„Wojna, którą w końcu wygrałam” – polecam nie tylko w ramach NPRCz!

Ta książka jest genialna! Po prostu trzeba ją przeczytać. Skoro już popełniam „recenzje” książek o tematyce wojennej, nie mogę pominąć TEJ powieści. Jest cudowna. Wprost nadaje się do ekranizacji!

 

Kimberly Brubaker Bradley, Wojna, którą w końcu wygrałam

To jest druga część przygód jedenastolatki, która zmaga się z własnymi kompleksami w ogarniętej wojną Anglii. Ale nie zniechęcajcie się, bohaterka nie jest nijaka – nie robi z siebie ofiary losu, nie zapłakuje się po kątach, bo po pierwsze jest wojna, po drugie nie ma czasu na osobiste rozterki, gdy wokół dzieją się inne rzeczy. Chce być przydatna. Mimo kalectwa.

Ma wielkie szczęście, że trafiła na TAKIE kobiety, jak księżna Thorton czy Susan, bo to one dają jej siłę do stawiania czoła własnym barierom. Ada lubi zamykać się we własnym świecie, a jednocześnie pragnie ten świat wchłonąć całą sobą. Nie ma się co dziwić... tylko trzeba znać jej przeszłość, a o niej jest w pierwszej części – nie czytałam jej, niestety.

Gdybyście się jednak bali zakupić obie części w ramach NPRCz, polecam zakupienie chociaż jednej z nich. Ja, jak już wspomniałam, czytałam tylko drugą i – szczerze mówiąc – połapałam się, o co mnie więcej chodziło, co tak naprawdę dolegało Adzie, Susan i innym bohaterom. Autorka włącza w narrację aluzje do wcześniejszych wydarzeń, co pomaga, jeśli czyta się po raz pierwszy przygody Ady. Ale nie będę ukrywać, że powieść strasznie mi się spodobała i chętnie kupię część pierwszą.

Do rzeczy – co mnie urzekło? Przede wszystkim bohaterka – harda, nieprzystępna, ale niezwykle wrażliwa. Porównałabym ją do agrestu na słodkiej bezie – wprowadza „kwas”, ale czy nie jest to mimo wszystko pasujące do siebie połączenie...? Poza tym jako filolog patrzę też na stronę językową powieści. Nie lubię książek, gdzie co drugie słowo to „ok”, „no”, „jasne”, super”. Z takim słownictwem dziecko ma kontakt face to face. Jeśli styka się już z literaturą, to niech obcuje z językiem stylistycznie bezbłędnym i obłędnym. Język narracji jest idealnie wyważony – piękny, liryczny, a jednocześnie ciekawy, wciągający, pobudzający wyobraźnię – ja do tej pory widzę zniszczony Londyn, widok z wieży widokowej i domek myśliwski. Jeśli miałabym porównać „klimat” powieści, to chyba wybrałabym ekranizację „Tajemniczego ogrodu” Agnieszki Holland – dający intelektualne ciche napięcie skłaniające do refleksji. To jest to, co lubię. Mam nadzieję, że dzieci też polubią i się trochę wyciszą zaczytując się w myślach i przeżyciach małej Ady. Trzeci powód, dla które „pokochałam” tę powieść, to informacje o wojnie przemycane przez autorkę – tragedia matek, które straciły synów, stygmatyzacja Niemców i eksterminacja Żydów. To nie są lekkie tematy, ale tu są bardzo dobrze „opracowane”. Polecam i tyle!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Drzewo kłamstw”... hit książkowy, który mógłby być również hitem filmowym

Sienkiewicz - celebryta i pięć razy Maria

Siostrzana miłość w baśniowej scenerii i legendarnym czasie