„Labirynt Fauna”... książka na podstawie filmu
Film oglądałam bardzo dawno temu, ale dobrze pamiętam każdy szczegół. Swego czasu byłam wielką fanką hiszpańskojęzycznego kina, więc „Labirynt...” zrobił na mnie wrażenie. Książka... mniejsze. Kupiłam ją do szkolnej biblioteki w ramach NPRCz, ale teraz tak się zastanawiam, czy było warto?
Guillermo del Toro i Cornelia Funke, Labirynt Fauna
Co każe mi się zastanowić, czy dobrze zrobiłam, kupując tę książkę? Jeśli dam ją do czytania starszym dzieciom = młodszej młodzieży, nie jestem pewna, czy dobrze ją zrozumieją. „Labirynt Fauna” jest silnie osadzony w rzeczywistości hiszpańskiej czasów generała Franca. Z drugiej strony myślę sobie, że „nasza” młodzież powinna znać mniej więcej realia i walki nazistów z partyzantami, które w obu przypadkach wyglądają tak samo. Jest jeszcze wątek baśniowy ukazany w dwójnasób – jako odrębna legenda i jako wtłoczona w wojenną rzeczywistość. Widać podobieństwo, ale czy młody czytelnik pokojarzy fakty...?
Tego właśnie nie jestem pewna. Myślę też, że dobre recenzje filmu i nazwisko Cornelii Funke nie do końca zagwarantuje tej książce sukcesu czytelniczego. W moim odczuciu tak samo było w przypadku „Stowarzyszenia Umarłych Poetów”. Także „takie praktyki” nie wypalają, pisząc kolokwialnie.
Komentarze
Prześlij komentarz