Coraz bliżej finału... "Wieża Jaskółki"

Im bliżej rozwiązania akcji, tym Sapkowski bardziej zaskakuje. Po pierwsze zmienia wprowadza nowe sposoby narracji. Oprócz narratora, do którego wszyscy miłośnicy "Wiedźmina" przywykli, wypowiada się Ciri, Jaskier, Kenna - czująca. Innowacja ta posłużyła Sapkowskiemu
do streszczenia wydarzeń. Sprytnie. Choć streszczenie - bo cały tom ma taki właśnie charakter - osiąga, (nie)bagatela!, ponad 400 stron.


"Wieża Jaskółki" to, tak naprawdę, opowieść o życiu porzuconej nastolatki, zdanej na własną siłę, determinację. Tym razem Cri musi stać się wiedźminką, gdyż jest to jedyny sposób na przeżycie. W dziewczynie kłócą się sumienie z rozsądkiem, złość z żalem, rezygnacja z wolą życia. Jej wypowiedź budzi litość i grozę eremity, który pomagał Ciri dojść po niefortunnych wypadkach w czasie Ekwinokcjum. Vysogota nie wróży dziewczynie przyszłości, mówiąc jej, że zemsta jest najgorszym z możliwych wyjść i... najłatwiejszym. O wiele trudniej wzbudzić w sobie współczucie i zrozumienie. Ustępy poświęcone dywagacjom o naturze ludzkiej, o moralności, o dobru i złu, nieustannie zmuszają do refleksji. Smutnych refleksji.

Sapkowski zaskakuje również nawiązaniem do znanych utworów i nazwisk, np. pani de Staël - pisarki i polityczki, J.R.R. Tolkiena, do "Dziadów" cz. II Adama Mickiewicza, jak i do nowinek technicznych rodem z powieści science-fiction. Jak zwykle pojawiają się przeróbki baśni i legend w mottach, ale "Wieża Jaskółki" jest również jednym z najbrutalniejszych tomów sagi. Opowieść Ciri o Bonharcie - jej oprawcy, o wynaturzonych ambicjach Vilgefortza, którego laboratorium przypomina pracownię Frankensteina. Trudno nie zadać sobie pytania, do czego jest w stanie posunąć się człowiek (?), do jakich okropności, by stać się władcą świata? Stwórcą nowej rasy? Ciri, zmuszana do walk, niczym gladiatorka na arenie, traci złudzenia i staje się Falką-Zemstą. A tymczasem...

Tymczasem kompania, której hersztem mianował się Geralt, pakuje się w niezłe tarapaty w druidzkim lesie. Wiedźmin traci coś najcenniejszego, ale gdy stoi przed szansą uzyskania odpowiedzi na nurtujące go pytania... zawodzi. Jak zawsze. Kto myślał, że wiedźmin jest psychologicznie niezłożony, ten się mylił. Na szczęście Sapkowski ocalił ledwie tlącą się w czytelniku radość i nie zawiódł dowcipem. Wiklinowa Baba, wampir Regis i Jaskier wprowadzają ulgę w tym rozlewisku krwi, którego sprawcą jest Lwiątko z Cintry.

"Wieża Jaskółki" kończy się w miejscu, w którym wszystko zaczęło się dawno temu. Jeszcze za czasów elfów, a może innej mitologii.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Drzewo kłamstw”... hit książkowy, który mógłby być również hitem filmowym

Sienkiewicz - celebryta i pięć razy Maria

Siostrzana miłość w baśniowej scenerii i legendarnym czasie