„Rodzina ze 141 ulicy”... dzieci przejmują inicjatywę
Typowa amerykańska fabuła – mama piekąca ciasteczka, tata marzyciel, a dzieci – skoordynowana grupa operacyjna ratująca rodzinę przed utratą... mieszkania. I Bożego Narodzenia.
Karina Yan Glaser, Rodzina ze 141 ulicy
Historia dzieje się na kilka dni przed Bożym Narodzeniem. Statystyczna amerykańska rodzina, jaką pewnie znacie z tamtejszego kina familijnego, oznajmia swoim licznym pociechom konieczność przeprowadzki. Dzieci się załamują i postanawiają walczyć o swoje M4 z niegrzecznym właścicielem kamienicy. Ofensywa dziecięcych intryg jest również bardzo amerykańska, jak i sami bohaterowie książki. Aż się te dzieci widzi i słyszy! To chyba dobrze, nie... ?
Raczej nie, ale to moje osobiste zdanie. Za dużo tej Ameryki, za mało uniwersalizmu, choć nie ukrywam, że autorka próbowała nawiązać do „Opowieści wigilijnej” i zmienić Scrooge’a, który tym razem jest nielubianym właścicielem kamienicy przy 141 ulicy i owiany nimbem tajemnicy. Mnie nie ujęła ani kolejna adaptacja popularnego bożonarodzeniowego motywu, ani ów nimb.
Komentarze
Prześlij komentarz