Ogień niszczy, ogień oczyszcza
Po wydarzeniach na wyspie Thanned Ciri, Yennefer i Geralt zostają rozdzieleni. Wiedźmin i czarodziejka na własną rękę próbują odszukać i ocalić Ciri. Lwiątki z Cintry poddało się. Nie szuka i nie chce zostać odnalezionym. Zmienia imię na Falkę, legendarną buntowniczkę, której nawet ogień nie zdołał zatrzymać w niszczeniu zastanego porządku świata. Ogień w trzecim tomie sagi o wiedźminie jest pojęciem kluczowym.
"Chrzest ognia", mimo wiele zapowiadającego tytułu, wieje bezczynnością. Przyzwyczajony przez poprzednie tomy czytelnik nie spotyka wartkiej akcji, przygód, rozmaitości z wiedźmińskiego świata. Bohaterką staje się tu psychika Geralta, czy raczej jego wątpliwości, rozterki w sprawie udzielenia Ciri pomocy. W "Chrzcie..." wiedźmin z wielką determinacją bieży na ratunek Dziecku Przeznaczenia, z determinacją godną podziwu i pożałowania. Dlatego że nie wie, dokąd iść, nie wie, co uczynić, gdy cudem odnajdzie Ciri, nie wie, co będzie później, jeśli w ogóle jakieś "później" będzie. Nie chce niczyjej pomocy z iście rycerskich pobudek - wyrzuty sumienia nie pozwalają nikogo niezamieszanego w sprawę Ciri narażać. Wiedźmin, jak zwykle, chce działać po swojemu, czyli bez planu, bez analizy sytuacji, bez brania jakiegokolwiek planu B.
Przeznaczenie już w poprzednich tomach igrało z wiedźminem, w tym tomie daje mu porządnego prztyczka w nos. Bowiem Geralt alias "Wilk Samotnik" z Rivii stanie na czele kompanii poszukiwawczej Lwiątka z Ciri. Ale cóż to będzie za kompania? Objawia się tu cały dowcip Sapkowskiego, dzięki temu tom - choć obfitujący w skąpą akcję - tryska humorem, inteligencją i "prawie" naukową rozprawą o wyrzutach sumienia, poświęceniu, zaufaniu i kooperacji. Bez Jaskra, a przede wszystkim bez nowej postaci - wampira Regisa, tom zaliczyłby się do mniej udanych. Nie zabrakło tu również nowej kobiecej postaci - Milvy. Feminizująca łuczniczka nie kryje swojego chłopskiego rodowodu, jednak gdy trzeba przemówić głosem rozsądku, to zawsze Milva trafia w sedno i trafia do Geralta. Tak, przeznaczenie płata figle, a drugi koniec miecza chwyta nawet kilka rąk, jeśli nie kilkanaście.
Sapkowski odwołuje się do średniowiecznej tradycji chrztu ognia, który polegał na włożeniu ręki przez oskarżonego w sam środek płomieni w celu potwierdzenia niewinności. Jeśli skóra oskarżonego nie ucierpiała, oznaczało to jego niewinność. Metoda była niepodważalna. Mimo wszystko fanatycy, których w czasie wojny i chaosu nigdy nie brakuje, dyskutują z prawem Bożym, chcąc za wszelkę cenę nacieszyć oczy spektaklem z ogniem w roli głównej. Ogień sieje zniszczenie, ale i oczyszcza. Oczyszcza z wyrzutów sumienia. Oczyszcza z uprzedzeń. Oczyszcza ze zmartwień i rozpaczy. Każe działać. Działać razem. Nawet wrogowie łączą siły, by w ogniu zniszczyć chaos i zasiać na pogorzelisku nowy ład.
Komentarze
Prześlij komentarz