa Albert, Hazel Wood

Powieść dla młodzieży o, chyba, najpiękniejszej okładce, jaką widziałam i dotykałam, nie licząc inkunabułów w katedrze sieneńskiej, była jedną z lepiej reklamowanych w sieciach księgarskich. Czytałam też opisy na innych stronach dla bibliofilów i... zdecydowałam się na zakup. Czy słusznie? Do końca nie wiem.

Historię tworzy oś babka-córka-wnuczka. Pisarka Altheia Proserpine umiera, spadek, głównie posiadłość Hazel Wood, trafia w ręce jej córki Elli i wnuczki Alice. Życie obu było na walizkach i dziewczyna nie bardzo rozumie, dlaczego nie mogą się „ustatkować”. Przez wiele lat tułały się po stanach, ponieważ, kiedy już wszystko zaczęło się układać, dochodziło do „nieprzyjemnych” sytuacji i Ella zabierała błyskawicznie córkę i wyjeżdżała, a właściwie uciekała przed, jak się później okaże – przeszłością. Kluczem do przeszłości były „Opowieści z Uroczyska” autorstwa Althei. Książka nieosiągalna.

Jednak co ma być, to będzie i Alice w końcu pozna mroczne, a właściwie demoniczne tajemnice swojej rodziny. Jak dla mnie – pomysł bomba! Chyba lubię książki, w których to ciekawie zarysowane postaci kobiet biorą górę nad akcją, ale akcja tutaj też jest niczego sobie – dużo w niej zwrotów, magii – trochę tej czarnej – ale nie szkodzi. Są wątki fantasy, obyczajowe, feministyczne, kryminalne, a nawet metajęzykowe, ponieważ trochę czytamy historię umieszczoną w innej historii, a w tej historii jeszcze kilka innych historii. To naprawdę jest dobry pomysł. Też lubię szkatułkowe rozwiązania.

Mimo to powieść pozostawia niedosyt. Dla mnie pierwszym zgrzytem, gdzieś tak poza połową, były rozwiązania niektórych wątków. Niedopracowania po takim napięciu rażą jak światło latarki skierowane prosto w oczy. Właściwie to wydarzenia w Hazel Wood są takim pomieszaniem z poplątaniem, zasupłaniem się we własnych pomysłach i, no cóż, metoda Aleksandra Wielkiego na węzły niekoniecznie jest dobra dla literatury.

Reasumując, jeśli powieść zostanie sfilmowana – a były takie plany (chyba przez wytwórnię Disneya?), to będziecie sobie pluć w brodę, że jej nie kupiliście, a nuż po ekranizacji młodzież przybiegłaby i chciała „Hazel Wood” wypożyczyć, przeczytać, porównać, porozmawiać... Ale jeśli ją kupicie, a film nie wypali, to chyba też na tym nie wyjdziecie stratni, ponieważ okładka naprawdę przykuwa uwagę i polecajcie powieść tym dzieciakom, które już mają jakieś doświadczenie literackie i lubią mroczne klimaty – może one docenią walory tej powieści.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Drzewo kłamstw”... hit książkowy, który mógłby być również hitem filmowym

Sienkiewicz - celebryta i pięć razy Maria

Siostrzana miłość w baśniowej scenerii i legendarnym czasie